Część Bez tytułu 4

4 0 0
                                    


-John do jasnej ciasnej złaź ze mnie – powiedział zdenerwowany Greg

-To twoja wina, nie mówiłeś że przyjdziesz

- Co z moimi kotletami? - przypomniał Sherlock

-Sherlock, na miłość boską, daj spokój. Chociaż raz zajmij się czymś poważnym.

-Oh, John, kotlety są bardzo poważne, widziałeś kiedyś śmiejącego się kotleta?

John przez chwilę zastanawiał się nad ideą rozbawionego mięsa, ale zważywszy na sytuację w której się znajdywał, nie było to najodpowiedniejsze. Jęczący pod nim Greg wydawał z siebie takie dziwne dźwięki – nie wiadomo czy to radość czy ból – jednak po zastanowieniu postanowił w końcu podnieść się z podłogi z dumą, jak na młodego lwa przystało.

-Dzięki Bogu, John, mogłeś mnie zgnieść jeżeli leżałbyś na mnie dłużej – odparł Greg

-Zaraz zaraz... Czyli co jestem gruby?

-Co

-Tak, tak, właśnie to miałeś na myśli. Nie wiem co mam teraz myśleć Greg. Kiedyś byłeś mi bliski. A co jeżeli ty masz rację. Chyba powinienem przejść na dietę. Pani Hudson, Sherlock, Greg – nadszedł czas zmian.

-Czyli żadnych kotletów? - spytał ze smutkiem w głosie Sherlock

-Nie wiem, Sherlock, co mamy w lodówce?

-Nie chciałbyś wiedzieć co mamy w lodówce John. Dlatego tak rzadko do niej zaglądam. Łatwiej spytać czego nie mamy w lodówce.

-Dobrze, poprawię pytanie. Czy mamy coś jadalnego w lodówce?

-Cieciorka! - krzyknęła pani Hudson!

-Cieciorki nie trzeba trzymać w lodówce pani Hudson. - odparł John.

John po usilnych próbach zgadnięcia przedmiotów znajdujących się w lodówce dał za wygraną i w końcu do niej zajrzał. To co tam zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. A były to...

-Naleśniki! - zawołał radośnie Sherlock.

Po tym, jak zostali sami z John, Sherlock wydawał się spokojniejszy. Mając pewność, że nikt nie zabierze mu kompana do zabawy jego dusza mogła odpocząć. Po czasie jednak znudziło mu się spędzanie czasu w kuchni i postanowił wreszcie wziąć się do pracy.

Oh, SherlockWhere stories live. Discover now