5. To, kim tak naprawdę jestem

469 32 2
                                    

Dean wyciągnął z przenośnej lodówki Colę i dwa piwa. Podał mi butelkę, po czym postawił jednego browara na stoliku, obok swojego brata. Ten zaś popatrzył się na niego z zniesmaczeniem. Później spojrzał w moją stronę i wstał z krzesła.
— Jestem Sam. — podał mi rękę.
— Miło mi.
— Wybacz, moje zachowanie, ale jestem strasznie zajęty.
— Spoko.
Stał chwilę nade mną, a następne wrócił do laptopa. Dean przysiadł obok mnie na łóżku biorąc łyk piwa.
— Otworzyć ci?
Pokiwałam głową. Odkręcił kapsel jednym ruchem nadgarstka.
— Dzięki.
— Co cię sprowadza do tego miasta?
— Dalsza podróż — przychyliłam szyjkę butelki do ust.
— Tajemnicza jesteś. — uśmiechnął się.
— Wiele osób mi to mówi.

Z początku rozmowa się nie kleiła, jednak z upływem minut atmosfera między nami się rozluźniała. W ogóle nie rozmawialiśmy o teraźniejszości, ani o tym skąd pochodzimy i co mamy zamiar robić w przyszłości. Temat tej konwersacji dotyczył przeszłość, a dokładniej wspomnień z dzieciństwa. Opowiadał mi jak to tata zabierał go na mecze baseball'a i uczył nurkować w Oceanie Atlantyckim. Potem przyszła kolej na mnie. Powspominałam o mojej serdecznej przyjaciółce, z którą to wpadłyśmy na cudowny pomysł podłożenia pierdzącej poduszki na krzesło znienawidzonej przez nas nauczycielki matematyki w podstawówce. Własnej dochodziłam do końca histori, gdy nagle usłyszeliśmy Sama:
— Cholera.
— Co jest? — Dean zerwał się na równe nogi.
— Chodź tu stary.
Oboje wpatrywali się w ekran laptopa. Spoglądałam na nich z zaciekawieniem, a zarazem poczułam dreszcz przepływający po plecach.
— Gdzie to się stało?
— Na East 1st Street — odparł Sam.
— Kim — zwrócił się do mnie blondyn — pakuj się do auta. Zawieziemy cię na stację. To po drodze. — ostatnie zdanie skierował do brata.

Z impetem otworzył pomalowane na łososiowo drzwi, przez które wybiegłam bez większego zastanowienia. Otworzył samochód i wpakowaliśmy się do środka. Nie czekając, aż zamknę do końca drzwiczki zaczął wycofywać Impale. Ruszył z przymotelowego parkingu, zostawiając za sobą ślad palonej gumy. Wcisnęło mnie w fotel. W życiu szybciej nie jechał.

Wymijał samochody napotkane po drodze z taką łatwością, jakby robił to codziennie. Dwa, czy trzy razy przejechał na czerwonym świetle.
— Zwolnij bo jeszcze kogoś zabijesz — odezwał się Sam z zadziwiającym opanowaniem w głose.
Po tych słowach Dean jeszcze mocniej nadepną pedał gazu.
— Dobra, skupmy się na sprawie. — wczął rozmowę długowłosy brunet — Który... — urwał odwracając głowę w moją stronę, by potem znów popatrzeć na swojego brata — ...robi takie coś w środku dnia?
— Nie wiem, ale dorwiemy sukinsyna — burkną ze wściekłością kierowca. — Kiedy to się stało?
Wjechaliśmy na ulicę, gdzie trwała budowa biurowca.
— Jakieś pięć minut temu go znaleźli.
— Mamy jeszcze szansę.

Spojrzał we wsteczne usterko z gniewem w oczach. Nie byłam pewna czy patrzył na mnie, czy na samochody jadąca w oddali. W każdym bądź razie nie spostrzegł kobiety biegnącej przez ulicę.
— Uwarzaj! — wrzasnęłam.
W ostatniej chwili wcisną hamulec. Dziewczyna oparła się rękami o maskę, a ja zatkałam usta dłonią z powodu lęku, jaki we mnie wywołała. Jej ubranie było całe w krwi. Twarz w okolicy ust i dłonie także.
Wpatrywała się we mnie swoimi przenikliwymi szaron-niebieskimi oczami.
— To ona — stwierdził Sam wychodząc z samochodu z pistoletem w prawej ręce. Wycelował w kobietę mając zamiar strzelić jej w głowę, gdy ta rzuciła się na niego. Dean wybiegł z auta. Chciał odciągnąć ją od brata, jednak ona go podhaczyła. Chwilowo nie widziałam co się dzieje, bo maska Chevrolet'a przyslaniała mi widok. Po chwili dostrzegłam, jak kobieta rzuca Samem o ścianę budynku i podchodzi do miejsca gdzie prawdopodobnie leżał Dean. Niewiel myśląc wyszła z kryjówki.
— Ej, ty! — krzyknęłam w jej kierunku.
Obkręciła głowę w moją stronę. Cofnęłam się o krok. Kobieta obrała kurs i zaczęła do mnie biec. Właśnie miała zamiar rzucić mi się na szyję, gdy nagle, z niewyjaśnionych przyczyn poleciał na przeciwległy chodnik. Po prostu przefrunęła nad jezdnią! Z niedowierzaniem zerknęłam na Deana, który wydawał się bardziej zadziwiony niż ja.
— Jak to zrobiłaś? — w jego oczach było widać zdumienie.
— Ja to zrobiłam?
Blondyn mrukną krótkie "yhym". Mimo iż nie wypowiedział żadnego słowa małam wrażenie, że chciał przez to powiedzieć "nie udawaj, dobrze wiesz jak to się stało". Tyle że, nie miałam bladego pojęcia co przed chwilą zaszło. Podniósł broń i pomógł wstać bratu.
— Nic ci nie jest Sammy?
— W porzadku — odrzekł podpierając się o przedramię partnera próbując wstać — A teraz chodźmy do niej  — wskazał kierunek ruchem głowy.

Córka Zła [Supernatural]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz