Part 7

283 25 24
                                    


Odzyskałam wenę! Rozdziały będą dodawane częściej! :)

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++


Dziewczyna nadal nie mogła pozbierać się po pocałunku z blondynem. Po co to zrobił, dlaczego mnie uratował?-te pytanie błądziły jej po głowie szukając odpowiedzi, których znaleźć nie mogły. Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Podniosła głowę i z zapłakanymi oczami spojrzała na drzwi. To była jej ciotka, kobieta spojrzała na brązowooką i od razu do niej podbiegła, kucnęła przy szatynce i przycisnęła ją do piersi.

-O co chodzi? Co się stało?!-pytała przejęta. Dziewczyna wtuliła się swojej cioci cichutko łkając. Po dłuższej chwili uspokoiła się i odsunęła od ciotki.

-Wytłumacz mi co się stało?-powtórzyła, a dziewczyna pociągnęła nosem i poprowadziła kobietę w stronę kanapy.

===W rezydencji: Salon===

Zakrwawiony blondyn walnął o ścianę z głośnym hukiem. Chłopak spojrzał na jednego z PROXY's i uśmiechnął się kpiąco.

-Tyl-lko n-na t-ty-yl-le c-cię s-sta-ać?!-zapytał złotowłosy, któremu strużki krwi spływały w kącikach ust i nosa. Toby warknął coś pod nosem i podeszwą buta przycisnął jego twarz do ziemi. Nagle do salonu Jeff z zakrwawionymi dłońmi, twarzą i nożem, na którym wisiało pocięte jelito grube. Szatyn nie ściągając buta z elfa spojrzał na niego znudzonym, lecz lekko psychicznym wzrokiem.

-Czego, Jeffrey? Nudzi ci się?!-Syknął w jego stronę, a kruczowłosy roześmiał się przyprawiając wszystkich obecnych w pokoju o dreszcze.

-To już nie mogę przychodzić do własnego domu?-odrzekł i wyrzucił organ swojej ofiary za siebie. Masky wzruszył obojętnie ramionami i wyszedł z pomieszczenia ciągnąc za ramię swojego młodszego brata*- Hoodie'go. Toby prychnął pogardliwie i wyszedł z pokoju cicho klnąc pod nosem. Jeff podszedł do Bena i podał mu rękę, którą chłopak z lekkim wahaniem złapał. Następnie spojrzał na niego podbierając się ręką o ścianę.

-Dlaczego mi pomogłeś?-zapytał, przecież nigdy nie utrzymywali ze sobą jakiś bliższych kontaktów typu- przyjaciel czy rodzina, a właściwie to... rzadko kiedy rozmawiali, a jak już to jedynie się żegnali lub witali zwykłym: „Cześć!" lub „Nara", ale zaraz potem każdy z nich szedł w swoją stronę. Niebieskooki prychnął rozbawiony i klepnął go lekko w ramię.

-Wiesz, Ben to, że nie jesteśmy jakimiś super, mega przyjaciółmi to nie znaczy, że mam cię zostawić na pastwę losu tego gnojka- Toby'ego i jego przydupasów...-odpowiedział wyraźnie podkreślając ostatnie zdanie. Chwilę potem chrząknął i nabrał powietrza do płuc.-Tym bardziej, że nie szczególnie przepadam za tym całym Ticci Tobym.-dokończył, podkreślając imię jednego z PROXY. Ben roześmiał się krótko, lecz zaraz potem syknął z bólu.

-Co do chuja?!-szepnął i złapał się za pulsującą bólem głowę. Zaraz potem upadł bezwładnie na zimną podłogę.

===W domu Fumiko.===

-I właśnie wtedy włamywacz mnie przytrzymał...-załkała.-kiedy udało mi się go trochę zranić uciekł przez okno wybijając je...-powiedziała, a raczej szepnęła zaciskając ręce w pięści. Znów skłamała... znów okłamała osobę, która dała jej dom, schronienie... nienawidziła siebie za to, nie chciała kłamać jej w żywe oczy, bo ta kobieta przecież tak bardzo jej ufała...

-Rozumiem...-zaczęła ciotka.-Jesteś pewna, że nie potrzebujesz lekarza, ani policji?-zapytała ponownie, a nastolatka pokręciła głową z lekkim uśmiechem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 18, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Koszmar [Ben Drowned]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz