Rozdział 2

1.3K 137 110
                                    

Od samego ranka Stuart chodził jak na szpilkach nie potrafiąc choć na minute usiąść

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Od samego ranka Stuart chodził jak na szpilkach nie potrafiąc choć na minute usiąść. Do wyjścia zostały jakieś dwie godziny, a po dokładnych obliczeniach Russela, wychodziło na to, że droga do nowego mieszkania mieści się w jakiś piętnastu minutach. Cóż, dziewiętnastolatek miał ochotę już wyruszyć, ponieważ ciekawość nie dawała mu spokoju.

- Stuart, ogarnij dupsko. - odezwał się głos dochodzący z kuchni. - Zamiast spacerować po pokoju usiadłbyś i zjadł ze mną obiad.

Niebieskowłosy, ruszył w kierunku w którym słyszał głos przyjaciela i tuż przy wejściu poczuł charakterystyczny zapach jajecznicy. Wyminął porozrzucane puszki, walające się po podłodze i usiadł naprzeciwko czarnoskórego, wbijając swój wzrok w danie.

- Coś nie tak? - spytał Russel z pełną buzią - Starałem się, a wiesz, że w kuchni to jednak obaj jesteśmy na tym samym poziomie. Może ten twój nowy przyjaciel, będzie ci lepiej gotował.

- Miejmy nadzieję, że lepiej niż ty. - skrzywił się, gdy przeżuwając kęs, coś mu chrupnęło i domyślał się, że była to skorupka, co go wcale nie zdziwiło. Znał bowiem talent kulinarny swój i Hobbsa, na tyle, że skorupki w jajecznicy były niczym w porównaniu z ich innymi potrawami.

- Russ, a jeżeli Murdoc jednak zrezygnuje. - powiedział szeptem, mieszając widelcem w jajecznicy, przez co ta wyglądała jak żółta breja. 

- Wrzuć na luz stary, jeszcze nawet się z nim nie spotkałeś, po rozmowie, będziesz miał pewność jak to się skończy. Idź tam, zrób dobre wrażenie... - przerwał, podnosząc się i zabierając oba talerze. - Mieszkanie gwarantowane. - krzyknął tak, że zamyślony Stuart drgnął, a widząc to Afroamerykanin uśmiechnął się łobuzersko.

***

Nie pamiętał, aby w wcześniejszych latach był, tak bardzo zestresowany. Ręce pociły mu się przez co kilkakrotnie musiał wycierać je o jeansowe spodnie, a nogi miał jak z waty. Mijając ludzi ci patrzyli na niego jak na idiotę, którym z resztą był.

 To nie tak, że był głupi. Posiadał wiedzę książkową, mimo że na takiego nie wyglądał. Uczył się dobrze, tylko spieprzył sprawę kilka lat później gdy chcąc się przypodobać rówieśnikom, zaczął robić rzeczy, których do teraz się wstydzi. Po prostu jest ciamajdą życiową i tyle.

Mijając kolorowe budynki, wypatrywał charakterystycznego niebieskiego z numerem, który jeszcze rano zapisał sobie na nadgarstku. Odwinął rękaw czarnej bluzy i zmrużył powieki. No tak napis był praktycznie nie do rozczytania.

- Świetnie Stuart, rób tak dalej, a w ogóle nie znajdziesz swojego nowego mieszkania, resztę życia spędzić pod mostem, wystawisz Murdoca, który za pewnie teraz czeka i się niecierpliwi. Ah, idiota! - przystanął, rozglądając się nerwowo dookoła. 

- Różowy.

- Zielono - biały.

- O! a tego kolor przypomina moje włosy...

Współlokator | 2docOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz