Rozdział jest w miarę krótki, ale to ma na celu zobaczyć wszystko z punktu widzenia Bena!
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba. Do zobaczenia!
~Klopsiczek
***
Obserwowałem ją... ale czy to jest coś złego? W końcu każdy morderca obserwuje swoją ofiarę, prawda? Nie ważne czy bardziej, lub mniej doświadczony, i tak zawsze będzie na nią patrzał... lubię patrzeć na cierpienie innych, łzy bólu psychicznego, jak i fizycznego... kocham to, kocham ją, kocham jej łzy, kocham jej ból, wszystko w niej kocham, nie pozwolę nikomu innemu jej tknąć! Więc dlaczego ona ryczy?! Nie rozumiem jej! W końcu tylko ja mogę jej coś zrobić, tylko ja mogę sprawiać jej ból! Jest moja... każde myśli, słowa, czyny, ciało... to wszystko jest moje! Niech tylko spróbują ją tknąć bez mojego pozwolenia! Wybebeszę, wykastruje, powyrywam wszystkie kończyny, a na koniec zobaczy jak będę taplał się w jego własnej krwi!
Moje rozmyślenia o Fumiś przerwało wyważenie drzwi do mojego pokoju... spojrzałem w stronę nieproszonego gościa i warknąłem...
-Czego?!- Urwałem.-Czego chcesz?!-Spojrzałem na chłopaka w goglach, który w ręce trzymał zakrwawioną siekierę.
-Zamknij się topielcu pieprzony! Operator kazał po ciebie posłać, więc to uczyniłem...-Przeczesał ręką swoje brązowe włosy. Westchnąłem ciężko, podeszłam do niego i przyparłem do ściany z hukiem.
-Kiedy wrócę drzwi mają stać w zawiasach, jak nie to kurwa inaczej pogadamy...-Szepnąłem, na co Toby roześmiał się, a następnie spojrzał na mnie z pod byka, po czym odepchnął mnie.
-Ciekawe, weź już wyjeżdżaj do slendera, bo cię on rozjebie zanim zdążysz sobie przypomnieć o swojej masochistycznej dziuni.-Prychną, a we mnie się zagotowało, zacisnąłem ręce w pięści, aby zaraz potem złapać go za szyję i rzucić nim o ścianę.
-Nigdy tak o niej nie mów łajzo. Inaczej jeden z tych twoich toporków wyląduje w twojej głowie.-Powiedziałem z sadystycznym uśmiechem, chłopak zarechotał. Oparł się o jedną z ciemniejszych ścian w moim pokoju. Aż nagle do pokoju wbiegł malarz, spojrzał na mnie i zachrypłym głosem powiedział:
-Operator cię oczekuje, jeżeli nie przyjdziesz do niego za pięć minut sam się do ciebie pofatyguje...-Spojrzałem na czubki własnych butów i poprawiłem grzywkę.
-Tak, jasne.-Mruknąłem.-Już idę...-Wyminąłem czarnowłosego lekko trącając go ramieniem, lecz na tyle mocno, by się odsunął. Wyszedłem na ciemny korytarz i przeleportowałem się pod drzwi patyczaka. Wszedłem bez pukania, a dwumetrowy mężczyzna od razu popchnął mnie na ścianę i przebił jedną z macek ścianę obok mojej głowy, lekko się wzdrygnąłem i spojrzałem na niego.
-Ile każesz MI na siebie czekać niedorobiony gówniarzu?!-Powiedział demonicznym głosem otwierając swoją przepełnioną ostrymi zębami szczękę wprawiając mnie w lekkie obrzydzenie.
-Tyle ile trzeba pedofilu bez sumienia.-Szepnąłem w jego stronę z perfidnym uśmieszkiem. Niech sobie czasem nie pomyśli, że się komuś przyporządkuje, a w szczególności jemu.-Wysyłasz swoich przydupasów, bo nie potrafisz stanąć przed lustrzanym odbiciem Alice?-Prychnąłem pogardliwie.-A może po prostu się jej boisz, co?-Zapytałem kpiąco.
-Ja?! Bać się jednego, ludzkiego bachora?! Chyba sobie kpisz!-Oho, zdenerwował się... zarechotałem.
-A nie? Dobrze wiesz, że jeżeli ją tkniesz ty i twoi wierni powiernicy pójdziecie na wieczną odsiadkę do piekła, gdzie będziecie konać z bólu. Wbrew pozorom nie tylko ja jej pragnę...-Oznajmiłem. Na co Slenderman zniszczył jedną z półek, na którym znajdowały się książki, jak i różnego rodzaju księgi z początków świata.
-Zamknij się, mógłbym nawet teraz rozerwać cię na kawałeczki, gdyby nie ten przeklęty kontrakt...-Roześmiałem się...
-To po co go ze mną podpisywałeś? Przecież nie potrzebne ci są nieposłuszne pionki, czyż nie?- Mężczyzna cofną się i podszedł do okna.
-Myślałem, że będziesz bardziej posłuszny Benie. Myślałem, że będziesz idealny, lepszy od moich PROXY, lepszy od Masky'ego. Jednak wszystko spieprzyłeś!-Wrzasną w mojej głowie, jednak to było dla mnie nic, w końcu nic nie mógł mi zrobić, byłem martwy, a poza tym łączył nas wcześniej wspomniany kontrakt, który polega na tym, że ja będę przynosił mu trupy, będę zabijał i czerpał z tego radość, a w zamian nie będzie mógł mnie i nikogo w moim pobliżu nawet tknąć. Spełniam wymogi... zabijam, czerpię z tego sadystyczną przyjemność, a on? Nie może nic mi zrobić... a mówili mi, że to ja jestem naiwnym nic nie wartym gnojkiem.
-Bo jesteś...-Warkną.-Jesteś nic nie wartym, parszywym, upierdliwym gnojkiem, Ben...-Wypowiedział moje imię z taką odrazą, z takim jadem... zaśmiałem się, a po chwili złapałem teatralnie za serce.
-Zabolało, wiesz nawet taki psychiczny chłopak, jak ja...-chwyciłem za nóź leżący niedaleko mnie.-Ma jakiekolwiek uczucia. Nie istnieje istota bez uczuć...-Powiedziałem bawiąc się nożem, stwór zwrócił głowę w moim kierunku i wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk.
-Czyżby?-Powiedział, a ja prychnąłem. Podaj zatem przykład... my... ty, ja, Toby, Masky, Hoodie, E.J, Kasper, Jeff... Mamy jakieś uczucia? Jakie?
-Oczywiście, a podobno ty wszystko wiesz...-Zaśmiałem się kpiąco w jego stronę.-Czujemy gniew, rządze mordu, radość...
-Radość?-Zapytał się z kpiną w głosie.-Jaką radość, Ben?-Dopytał...
-Radość z mordowania, cieszymy się, kiedy dana osoba cierpi, kiedy widzimy strach, rozpacz, żal... Kochamy to, lubimy, ubóstwiamy...-Odpowiedziałem...-Ale zboczyliśmy z tematu... po co mnie wezwałeś?-Spytałem.
-No, tak... Wezwałem cię tu po, to byś podręczył trochę naszą...-Spojrzałem na niego z pod byka wymrukując najróżniejsze przekleństwa... ile razy mam powtarzać, że ona jest moja?! Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć?! Czy oni nie mają mózgu?!-No, tak... Twoją ofiarę...-Wymruczał niechętnie chcąc uniknąć dalszej kłótni...
-Byłem już, teraz siedzi w pokoju i płacze...-Poinformowałem z sadystycznym uśmiechem...
-To pójdziesz jeszcze raz...-Warkną, ja odwróciłem się i otworzyłem drzwi, kiedy miałem już iść zatrzymałem się. Spojrzałem na postać przez ramię i powiedziałem.
-Mówię nie, to nie. Przecież nie chcę, by się sama zabiła, to byłoby zbyt... Nudne...-Mruknąłem i zatrzaskując za sobą drzwi. Przyjdzie jeszcze czas, by pocierpiała, obiecuję, przysięgam... Sprawię, że znajdzie się w piekle, będzie błagała o śmierć prędzej czy później, a to wszystko z mojej chorej miłości, fascynacji do niej... czyż to nie jest fascynujące? Wiecie jakie to uczucie, kiedy pragniecie kogoś tak mocno, że chcecie, by skonała w męczarniach, by was błagała o śmierć, by błagała was o litość... ja zamierzam zrobić z mojej małej, słodkiej, niewinnej Fumi wrak człowieka, nie będzie już wiedziała co jest prawdą, a co fałszem...
będzie widziała tylko mnie... będzie tylko mnie uważała za prawdziwego... będziesz tylko moja Fumiko...
***
Uwaga! Rozdział nie sprawdzony! Mogą wystąpić powtórzenia, oraz niewielki brak interpunkcji, mam nadzieję, że mi wybaczycie!
Do zobaczenia!
~Klopsiczek
CZYTASZ
Koszmar [Ben Drowned]
FanfictionFumiko od zawsze była zwykłą dziewczyną, która nie wyróżniała się z tłumu. Miała paczkę przyjaciół, kochający dom, czego chcieć więcej? Pewnego dnia rodzice dziewczyny zaginęli w tajemniczych okolicznościach, a nastolatka musi przeprowadzić się do...