2. Światła, kamera, łóżko... Akcja!

4.9K 223 706
                                    

Uwaga, to jest smut/lemon. Jednym słowem sex i te sprawy. Tak tylko mówie...

Cisza. Wszystko tak jakby ucichło. Nie było słychać tych krzyków dookoła. Tornado, które przybyło, przeniosło się w inne miejsce. Byłem tam tylko ja, i martwe ciało detektywa które trzymałem dalej na rękach. Widziałem jak Ryuzaki powoli zamyka oczy, żeby już nigdy ich nie otworzyć. W mojej głowie od razu pojawiła się myśl "Wygrałem tę walkę, L". Ciało detektywa stawało się coraz bardziej ciężkie. Jeszcze tylko chwila, a jego serce przestanie bić na zawsze.

-Wygrałem, L.- wyszeptałem mu cicho do ucha, tak żeby tylko on mógł to usłyszeć, usłyszeć ostatnią rzecz w swoim życiu...

Nagle usłyszałem donośny krzyk dobrze znanego mi mężczyzny.
-Okej ekipo, dobra robota. Na dzisiaj koniec!- wydarł się jak to miał w zwyczaju nasz kochany reżyser. Jego krzyk można było porównać z okrzykiem godowym wieloryba. Widziałem jak ekipa powoli zaczyna wyłączać kamery i resztę sprzętu. Pomogłem Lawliet'owi się podnieść z podłogi.
-Niezłe ci poszło umieranie Lawliet.- pochwaliłem mojego przyjaciela. Z tą czarną małpą przyjaźnie się już od dzieciaka. Aż dziwne ze jeszcze nie mamy siebie dosyć. Na dostatek, musimy jeszcze grać w tym samym serialu. Los mnie chyba nienawidzi.

-Dzięki, tobie za to niezłe poszło zabijanie mnie. Wiem ze marzyłeś o tym od naszego pierwszego spotkania.- uśmiechnął się przyjaźnie. Zacząłem się śmiać.

-Skąd wiedziałeś?!- udałem zaskoczenie, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.

-W końcu jestem genialnym detektywem.- odpowiedział jakby to było oczywiste.

-Chyba genialnym debilem- przywróciłem oczami, a on udając obrażonego walnął mnie pięścią w bark. -Okres masz czy coś? Już nie mogę sobie po żartować?- odpowiedziałem rozbawiony. On jedynie odszedł w stronę przebieralni, oczywiście nie zapominając o pokazaniu mi środkowego palca zanim przeszedł przez drzwi.

- Ciołek..- powiedziałem pod nosem, z lekkim uśmiechem. Zerknąłem na zegarek, po czym udałem się do przebieralni.

---*---

Parę minut potem przebrałem się z "serialowych ubrań" do tych co nosze na co dzień. Zobaczyłem mojego przyjaciela przy wyjściu, więc szybko do niego podbiegłem.

-Hej, Lawliet! Mogę zadać ci pytanie?- spytałem.

-Po pierwsze, już je zadałeś. Po drugie, nie.- wyszczerzył się do mnie.

-Po trzecie, stul pysk i mnie słuchaj. Wpadłbyś dzisiaj do mnie na chatę?- spytałem lekko rozbawiony.

-Czyżby randka?- zapytał z lekkim uśmieszkiem. Suche żarty Lawliet'a zawsze na propsie.

-Nazywaj to jak chcesz, ale wpadnij do mnie około dwudziestej.- powiedziałem.- Trzeba uczcić to że umarłeś wrzeszczcie w tym serialu.

Młody mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko przewrócił oczami i się cicho zaśmiał. Posłałem mu lekki uśmiech na pożegnanie, po czym wsiadłem do swojego samochodu. Odpaliłem auto i ruszyłem prosto do domu. Muszę się przygotować na wizytę tego jakże ważnego gościa...

---*---

Było już po dwudziestej pierwszej, a mojego przyjaciela jak nie było tak nie ma. Traciłem już powoli cierpliwość, kiedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Otworzyłem je szybko. W ich progu stał czarnowłosy.

LxLight one shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz