2

478 33 5
                                    


Pov Sky:

Lou nie wychodziła z pokoju już dwa dni, przez ten czas nic się nie zmieniło, oprócz tego, że jej nam brakowało. Wszyscy strasznie się o nią martwilismy, najbardziej chyba odbiło się na Jeffie, chodził zdołowany i gdyby wzrok mógłby zabić... Slender by już dawno leżał by martwy. Jednak starzec nie był niczemu winien, Loup przecież chciała dowiedziec się cokolwiek o swoich przodkach ... Zaobserwowałam, że Jack kilka razy był u Lou, nie wiem co tam robił. To jej chłopak więc się martwił o nią bardziej niż wszyscy, jednak po odwiedzinach, gdy próbowałam się od niego coś dowiedzieć, spuszczał głowę i szybko mnie wymijał by wspiąć się po ścianie i usiąść w kącie, lub skakał na lodowkę, również na niej siadając. Wtedy nikt z Creepypast nie zwracał na niego uwagi, ponieważ wiadomo było, że poprostu chce być sam. Szczerze nie rozumiem dlaczego poprostu nie poszedł do swojego pokoju.

Gdy zachowanie bezokiego kilkarazy się powtórzyło, wraz z Tobym bylismy na niego źli, w mojej glowie ciągle pojawiało się pytanie "dlaczego ukrywa stan małej mistrzyni"

-Dlaczego poprostu tam nie pójdziemy?! - zapytałam przyjaciela który ostrzył jeden ze swoich toporów, brązowowłosy wzruszył ramionami, po chwili odkładajac broń

-Nie wiem jak ty ale ja już nie wytrzymam, pójde tam... - spojrzałam jeszcze raz na chłopaka, a on tylko przytaknął w moim kierunku. Wywróciłam oczami "od kiedy Tobiasz jest taki cichy?" lekko poddenerwowana wyszłam z pokoju proxy, zamykając drzwi kopnęłam odklejoną brązową wykładzinę na korytarzu. Na moje nieszczęście spotkałam Himeko Ubijcę

-Cześć Soul - przywitała się poprawiając mokre niebieskie włosy

-Soulless Child - poprawiłam dziewczynę i dodałam -To duża różnica, nie mam ochoty ci tego tłumaczyć bo i tak pewnie nie zrozumiesz. Narazie - oddaliłam się od morderczyni kierując się do pokoju niewidomej.
"Weź się wgarść, wdech, wydech, wdech... " drżącą dłonią złapałam za srebrną ozdabianą klamkę pchając drzwi.
Nigdy nie widziałam jej w takim stanie, leżała skulona niczym krewetka, bez ruchu, nie spała, nie odzywała się. Jedyną oznaką życia były jej równomierne oddechy. Wzięłam stary koc z jej łóżka otulając ją nim, usiadłam po turecku za jej plecami i powoli pogłaskałam ją po czarnych włosach

-Hej mała - pomogłam jej wstać, delikatnie łapiąc ją pod pache,  zareagowała bezsilnym jęknięciem powoli wstając

-Przecież nie będziesz leżała tu wiecznie - ułożyła głowę na mojej piersi, a ja owinęłam ją szczelniej kocem.

- To nie koniec świata, jeżeli ktoś z rodziny zaginionych chłopców żyje, to o własnych siłach ich znajdziemy, co ty na to? Tylko najpierw naszym zadaniem jest odnaleźć Briana. Wiem jakie to dla ciebie bolesne... - niewidoma pociągnęła nosem i przykleiła się do mojego ciała jeszcze bardziej. Czuję jak bym obejmowała małe dziecko, mimo, że jesteśmy w prawie tym samym wieku.

Nieodzywając się więcej pomogłam Loup wstać z siadu, zaprowadziłam ją do kuchni gdzie z lodówki wyciągnęłam resztki ze śniadania w postaci paru kiełbasek i jajecznicy na cebuli, odgrzałam posiłek i postawiłam jej pod nos.

- Dzięki, byłam naprawde głodna..

Gdy zjadła, do kuchni przybiegła szczęśliwa Sally w rączce trzymała brązowego misia z jednym okiem

-Lula! - brązowo włosa wtuliła się w niewidomą -Tęskniliśmy! - lekkim uśmiechem przyglądałam się dziewczynce która nie odrywała się od talii Loup.

-Tak, ja też. Sally mówiłam ci, żebyś nie nazywała mnie "Lulą" - prychnęła i odkleiła od siebie dziecko

Pov Loup:

Ślepa BandytkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz