Rozdział 4

1.2K 133 47
                                    

Głośny dźwięk budzika rozbrzmiał w pokoju Murdoca, przez co ten nie chętnie wstał, uprzednio waląc kilka razy pięścią w rzecz, która po chwili ucichła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Głośny dźwięk budzika rozbrzmiał w pokoju Murdoca, przez co ten nie chętnie wstał, uprzednio waląc kilka razy pięścią w rzecz, która po chwili ucichła. Zaspany mężczyzna wyszedł z pokoju kierując się do salonu, w którym był pewien zastać śpiącego jeszcze niebieskowłosego chłopaka. Jednak jego oczom ukazała pościelona kanapa.

- 2D gdzie się schowałeś? - zapytał kpiącą wchodząc do kuchni.

Jednak i tam nie było nowego współlokatora. Na stole były poukładane kanapki tworząc nie równą górkę, która w każdej chwili mogła runąć. Nicalls nie chcąc do tego dopuścić, wziął dwie i zjadłszy je, ruszył do ostatniego pomieszczenia w którym mógł się znajdować nowy. Tak jak myślał, już po chwili do jego uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk wody. Nie przejmując się w jakiej sytuacji mógł zastać Pota, otworzył drewniane drzwi.

- Cholera! - jęknął Stuart chowając się za różowym ręcznikiem. - M-Murdoc co t-ty robisz? 

- Nudzi mi się. - odparł spokojnie, opierając się o ścianę i nie spuszczając wzroku od wystraszonej twarzyczki młodszego. Oblizał usta, wiedząc że ten czyn jeszcze bardziej zawstydzi drugiego.

- Ja jestem zajęty w tej chwili. - odpowiedział trochę śmielej niższy.

- To się pośpiesz, mam dziś wolne nie zamierzam się nudzić. - prychnął czarnowłosy obracając w palcach krzyżyk. 

- W takim razie wyjdź. - poprosił, nerwowo ściskając materiał szorstkiego ręcznika.

Barman po chwili namysłu, prychnął pod nosem kilka nie zrozumiałych słów i wyszedł zostawiając zawstydzonego młodszego w kabinie. 

Po szybkim ubraniu się i kilkukrotnym obejrzeniu w lustrze dziewiętnastolatek opuścił łazienkę i poszedł do pokoju w którym powinny znajdować się przyszykowane przez niego kanapki. Jego żołądek od rana domagał się jedzenia, ale ten postanowił pierw zadbać o higienę, a później rozkoszować się śniadaniem. 

- O księżniczka, raczyła się w końcu pojawić. - odparł Murdoc zakładając nogi na stół. 

Stuart powoli podszedł do współlokatora, a widząc że nie ma co jeść, bo na talerzu walały się wyłącznie pogryzione, nie dokończone kanapki, westchnął i zabrał talerz aby go umyć. Wściekł się, bo myślał, że mężczyzna jest na tyle ludzki, aby zostawić choć jedną, nietkniętą kanapeczkę. Ale się przeliczył. 

- Dlaczego nic mi nie zostawiłeś? - spytał czując obecność drugiego w kuchni, nawet nie musiał się odwrócił, aby stwierdzić, że twarz Nicallsa ozdobiona jest wrednym uśmieszkiem.

- Oj Stuart, naucz się że nie warto wystawiać mojej cierpliwości na próbę. Długo się szykowałeś, a mi się nudziło. Zamieszkałeś ze mną, więc mogłeś się domyśleć, że w moim domu panują moje warunki. 

- Ale nie musiałeś.. - nie dokończył bo obce łapsko zasłoniło mu usta, a ostre pazury przejechały po lewym policzku. 

- Warto abyś nie robił sobie ani mi problemów, bo uwierz nie jestem przyjemny jak się nie potrzebnie denerwuję. - odsunął dłoń od wystraszonej twarzy kolorowowłosego, który natychmiast potarł czerwone ślady na policzku. 

Współlokator | 2docOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz