Rano, przy śniadaniu, po które oczywiście trzeba było iść do sklepu, Sherlock myślał o wczorajszej nocy. Nie wiedział gdzie jest i co się z nim dzieje, nie pamiętał nic. Ach, te plastry nikotynowe, to wszystko przez nie. Jedząc kolejnego tosta i popijając poranną kawę, starał się przypomnieć sobie co nieco, bo przecież był wszechwiedzącym człowiekiem, dlatego zadawał sobie tyle pytań. Nagle z obłoków wyrwał go nadzwyczaj spokojny głos jego towarzysza z sąsiedniego pokoju.
- Myślałeś nad swoimi wczorajszymi słowami? – zapytał John z wręcz namacalną nadzieją w głosie – Nadal chcesz to ze mną zrobić?
Sherlock był zszokowany. Nie wiedział, co jego współlokator ma na myśli, a co najważniejsze, co on chciał przez to powiedzieć?! A jeżeli zaproponował mu jakąś niemoralną propozycję pracy w klubie ze striptizem dla gejów? W końcu nie było tam tak źle...
- Wiesz, John, wydaję mi się, że moja głowa nic nie pamięta, więc proszę, powiedz mi po kolei, co ja chciałem do cholery z Tobą robić w nocy? Gotować obiad?
-Piec ciastko, Sherlock. Chciałeś ze mną założyć rodzinę i zrezygnować z twojej posady detektywa konsultanta.
-JA? Z mojego zawodu? Musiałem być chyba naprawdę nawalony...
-Z panią Hudson.
-Pani Hudson w to nie mieszaj, jesteś nieśmieszny.
-Nie miałem takiego zamiaru.
-Let's play murder.
-Naoglądałeś się tych zagranicznych bajek i teraz pleciesz głupoty. Siadaj, pij do końca, zerwij plastry i ubierz się. Oczywiście nie przy mnie – dodał po chwili John, podczas gdy Sherlock już zaczął zdejmować górną część swojej garderoby, która, mówiąc szczerze, niesamowicie go pociągała.
Nagle ku zaskoczeniu wszystkich tu obecnych, do gry wkroczyła...
