1. Song NaJin

4.2K 228 40
                                    


Szła wzdłuż rzeki Han i obserwowała zachód słońca. Nie wiedziała co robić- działać rozsądnie czy może pomyśleć o swoich marzeniach? Westchnęła przeciągle i zamknęła oczy przystając na chwilę, zwrócona twarzą w stronę promieni słonecznych.

Prowadzić kwiaciarnię mamy czy... zostać tym kim chce być i zawieść jej oczekiwania?  

- Na Jin! - Usłyszała swoje imię. - Co ty tam jeszcze robisz? Chodź, musisz mi pomóc! 

Otworzyła oczy i ostatni raz spojrzała na wieczorną scenerię, by po chwili ruszyć za matką. Ta co jakiś czas odwracała się, aby sprawdzić czy córka idzie za nią. 

Pomiędzy nimi był gruby, solidny mur, którego nawet nie starała się zawalić. Matka dziewczyny chciała być botanikiem, jednak nic z tego nie wyszło i została zwykłą sprzedawczynią kwiatów. Oczekiwała od córki tego, czego sama nie potrafiła osiągnąć, dzięki  czemu Na Jin posiadała dużą wiedzę, której nie miała chęci nigdzie wykorzystać. 

Dotarły do miejsca zwanego ich domem. Weszły do środka i zręcznie omijając wazony z kwiatami i kasę udały  się na zaplecze. Na tyłach sklepu znajdowały się schody prowadzące na piętro liczące dwa pokoje. 

- Weź te kwiaty i zrób z nich ładną wiązankę - poleciła. - Tylko proszę... niech to będzie miało jakiś ład, dziecko. 

- Dobrze... zieloną czy różową wstążkę? - Spytała dziewczyna. 

- Zieloną. Pani Kim powiedziała mi, że jej syn się oświadczył i chciała przynieść ładne kwiaty nowej parze - zachichotała.

Na Jin przeszła na sklep i wzięła parę lilii, podeszła do innego miejsca i zabrała kilka zielonych gałązek. Usiadła na krześle i schyliła się do szuflady biurka w poszukiwaniu zielonej wstążki.

- To świetnie, mam nadzieję, że im wyjdzie - odparła trzymając w zębach gałązkę. - Proszę - powiedziała, podając bukiet matce.

W odpowiedzi dostała uśmiech zadowolenia. Rodzicielka patrzyła na wiązankę oceniającym wzrokiem. 

- Lepiej niż ostatnio, cieszę się - oddaliła się w poszukiwaniu wazonu. - Masz już kogoś na oku? 

Brunetka zaskoczona pytaniem matki zmarszczyła brwi.

- Mamo, nie jestem już w liceum, nie zachwycam się chłopcami, tylko skupiam na... życiu? 

- I dobrze, dobrze... Cieszę się, że masz coś po mnie - uśmiechnęła się. - Będziesz świetna w swoim przyszłym zawodzie. 

- Nie mów tak, proszę... - westchnęła. - Przecież, nie wiem co będzie dalej, a tym bardziej ty, mamo. 

- Jak to nie wiesz? Będę ci pomagać, wtedy na pewno uda ci się odnieść sukces. 

Dziewczyna westchnęła przeciągle, nie mając zamiaru dalej ciągnąć tej żenującej wymiany  zdań.

- Jeśli to wszystko,  to pozwól, że pójdę do siebie. 

Nie czekając na odpowiedź, poszła do swojego pokoju, na piętrze. Białe ściany zapełnione jej rysunkami dobrze komponowały się z balkonem z bluszczem i innymi rodzajami kwiatów. Uwielbiała tam przebywać, w tym miejscu była w stanie odpędzić od siebie myśli typu ''co powiedzieć mamie''. Usiadła w rogu na lnianym krześle, podsuwając kolana pod samą brodę. 

- Ja, Song NaJin, podejmę się ostatecznej decyzji - szepnęła, pozwalając odpłynąć zdaniu w powietrzu. 

***


Krótki rozdział, bo tak bardziej wstęp. Mam nadzieję, że choć trochę zainteresowało was to opowiadanie... Czekajcie na dalsze rozdziały, w których będzie się dużo działo *lenny* 

- Chimchim  

be my morning star Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz