Rozdział 3

1.3K 122 91
                                    

- Jak ci się podoba? - zagadała dziewczyna, gdy od pewnego czasu nastała krępująca cisza pomiędzy trójką

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Jak ci się podoba? - zagadała dziewczyna, gdy od pewnego czasu nastała krępująca cisza pomiędzy trójką.

- Jest okej. - odpowiedział jej Stuart, przyglądając się mężczyźnie, który zmęczony staniem przysiadł na fotelu bawiąc się swoim krzyżykiem.

- Mam nadzieję, że szybko się tu zaaklimatyzujesz, no i ta maruda w końcu się ogarnie... - przerwała spoglądając do tyłu na swojego kolegę, który w odpowiedzi wzruszył ramionami. - A z resztą! Jeżeli coś by się działo, zawsze możesz liczyć na mnie. - poklepała lekko podenerwowanego dziewiętnastolatka po plecach i wolnym krokiem ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych. 

- Idziesz już? - spytał barman podnosząc się z miejsca, nie odrywając wzroku od ubierającej się Noodle. 

- Mówiłam ci, że chciałam zrobić próbę. Spokojnie wpadnę jeszcze do was, muszę lepiej poznać Stuarta. - posłała uśmiech owemu chłopakowi i opuściła mieszkanie.

Murdoc po chwili bez czynnego wgapiania się w drzwi chrząknął coś pod nosem i ruszył w stronę kuchni. Natomiast w głowie dziewiętnastolatka przewijało się wiele myśli, których znaczna część była o mężczyźnie u którego mieszka. Skulił się w sobie, słysząc trzaski naczyń oraz przekleństwa.

Stuart dźwignął się z kanapy i uważając na skrzypiącą podłogę, przeszedł dzielącą go od Nicallsa przestrzeń. Uważnie przyglądał się jak wyższy ostrym nożem siekał warzywa nie spuszczając z nich swojego wzroku. Dla niebieskiego świat na chwilę się wyłączył. Patrzył na duże, męskie dłonie, które od przepracowania miały widoczne żyły, oraz to co przykuło najbardziej uwagę chłopaka, malutkie blizny w kształcie kółek.

- 2D pomóc w czymś? - spytał oschle, przerywając krojenie i nachylił się nad niższym, który zdążył się mocno zarumienić.

- Skąd te blizny? - zagryzł wargę widząc jak pytanie zmieniło wyraz twarzy barmana.

- Te? - spytał głupio, a widząc jak kolorowo włosy przytakuję, kontynuował. - Nie mają fascynującej historii. Cóż... mój ojciec nie był dobry w swojej roli. - ponownie wrócił do swojej czynności nie interesując się stojącym obok niego współlokatorze.

- Mój też. - szepnął, co skutecznie podziałało na drugiego, który ponownie zaszczycił go wzrokiem. - Zaczęło się od głupich doczepek i żartów, później te z pozoru nie winne żarciki, zamieniły się w codzienne poniżanie i kłótnie z ostrą wymianą zdań. - spuścił głowę czując na sobie wyczekujący wzrok Murdoca. - Skończyło się na przemocy fizycznej. - dodał znacznie ciszej.

Dalej pamiętał ten dzień. Zwykły, nie odróżniający się od innych. Był w trakcie pisania notatki z matematyki, był wykończony bo po mimo zadania, znowu uciekał przed kilkoma chłopakami, którzy wściekli się o naganę ze strony nauczycielki, która była świadkiem znęcania się nad słabszym. Tylko, że Pot nie prosił się o pomoc, nie chciał jej. Przez to był zmuszony uciekać przed paczką chuliganów, którą na szczęście zgubił i bez obrażeń dotarł do domu. 

Współlokator | 2docOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz