Cześć wszystkim! Przepraszamy za naszą nieobecność, ale było trochę zamieszania 😁 Teraz postaramy się dodawać rozdziały szybciej 😁
Ten rozdział został napisany przez melaniemeow13
Zajrzyjcie też na jej profil xx***
Weszłam do środka, próbując zachować spokój. Miałam wrażenie, że serce zaraz wskoczy mi do gardła. Nadjedzie pociąg zwany życiem, tory znikną i wszystko się skończy. Usiadłam na kanapie i przez ten cały czas, wpatrzona w lawendową ścianę, starałam się wszystko ułożyć sobie w głowie.
- Selena! Do jasnej cholery, czy ty mnie w ogóle słyszysz? - Z moich przemyśleń wyrwała mnie przyjaciółka. Wdech, wydech. Wdech i wydech. Wystarczy się odezwać. To nie jest takie trudne, prawda? Można było to porównać do puzzli. Układanka - to było całe moje życie. Czym były problemy? To te elementy, które nigdy nie pasują, więc wszystko się psuje i trzeba zaczynać od początku. I znowu, i znowu...
- Życie mi się wali i gorzej być już nie może - wyjęczałam, chowając głowę w poduszkę.
- Zdajesz sobie sprawę, że jeśli mówisz, że "gorzej być nie może", to wtedy jest jeszcze gorzej? -Przyjaciółka kontynuowała swój monolog, a ja znowu jęknęłam, modląc się o jakąś sensowną poradę.
- Jeśli coś cię smuci, rzuć to. To jak z papierosami, najpierw jest trudno, ale z czasem jest lepiej. - Zdezorientowana oderwałam głowę od puchatego przedmiotu i spojrzałam niepewnie na brunetkę.
- I to ma mi pomóc? Rzucenie tego wszystkiego? Równie dobrze mogę się zabić albo skoczyć na bungee. W sumie, znając mnie, wyjdzie na to samo, więc co to za różnica. Znasz moje szczęście - warknęłam, nieświadomie przytulając się do jaśka.
- Powiem tak. Możesz być w bagnie i tonąć lub patrzeć na to z boku i cieszyć się, że nie jesteś ofiarą. Wystarczy zrobić ruch. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, ale takie jest życie. Są dwie opcje - toniesz i umierasz w męczarni lub się ratujesz i jesteś szczęśliwa. Twój wybór, twoje konsekwencje. - Brązowooka wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo w taki sposób, że nawet najtwardsza osoba na tej planecie zwątpiłaby w swoją siłę.
- Dzięki za radę. Wiesz, muszę coś załatwić, spotkamy się jutro? -powiedziałam, ubierając się w biegu w czarny płaszcz i szal, próbując przy tym nie zniszczyć kwiatowego wazonu, który znajdował się obok.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała zdezorientowana, patrząc jak wychodzę, rzucając przy tym ciche "pa".
Tak, to czas na zmiany. Na lepsze. Zrobię to dzisiaj albo umrę. Utonę w bagnie i nikt mi nie rzuci nawet liny. To idealny moment, by to skończyć. Gorzej, że nie wiedziałam jak mam to zrobić. Nigdy z nikim nie zrywałam.
Z Jamesem byłam na tyle długo, że myślałam, że go znam. Cóż, pozory jednak mylą. Może jednak coś w tym jest. "Wystarczy wykonać ruch". Takie proste, a jednocześnie takie trudne.
***
Szłam ulicą w stronę domu, z oddali widziałam już moje mieszkanie. Niewielki budynek, który od lat się nie zmienił. To miejsce zawsze budziło wiele wspomnień. Niezapomniane przyjaźnie, pierwsze miłości oraz załamania. Czasy, gdy żyłeś beztroską, a jedynym twoim problemem było jaką zabawkę dziś weźmiesz do piaskownicy. To takie dziwne, że w jednej chwili część twojego życia po prostu przeminęła, wraz z bliską ci osobą.
Z przemyśleń wyrwał mnie widok mężczyzny w kapturze. Był wysoki i dobrze zbudowany. Jego rysy twarzy wyglądały groźnie, a samo spojrzenie, gdyby mogło zabijać, już szykowano by dla mnie trumnę.
- Wiesz gdzie znajdę Jamesa? - spytał, a jego twarz nie wyrażała nic. Dłoń miał ściśniętą w pięść. Zdecydowanie mi się to nie podobało
-Nieste...nies...niestety nie wiem. Nie znam żadnego Jamesa - skłamałam, próbując wyglądać wiarygodnie. Chyba się udało, ponieważ nieznajomy spojrzał na mnie ostatni raz i odszedł w zupełnie innym kierunku. Za to ja czym prędzej udałam się w stronę mojego domu. Po chwili spotkała mnie niemiła niespodzianka. Drzwi były otwarte a mieszkanie puste. Połamane stoły, zniszczona kanapa, ogromny bałagan to jedynie cześć tego co ujrzałam po wejściu do budynku. Jamesa jak zwykle nie było, jednak wcale mnie to nie zdziwiło. Zajęta porządkami całego pomieszczenia, uświadomiłam sobie jak bardzo tracę życie na kogoś, kto nie jest wart ani jednego słowa. Rzuciłam szczotką o ścianę gotowa wybuchnąć. W mojej głowie wciąż krążyło zdanie wypowiedziane przez El: "Możesz być w bagnie i tonąć lub patrzeć na to z boku i cieszyć się, że nie jesteś ofiarą. Wystarczy zrobić ruch".
***
Dochodziło południe, a mój "ukochany" wciąż nie wracał. Nie chciałam być tą, która nie może nic zrobić. Pragnęłam, by stara Selena wróciła. Wyszłam na spacer. Jest jednak coś w stwierdzeniu, że świeże powietrze, przyroda i ruch poprawiają humor. Czułam się o wiele lepiej. To tak jakby z każdym krokiem twoje negatywne emocje uciekały.
Robiło się późno, a wiatr stawał się coraz mocniejszy. Niebieskie niebo ogarnęło gwiazdy, a ulice opustoszały. Szłam ponownie znaną mi drogą w stronę domu. Może naoglądałam się za dużo horrorów, jednak miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Przyspieszyłam, cień za mną również. Zaczęłam biec, osoba za mną nie ustępowała. W pewnym momencie usłyszałam krzyk. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że to nie był mój krzyk. Biegłam co sił w nogach, starając się uciec od nieznanej mi osoby. Dotarłam pod blok, wbiegłam po schodach, o mało co się nie przewracając, gdy w pewnym momencie, zobaczyłam napis "Wiem co zrobiłaś. To jeszcze nie koniec twoich koszmarów."
***
Jak wam się podobał rozdział? Jeszcze raz zachęcamy do zajrzenia do autorki tego rozdziału 😘
Następna część pojawi się niebawem xxJeśli ktoś jest chętny napisać rozdział niech zgłosi się do nas w wiadomościach prywatnych lub na Twitterze.
CZYTASZ
Same Old Love || N.H
FanfictionNigdy nie przestanę tego czuć, jestem pewien. Cały czas wypełniasz mój umysł, nie opuszczasz go nawet na chwilę. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś cię zobaczę. Że jeszcze kiedyś będę mógł powiedzieć ci to wszystko twarzą w twarz.