Rozdział 2

443 31 6
                                    

Nareszcie sobota! Niestety wstałem o 3 w nocy i gdy spojrzałem pod kołdrę, okazało się że jest tam niemiła niespodzianka. Znów śnił mi się Levi i ja w roli głównej... No cóż. Bywa. Wstałem do łazienki upewniając się, że ani mamy, ani siostry nie ma na korytarzu. Wszedłem do pomieszczenia zapalając światło. Iż cały czas siedziałem w ciemnościach, zapalenie w chuj jasnego światła nie było zbyt mądre. Zamknąłem drzwi na zamek i rozebrałem się z nadal przymrużonymi oczami. Odkręciłem wodę. Czułem jak ciepła ciecz spływa po moim ciele. Mój penis nadal stał i chyba nie miał zamiaru opaść z własnej woli. Westchnąłem cicho i złapałem go dłonią. Zacząłem pocierać. Robiłem to coraz szybciej. Doszedłem myśląc o Levim...
-Ja pierdole...- Przeklnąłem pod nosem, gdy uświadomiłem sobie co zrobiłem i jakim pojebem jestem. Namydliłem całe ciało i spłukałem pianę już trochę chłodniejszą wodą. Gdy dotarłem do pokoju z moich włosów skapywała jeszczę woda. Położyłem się z chęcią zaśnięcia, ale mój zjebany mózg zaczął rozmyślać nad tym, jak zagadać i poderwać tego kurdupla. Doszedłem ( hi hi ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) do wniosku że poproszę go o to, aby pomógł mi z chemią a gdy tylko zaczniemy wiecej rozmawiac to ja zaczne sie do niego zbliżać. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem rozmyślając nad tym, jak Levi może całować.

Obudziły mnie ptaki, które właśnie postanowiły urządzić mi poranny koncert... Spojrzałem na telefon. Była 13:27. I tak się kurwa nie wyspałem...  Próbowałem dalej spać, ale nie było to takie proste. Nie wiem jakim cudem,  ale udało mi się wstać. Od razu odblokowałem telefon. Okazało się że Armin coś napisał

OD ARMIN:
Chcesz się dzisiaj wybrać na miasto?

OD ARMIN:
Wstałeś już?

OD ARMIN:
Kurwa Eren wstawaj!!

OD ARMIN:
Eren? Wszystko dobrze? Żyjesz?

Eh ten Armin...  Jeszcze się nie nauczył że w weekendy śpię do 15? Odpisałem mu i zszedłem na śniadanie.

DO ARMIN:
Kurwa Armin spokojnie... Nawet wyspać sie nie dadzą... O której chciałeś się spotkać?

Na dole stała moja mama. Jak zwykle uśmiechnięta... Jak ona to robi? Ja bym tak nie potrafił...
-Hej Eren- powiedziała i uśmiechnęła się jeszczę bardziej.
-Hej mamo. Co na śniadanie?
-Śniadanie?-Mówiąc to roześmiała się - śniadanie bylo o 9 gdy ty jeszcze w najlepsze spałeś śpiochu!
-Bez przesady... Jest weekend...  A właśnie! Wychodzę dzisiaj z Arminem na miasto.
-Tak? A o której?-w tym momencie spojrzałem na telefon. Armin odpisał.

OD ARMIN:
Może kolo 14:30?

DO ARMIN:
Okej ;) To spotkajmy się koło tego sklepu.

-O 14:30
-Dobrze. Armin przychodzi do nas?
-Nie. Spotykamy się na mieście.- Musiałem skłamać co do miejsca spotkania. Oczywiste byłoby że gdybym odpowiedział iż spotykamy się koło sklepu to ona zapytała się którego. Nie mogłem powiedzieć. Tam po raz pierwszy kupywalem papierosy dla mnie i Armina. Na mnie nie zrobiły szału i szczerze mówiąc nawet się mocniej zaciągnąłem. Blondyn natomiast Zaczął się krztusic i poleciały mu łzy. Mimo iż było to dwa lata temu, to pamiętam jakby było to wczoraj. Wyglądało to dość śmiesznie.

Gdy już się ubrałem, umyłem, uczesałem i zjadłem moje późne śniadanie, od razu wyszedłem z domu i skierowałem się  w stronę TEGO sklepu.

Gdy już prawie byłem na miejscu, kątem oka dostrzegłem postać jakiegoś chłopaka. Uśmiechnąłem sie pod nosem widząc jego piekny tyłek. W tym momencie zbladłem. To był...

------------------------
Ohayo!

Tak wiem... Jestem cudownym Polsatem cnie? Tak więc w tym rozdziale napisałam swoją pierwszą zboczoną scenkę!  Mozecie być ze mnie dumni!
No to... Do zobaczenia w nastepnym rozdziale :D
Papa!

Ereri- Jestem pojebanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz