#6 Pierwszy pocałunek

670 58 4
                                    

Odkąd dostałam od mojej psycho-fanki kotka, który powinien być martwy, ciągle przebywam w klubie żigolaków. Yoto przywiązał się do mnie i nie chce opuszczać mnie, nawet kiedy nie widzi mnie przez chwilę.

Zabawiałam naszych gości, gdy nagle rzucił się na mnie Honey:

-Koneko-chan. Watashi-chan chce się z tobą zobaczyć - powiedział wieszając się na mojej szyi, na ten widok dziewczęta, które obsługiwałem, rozpłynęły się na ten widok. Nie byłam przekonana, co do tego, żeby się z nią spotkać. Po całym ciele przeszły mi nieprzyjemne ciary - Koneko-chan, wszystko dobrze? - Haninozuka spytał się zatroskany, co wywołało u mnie poczucie winy. Wszyscy hostci...tfu!...wszyscy uczniowie z liceum Ouran nie wiedzieli, co się zdarzyło pomiędzy nią a pierwszoroczną Tsuki.

- A tak, tak. Po prostu nie spodziewałam się, że ktoś będzie na mnie czekał - usprawiedliwiłam się niezbyt przekonana swoimi słowami. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie moment, w którym będę musiała z nią wszystko wytłumaczyć, ale myślałam, że za kilka tygodni, kiedy będę bardziej przygotowana - Już idę. Czy mógłbyś...? - popatrzyła się na panie siedzące na czerwonej kanapie. On zrozumiejąc o co mi chodzi, wykrzyknął wesoło usatysfakcjowującą mnie odpowiedź i przytaknął głową ochoczo. Uśmiechnęłam się na ten widok i zdjęłam go z moich ramion. Mitsukuniego usadowiłam pomiędzy dwoma uczennicami i postawiłam przed nim wielki kawałek ciasta. Na tą niespodziankę westchnął rozradowany i spojrzał z taką miłością na słodkość, która w połowie była już w jego napełnionej buzi - Dziękuję, Honey-senpai. Przepraszam miłe panie, ale muszę się z wami pożegnać - ukłoniłam się, jak na dżentelmena przystało i odeszłam, pozostawiając po sobie rozczarowanie jęki i delikatny uśmiech.

Szłam przez salę z spokojną twarzą. Pod tą kamienną maską uginały się pode mną nogi, a brzuch robił fikołka. Masz dziewczyno, chciałaś być hostem, to teraz cierp! Walka z żołądkiem okazała się zwycięstwem. Podeszłam do odwróconej do mnie Watashi.

- Dzień dobry, Tsuki-san - na mój głos odwróciła się uradowana.

- Koneko-san! Miło Cię znów widzieć - w jej oczach było pełno szczęścia, aż się głupio robiło, że jestem dziewczyną - Jak zawsze piękny... - dodała cicho i niezrozumiale, że trudno mi było zrozumieć co to za słowa.

- Coś chciałaś? - zapytałam i pogłaskałam Yoto, który przed chwilą wystawił główkę z marynarki od mundurka. Miauknął przeciągle i zamruczał na mój dotyk. Fanka spojrzała na kota zdziwiona, ja widząc to dodałam - Yoto się do mnie bardzo przywiązał.

- Yoto? Um... Możemy wyjść? - zapytała spuszczając głowę na swoje buty.

- Moglibyśmy, ale jak widzisz muszę pomóc mojemu klubowi. Nie krępuj się, powiedz zwięźle i na temat - zachęcałam ją, żeby zaczęła już mówić, uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Puściłam kota wolno na podłogę.  Ona zrobiła się czerwona, a wszyscy w sali spojrzeli na nas zaciekawieni. Wydaje mi się, że ma się coś wyda-

- Kocham cię, senpai! - powiedziała cała czerwona i w mgnieniu oka przylgnęła do mnie ustami chwytając mnie za koszule i trzymając ją kurczowo. Zastygłam w ruchu, dopiero po krótkiej chwili dotarło do mnie co się stało, ale Watashi już nie było. Patrzyłam pustym wzrokiem na przestrzeń przed sobą. Podbiegli do mnie Hikaru i Kaoru wraz z przewodniczącym klubu.

- Koneko-san! Wszystko dobrze? Jeśli dorwę tę małą to popamięta, żeby nie całować naszej cioteczki! - groził Tamaki.

- Weźmiemy ją za fraki i tak nią trząśniemy, że... - cała trójca juz planowała atak na Tsuki.

- Uspokójcie się! - postawiłam ich do pionu waląc każdego pojedynczo po głowie.

- AU! Ale masz parę w łapach! - wykrzyknęli jednocześnie.

- Nie jęczcie. To dziewczyna, ja jestem chłopakiem, więc to zrozumiałe, że może się zakochać - powiedziałam przez zęby zbulwersowana - No cóż mogę tu poradzić... prawdopodobnie nic - wzruszyłam ramionami. Dodałam jeszcze ciszej do hostów, którzy chcieli mi pomóc - Ogarnijcie się, róbcie dobrą minę do złej gry - rzekłam i z delikatnym uśmiechem na ustach podeszłam do drzwi, zostawiając osłupiałą widownię. Wzięłam jeszcze Yoto, chowając go za marynarkę na sercu. Ukradkiem wychodząc spojrzałam na Ootoriego.  On też na mnie spoglądał.

Mój pierwszy pocałunek był z kobietą... Z kobietą! - paranoja obchodziła mnie od środka.

Poszłam do męskiej toalety. Tak, męskiej, bo przecież nadal jestem w stroju chłopaka. Weszłam do pomieszczenia i przeszukałam wzrokiem, czy nikogo tu nie ma. Był jedynie tu tylko jeden z pierwszorocznych. Poczłapałam do jednej z kabin z ubikacją i zamknęła się od wewnątrz. Usiadłam na zamkniętym klozecie i westchnęłam przeciągle.

Minęło z kilka minut, aż uczeń wyszedł, a ja zamknęłam oczy, rozkoszując się ciszą. Spod mundurka wyszedł brązowy kociaki, który wspiął mi się na perukę, prawie ją zwalając. Uśmiechnęłam się na ten widok. Nagle, nie wiadomo skąd, usłyszeliśmy głośne klik.

- Cholera...! Nie wyłączyłem głosu...! - usłyszałam ciche klnienie, bardzo znajome.

Wraz z moim mądrym kotem spojrzeliśmy w górę, gdzie znajdowała się czyjąś ręką z telefonem. Szybko wstałam na równe nogi i z wielką mocą uderzyłam podglądacza drzwiami od kabiny.

- Nie wstyd ci, Kyoya!!! Tak dziewczyny podglądać!!! Nie znałam cię od tej strony!! Zboczeniec!! Jeszcze robienie im zdjęć!!! Kiedy, KIEDY siedzą na kiblu, gdzie POWINNA być kultura osobista!!! - naciskałam na bardzo, bardzo ważne słowa, Kyoya nic sobie z tego nie robił, jedynie się kpiąco uśmiechał.

Przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Jego usta były zbyt blisko moich, aż czułam jego ciepły oddech na sobie.

Czy możliwe, że mój drugi pocałunek może być z Kyoyą?

Wstrzymała dopływ powietrza i zaróżowiłam się nieznacznie. Kyoya przybliżał się do mnie jeszcze bliżej, kiedy dzieliły nas milimetry Ootori szybko się odsunął i zrobił mi zdjęcie telefonem. Ja cała czerwona, z kotem na rękach, chciałam wlać Kyoyi za tą zniewagę. On jedynie zarzucił mi ramię i oddalił rękę z aparatem, tak abym go nie dosięgła. Ja zażenowana swoim niższym wzrostem i głupią sytuacją próbowałam dostać się do komórki. W końcu zdesperowana i rozczarowana opuściła większych wysiłków.

- Nienawidzę cię... - powiedziałam zauważając, że jest bliski wybuchu śmiechu. Skrzyżowałam ręce na piersi i poszłam w stronę wyjścia z łazienki.

- Też cię kocham, Koneko-chan. Dzięki za kolejne fotki. Będą się dobrze prezentować w twoim albumie - oznajmił przeglądając zdjęcia na komórce.

- Kolejne?! Jaki album?! - zapytałam odwracając się w zastraszającym tempie. On jedynie przeszedł, obok mnie śmiejąc się pod nosem - JAKIE ZDJĘCIA?!

Kyoya Ootori - Host ||ZAKOŃCZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz