Part 5

244 18 15
                                    


Uwaga! Rozdział nie sprawdzony! Mogą pojawić się błędy interpunkcyjne, powtórzenia bądź nieliczne literówki! Jeżeli ktokolwiek z was zauważyłby taki lub inny błąd proszę napisać mi o tym w komentarzu lub wpisie. Dzięki do zobaczenia!

______________________________________________________________________________

Obudziły mnie jasne promienie słońca wpadające przez okno. Mruknęłam niezadowolona i podniosłam się zasłaniając ręką podpuchnięte oczy. Na ślepo zasłoniłam okno żaluzjami i spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu.

-9.30... pora wstawać...-powiedziałam do siebie i leniwie wstałam zakładając papcie (czyt. kapcie) i podeszłam wolno i chwiejnie do szafy naprzeciwko mnie. Otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej: czarną bluzę z pentagramem, luźne, krótkie spodenki tego samego koloru i czarno-białe trampki oraz jakąś bieliznę. Gotowa z takim entuzjazmem jakbym wpisywała nazwiska do death note'a podreptałam w stronę kuchni i przyrządziłam moje popisowe danie... kanapki z szynką... z kanapeczką w ręce poszłam do salonu i padłam na fotel włączając telewizor, akurat leciał jakiś serial pokroju „Dlaczego ja?" lub „Trudne sprawy", więc postanowiłam pośmiać się z idealnego aktorstwa ludzi tam grających...

Po skończeniu jednego z odcinka ruszyłam swoją opasłą dupę z miejsca i postanowiłam się przejść. Założyłam czarną kurtkę i jakiś szalik i wyszłam z domu. Nie zamykałam drzwi, i tak będę chodziła koło domu, więc zauważę złodzieja skradającego się przed moimi drzwiami. Od razu po otworzeniu drzwi zimny wiatr za szczypał mnie w policzki. Przekroczyłam próg domu, a następnie otworzyłam furtkę. Po dwóch godzinach chodzenia postanowiłam wrócić już do domu. Szybko pobiegłam do posiadłości i zamknęłam drzwi na spust i zawołałam Max'a. Pies od razu przybiegł do mnie szczekając, podniosłam go na wysokość moich oczu i pokręciłam głową rozbawiona.

-I czego piszczysz. Przecież to tylko ja...-powiedziałam na co pupil ponownie zaszczekał.-Muszę znaleźć przyjaciela, bo zaczynam gadać do psa...-mruknęłam pod nosem i położyłam psiaka na podłogę, ten od razu pobiegł w głąb korytarza. Westchnęłam ciężko i poczłapałam do pokoju, aby następnie paść plackiem na łóżko i zawinąć się w naleśnika.-Zachciało mi się spacerów w zimę...-pomyślałam trzęsąc się jak osika z ADHD. Po kilkunastu minutach znudziło mi się ciągle leżenie naleśnikiem na łóżku, odwinęłam się i włączyłam laptopa przenosząc go z biurka na biały materac łoża. Odpaliłam jakąś komedię i rozsiadłam się wygodnie przykrywając się purpurowym kocykiem. Nawet nie zauważyłam, kiedy podczas seansu zasnęłam...

Obudziło mnie szuranie czymś drewnianym o podłogę. Słyszałam również ciężkie kroki prawdopodobnie mojego oprawcy. Chcąc jak najszybciej zasnąć zamknęłam oczy i skuliłam się zakrywając uszy kołdrą, lecz wtedy ktoś przekroczył próg mojego pokoju! Trzęsąc się ze zdenerwowania miałam nadzieję, że nie zauważy, że nie śpię... (A masło jest maślane. A kto umarł ten nie żyje... Nie bijcie mnie! T~T-Dop.Autorka) nagle usłyszałam potworne rechotanie.

-Wiem, że nie śpisz Fumi...-powiedział, wiedziałam już kto mnie odwiedził. Przełknęłam narastającą gulę w gardle i spojrzałam za siebie. To był błąd. Blondwłosy elf uśmiechał się sadystycznie trzymając w dłoniach zakrwawiony łańcuch.

-C-czego chcesz?-zająkałam się, choć chciałam zachować zimną krew.

-Och. Nie słyszałaś nigdy, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? No cóż to i tak nieważne...-machną ręką.-pewnie się zastanawiasz po co mi ten łańcuch, prawda? Cóż wpadłem na pomysł, abyśmy pogłębili naszą znajomość... zabawię się, chyba nie będziesz zła? Przecież jesteśmy przyjaciółmi...-otworzyłam szeroko oczy. Co miał na myśli mówiąc: „zabawię się..."?-zapytałam siebie w myślach, ale chwilę później odpowiedział mi.-Nie martw się... nie mam zamiaru tykać twojego dziewictwa, jedynie... przywiąże cię do kaloryfera, zgoda?-zapytał się mnie, choć i tak nie mogłam mu się sprzeciwić, wiedziałam, że on nie przyjmuję odmowy.

-C-czy mog-gę wiedzieć ch-chodziarz j-jak masz n-na-a i-imię?-zapytałam się łamiącym głosem. Uśmiechną się pod nosem w moim kierunku.

-Jestem Ben. Ben Drowned.-Przytaknęłam.-ale ty i tak tego znać nie musiałaś.-powiedział, a w jego ręce pojawił się nóż. Zaczął przejeżdżać palcem wskazującym po ostrzu od czasu, do czasu lekko się zacinając.-Dość gadania... pora na zabawę, gwarantuje, że ci się spodoba...-powiedział podchodząc do mnie, zaczęłam się cofać do ściany dygocząc. Zaśmiał się.-Chodź i tak nie uciekniesz...-oznajmił rozkazującym tonem, kiedy był na wystarczającą odległość chwycił mnie za ramię i zaprowadził pod rozgrzany kaloryfer. Przywiązał mnie do niego, a następnie usiadł na drewnianym taborecie przede mną.-Boli?-zapytał, choć znał odpowiedź.-piekło niemiłosiernie, bo od ponad szesnastu godzin nagrzewał się.Boli?-zapytał po raz drugi nieco zniecierpliwiony.

-Tak...-mruknęłam, a chłopak uśmiechną się złośliwie.

-Bardzo dobrze, na tym polega gra. Ja będę zadawał pytania, a jak odpowiesz źle to nastawię kaloryfer na jeden poziom w górę, rozumiesz?-zapytał z uśmiechem... kiwnęłam jedynie głową. Elf chrząkną i założył nogę na nogę.

-A, więc gra się rozpoczyna, już nie mogę się doczekać...-zarechotał.-Pierwsze pytanie. Czy lubisz ból?-pokręciłam głową.-Dobrze, pamiętaj tylko, że mogę dowiedzieć się o tobie wszystkiego!-wykrzykną z entuzjazmem.-Następne czy znasz swoich rodziców?-przytaknęłam, a nastolatek podszedł do urządzenia i przestawił je. Syknęłam.-P-U-D-Ł-O...-przeliterował szepcząc mi do ucha.-Wcale ich nie znasz Fumiś... i raczej nie poznasz...

-Jak to?! Co z nimi zrobiliście?!-Wykrzyknęłam i po mimo okropnego, piekącego bólu na plecach próbowałam się wyrwać. Ben złapał mnie za brodę lekko ją unosząc.

-To nie ty tutaj zadajesz pytania...-szepną.-to moja gra, a ty jesteś jedynie nic nie wartym pionkiem. Nic nie możesz zrobić... dlatego właśnie zostałaś moją małą, słodką zabaweczką. Nie myśl, że kiedyś uciekniesz... nie ważne gdzie jesteś, jak się zmieniłaś i tak cię znajdę...-szepną mi do ucha cicho przy tym rechocząc.-Ooo! Już świta, do jutra moja mała...-powiedział i klasną w dłonie, a po chwili odwiązał mnie. Odetchnęłam z ulgą padając na zimne panele. Spojrzałam na niego ostatni raz zanim znikną... Wycieńczona postanowiłam poleżeć na zimnej podłodze. Max tym czasem przyniósł do mnie swoją ulubioną zabawkę i polizał po twarzy, aby następnie położyć się obok mnie. Przyciągnęłam go bliżej siebie i zasnęłam wtulając się w ciepłe futro zwierzaka...

***

SOS! Kolejny gówniany rozdział, lecz mam nadzieję, że choć trochę się spodobał! T~T Dzięki za przeczytanie tego gówna i mam (drugą) nadzieję, że wasze oczy i mózg na tym nie ucierpiały O.o. Nie chciałabym płacić za lekarza, ale to nie ważne! Życzę wszystkim radosnego/ej dnia|popołudnia|nocy

I no... dalej wam nie przedłużam i przepraszam za to, że pewnie macie problemy ze wzrokiem, ale walić to zapłacę, bo chyba hajs mam xD

Macie Lighta na pocieszenie i na razie klopsiczki!

~Klopsiczek

988 słów


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Koszmar [Ben Drowned]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz