-Budzimy ją?- usłyszałam szept dochodzący od strony drzwi.- Na trzy, cztery...
-Radziła bym wam opuścić ten pokój w tempie natychmiastowym.- mruknęłam na tyle głośno, aby mogli mnie słyszeć.
-Chłopaki.- zaśmiał się Ashton, jeśli dobrze mi się wydaje.
-Wynocha z pokoju!- nie wytrzymałam, krzyknęłam najgłośniej jak mogłam i w akompaniamencie zamykanych drzwi wstałam z łóżka, aby naszykować się do funkcjonowania wśród żywych.
Ubrana, uczesana zeszłam na dół, odbierając kierunek kuchnia, skąd dochodziły odgłosy rozmów, jednak kiedy tylko weszłam, ucichły.
-Nie przeszkadzajcie sobie.- mruknęłam zirytowana.- Jutro, ewentualnie w przyszłym tygodniu mnie tu już nie będzie, tak tylko informuje.
-Zostajesz tutaj.- odparł Lukas, a ja jedynie zaśmiałam się.
-Twoje nie doczekanie. Ja was tylko informuje, a nie pytam o zgodę.- powiedziałam zdegustowana i ze śniadaniem ruszyłam do salonu. A banda idiotów za mną.
-Powiedziałem NIE.- nie odezwałam się, puszczając jego komentarz mimo uszu.- Głucha jesteś? Mówię coś do ciebie!- z tymi słowami szarpnął mnie, nie wytrzymałam, no bo kurde, ile można?
-Chuj mnie obchodzi co mówisz! Rozumiesz? Jesteś nikim i nie masz prawa mi rozkazywać, więc się odpierdol.- krzyknęłam i z całej siły odepchnęłam na ścianę. Zatoczył się i upadł. Mogę się założyć, że moje oczy poczerniały ze złości. Idioci pomogli mu wstać, a teraz patrzyli na mnie z mieszanką uczuć. Czym prędzej wyszłam pozostawiając ich w szoku, odpaliłam samochód i odjechałam, sama nie wiedząc dokąd.
CZYTASZ
life changes
Fanfictionmusiałam wrócić, ale po co? to wszystko sprawiło, że chciałam zemsty za lata krzywd i łez, ale czy to wszystko w końcu dojdzie do skutku?