3

403 32 3
                                    

O siedemnastej zaczeli przychodzić goście, wszystko było by w porządku gdyby nie pojawiła się na nim Nina The Killer, tuż przy wejściu rzuciła się na Jeffa obsypywując go całusami po całej twarzy, była na tyle silna, że na ratunek ruszył Toby i Eyelless bo czarnowłosy nie mógł sobie z nią poradzić.

-Złaź ze mnie! - krzyknął, a ja popijałam dziwnie smacznego drinka przygotowanego przez Kagekao. Mówili, że przyszedł potowarzyszyć Jane.

-Tak właściwie to co to jest? - zwróciłam się do tymczasowego barmana.

-Wódka.. Eee... I coś jeszcze, nie wiem. Znam się tylko na winach, kekekeke - zaśmiał się a ja pokiwałam niepewnie głową dokańczając alkohol, był na tyle mocny, że po chwili zaczynało mi lekko szumieć w głowie...

Zeskoczyłam z krzesła i podeszłam do grupki morderców

-Co tam? - zapytałam z ciekawością gdy usłyszałam rozmowę

-Zastanawiamy się czy zerżnięcie Niny to dobry pomysł - odpowiedział Jeff który zarzucił mi rękę na barki przez co lekko się zachwiałam

-Mimo, że napewno bardzo bys chciał, uważam iż to zły pomysł ponieważ po tym mogłaby się od ciebie nieodpierolic do końca twojego życia i... No sam wiesz.

Pare stojących obok mnie osób się zasmiało, razem z nimi ruszylismy do salonu gdzie siedziała 1/3 morderców rezydencji, nie mam zielonego pojęcia jak oni się tam zmieścili... Ale to już nie mój problem.
Grzy przeszliśmy do pomieszczenia uslyszeliśmy kłótnie między Tobiaszem Maskym, zrozumiałam poniektóre słowa chłopaków i znówu stwierdzam, że poszło o błahostkę. To niestety w rezydencji było dość częste, a s piny na popijawie nie są tu potrzebne

-E chłopaki! - krzyknął na całe gardło Jeff motywując wszystkich w domu by się zamknęli, czarnowłosy westnął i upił łyk wysokoprocentowego alkoholu, po chwili podając butelkę mi... Jak na morderce przystało to szklane naczynie było prawie puste.

-Zamknijcie swoje niewyparzone mordy, nie chce dram na imprezie więc laskawie się przymknijcie inaczej Clocky wam je zaszyje! - zbiorowisko ucichło, a ja odpłynełam przypominając sobie pierwsze picie z Jeff'em, zasmiałam się gdy gdy zdenerwowany Slenderman nas przyłapał przyprawiając mnie o zawał serca.

-Co jest młoda? - zwrócił się do mnie właściciel butelki

-Przypomnialam sobie nasz pierwszy wypad do klubu i moje pierwsze najebanie - odpowiedzialam zgodnie z prawdą, na co Jeff również zachichotał prawie wyrywając mi wódkę z rąk

-Lepiej tego nie pij, wtedy to nie skończylo się zbyt dobrze - klasnął w dłonie, zastanawiałam się nad jednym, Jeffrey uczył mnie walki z nożem pare lat temu ale nikogo do tej pory nie zabiła...

-Mam pomysł! - po pomieszczeniu rozlegl się dzwię mojego szczęsliwego krzyku

-Jaki pomysł? - zapytał Jack, a ja zasmiałam się maniakalnie przekiwając glowę w bok, nigdy nie zauwazyłam u siebie takiego stanu, być może to przez alkohol albo cale życie z mordercami

-Chodźmy się zabawic! - czułam zdziwione spojrzenia skierowane w moim kierunku

- Wchodzę w to! - krzyknęła zadowolona Soulless Child wtórując mi psychicznym chichotem, po chwili dołączył do nas The Killer i jego psychofanka. Gdy uspokoiliśmy się Nina zacmokała

-To kiedy ruszamy, towarzysze? - zapytała

-Teraz..

Pov Sky

Czteroosobową grupą wyszliśmy z rezydencji, mimo późnej już godziny skakałam razem z Jeff'em trzymając butelkę wina, a w drugiej mój niezastąpiony, piękny, połyskujący w blasku księżyca który towarzyszył nam w drodze uśmiechajac się, tłuczek do mięsa który juz wiele razy rozbił czaszkę randomowej ofiary.

-Będzie jedzenia na chyba rok! - biorąc plecak myślałam o mięsie które sobie odseparuje od kości, uśmiechnęłam się na tą myśl planując jakie pysznosci wyczaruję z moimi i Jacka umiejętnosciami gotowania. A co do rozbijania czaszek ludzi, jakoś nie przepadam za mózgiem... Ale w najgorszym wypadku zmusze się i zjem.
Przyglądałam się drzewom które przez ciemność z punktu widzenia potencjalnego człowieka wyglądały tak samo, założyłam na oczy gogle które dostałam juz dawno w prezencie od Toby'ego i kazałam grupie przystanąć wsłuchując się w martwą ciszę. Chciałam już coś mówić lecz przeszkodziła mi w tym Loup która przykucneła i twardo dotknęła dłonią ziemi

-Coś jest nie tak... - powiedziała cicho, lecz stanowczo. Zmarszczyła brwi i szybko zamknęła nas w kamiennym iglo, które prawie zostało rozwalone potężną siłą uderzenia.

-Długo nie wytrzyma... A tam jest, jakieś coś.. Nie mogę okreslić co to ale jest naprawde wielkie

- Będziemy walczyć? -Zapytała dotychczas milcząca Nina

-Nie mamy wyboru- rzekłam - nie mozemy pozwolić by... To coś nas zabiło - Na moje słowa Jeff i Nina skineli głową, jednak po chwili oboje się rozesmiali, tych dwoje cos ze sobą łączy, okropnie wkurwiający mordercy którzy nie widzą nikogo na tym swiecie oprócz siebie samych

-Co was tak śmieszy?

- To, że masz tylko tłuczek do mięsa - chłopak starł z siebie wyimaginowaną łzę z kącika oka

-Nawet nie zdajesz sobie sprawy w jak szybkim tępie, dzięki temu cacku - wskazałam na metalowe urządzenie kuchenne - Twoje ciało leżało by bezwładnie na wilgotnej ziemi, a twój mózg wypływał by z rozjebanej czaszki! - swoją jakże drastyczną historią uciszyłam na chwilę tego głąba który wzruszył ramionami

- Te! Może koniec pogaduszek? Mamy coś do załatwienia! - krzyknęła rozwścieczona niewidoma która ledwo radziła sobię z raz za razem rozwalającą się kamienną ochroną

-Wychodzimy! - syknęłam do dwóch kretynów i Lou która tuż po chwili usunęła zabezpieczenie

To co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach...

Trzy metrowy włochaty dwugłowy pies.

- Czy to nie jest czasem pupilek Zalgo? - wtrącił jedyny mężczyzna w tej grupie broniąc się przed atakiem psozarła

-Nie wiem! Jednak nie wygląda zbyt przyjaźnie! - tkaczka ziemi walczyła ile sił, a ja postanowiłam wdrapać się na tego potwora

Po kilku nie udanych próbach w końcu mi się udało, byłam wyczerpana, a z rany na ramieniu sączyła się krew. Położyłam się na grzbiecie gigantycznego psa oddychając ciężko. Po paru minutach odpoczynku postanowiłam się doczołgać na głowę
Łapałam mutanta za sierść, by móc chociaż odrobinę pójść w przód, jednak uniemożliwiał mi ciągły ruch i wiercenie. Słyszałam krzyki z dołu lecz nie rozumiałam słów przyjaciół.

Czarna jak smoła sierść łaskotała mnie w twarz, jeszcze brakuje tego, żebym miała przez to wielkie zwierze jakiegoś syfa w postaci pcheł z piekła rodem. Złapałam się gigantycznej kolczastej czerwonej obroży i ostatkiem sił weszłam na głowę tego zapchlonego kundla..

Gdy zobaczyłam kto stał na szczycie owłosionej góry w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, a ciało dostało drgawek.

-Hoodie? - krzyknęłam szczęśliwa lecz obraz przyjaciela zastąpiła czerń. Zemdlałam?

Ślepa BandytkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz