5

73 14 6
                                    

Wsiadłem do samochodu, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Siedzący za kierownicą Liam posłał mi spojrzenie pełne złości, które zignorowałem. Czekałem na jakiekolwiek kazanie dotyczące jego auta, jednak - na szczęście - chłopak nie odezwał się na ten temat ani jednym słowem. Byłem przekonany, że gdyby tylko powiedział mi coś o tym, wolałbym wrócić na piechotę. Inaczej - wracałbym w ten sposób, gdyby powiedział cokolwiek.

Na szczęście Payne znał mnie prawie jak nikt inny. Dlatego nie zadawał zbędnych pytań ani też nie prawił kazań. Wiedział, że wysłuchałem już tego, co miałem wysłuchać i teraz musiałem ogarnąć to wszystko sam, bez pomocy Nialla, Louisa czy jego.

- Mam jechać? - zapytał tylko, na co skinąłem głową. Nie widziałem najmniejszego sensu w czajeniu się na parkingu pod blokiem, Ally i tak nie miała zamiaru ze mną rozmawiać.

Najgorsze w tej sytuacji było to, że dziewczyna była jedną z najbardziej upartych osób, jakie znałem. Bez względu na okoliczności, potrafiła postawić na swoim i trzymać się tego do samego końca. Skoro więc postanowiła sobie ograniczyć kontakt ze mną, wiedziałem, że naprawdę do tego doprowadzi. Ta myśl wcale nie napawała mnie optymizmem...

- Szlag by to wszystko - niemalże krzyknąłem, ledwo powstrzymując się od uderzenia w coś. - Trafia mnie, Liam, rozumiesz? Przecież to wszystko to jakieś cholerne nieporozumienie!

- Nie oczekuj, że zapomni teraz o tym, co zrobiłeś i wszystko wróci do normy - odpowiedział mi podniesionym tonem. Najwyraźniej w dalszym ciągu był na mnie wściekły i tylko czekał na moment, w którym zacznę narzekać. Oczywiście po to, by móc mi wygarnąć. - Wiesz co, Styles? Nie rozumiem cię ani trochę. Miałeś najwspanialszą dziewczynę pod słońcem. W waszym związku pojawiały się zgrzyty, jak to w życiu, ale kurde! Naraziłeś coś tak świetnego dla jakiejś Kate, której głównym celem było rozwalenie waszej relacji?

- Okay, dotarło to do mnie! - przerwałem.

- Nie, właśnie, że nie dotarło - odpowiedział, zatrzymując się z powodu czerwonego światła. - Myślisz, że możesz wszystko. Hej, jestem Harry i jeśli chcę, mogę oszukać wszystkich i wyjść z Kate! Mogę robić co chcę i kiedy chcę, bo wszyscy zawsze mi wybaczają...

Ta parodia mojego głosu była zabawna, jednak w tamtym momencie nie stać było mnie nawet na uśmiech.

- Może i nazwiesz mnie najgorszym przyjacielem pod słońcem, ale cieszę się, że Ally ci nie odpuściła, bo może w końcu coś zrozumiesz.

- Zamknęła mi drzwi przed nosem - mruknąłem, przypominając sobie tę sytuację. Miałem ochotę wymazać to z pamięci, raz na zawsze.

- I bardzo dobrze. Zasłużyłeś na to, Harry. Zachowałeś się jak dupek. Nie mówiąc nic o Kate, która jest milion razy gorsza...

Reszta drogi minęła nam w całkowotej ciszy. Liam podgłosił radio, dając mi tym do zrozumienia, że teraz to on nie chciał ze mną rozmawiać. Bardzo dobrze, pomyślałem sobie, patrząc na to, co działo się za oknem. Deszcz wciąż padał, przez co ludzie chodzili z parasolkami lub w kapturach. Zwróciłem też uwagę na jakąś parę, która akurat wybiegła z budynku w krótkich rękawkach. Młodzi ludzie śmiali się z czegoś, przytulając się do siebie, podczas gdy krople deszczu spływały po ich skórze. Ten widok od razu wywołał lawinę wspomnień w mojej głowie. Ally uwielbiała deszcz. Zapewne, gdybyśmy byli w tamtym momencie razem, złapałaby mnie za dłoń i pociągnęła gdzieś za sobą. Protestowałaby za każdym razem, gdy próbowałbym oddać jej swoją bluzę. Cieszyłaby się tą chwilą jak mała dziewczynka.

Taka właśnie była - cieszyła się każdą chwilą. Starała się czerpać z życia jak najwięcej.

Kiedy wróciłem do mieszkania, Niall siedział na kanapie, oglądając coś w telewizji. Widząc mnie, rzucił krótkie „hej", po czym wrócił do przerwanej czynności. Nawet nie spytał, gdzie byłem, co jedynie utwierdziło mnie w tym, że Liam poinformował naszych kumpli o moich zamiarach. W innej sytuacji zacząłbym się czepiać, zrobiłbym im wielką awanturę. Problem tkwił w tym, że nie miałem na to ani siły, ani ochoty. Wolałem zamknąć się w mojej sypialni i spędzić tam czas do rana.

Cieszę się, że Ally ci nie odpuściła, bo może w końcu coś zrozumiesz. Te słowa zabrzmiały echem w mojej głowie. Usiadłem na łóżku, zastanawiając się nad tym wszystkim. Payne nie był głupi, idealnie wiedział, co mówi. Mimo tego wszystkiego, sam też nie byłem idiotą, dlatego dotarło do mnie to, że miał rację. Nie podobało mi się to ani trochę, wolałbym tkwić w świadomości, że to on zarzuca mi nieprawdziwe rzeczy. Przecież tak byłoby łatwiej - powiedzieć, że Liam to okropny przyjaciel, bo wytyka mi błędy. Łatwiej byłoby powiedzieć: „to nie moja wina, chciałem dobrze". Może i na początku starałem się usprawiedliwić samego siebie w ten sposób, ale przeszło mi. Nie chciałem zachowywać się jak tchórz. Jak jakiś głupek, który nie potrafił przyznać się do błędu.

Może i mój przyjaciel miał rację - ludzie zawsze odpuszczali mi wszystko po jednym „przepraszam". Prawdopodobnie dlatego uznałem, że i w tej sytuacji wszystko mi się upiecze. Tak się jednak nie stało, a ja kompletnie nie wiedziałem, co robić.

Leżałem tak, gapiąc się w sufit. Zupełnie tak, jakby na nim miała być wypisana przynajmniej jedna odpowiedź na milion pytań. Przynajmniej na to, co mam zrobić, aby Ally mi wybaczyła. Potrzebowałem jej.

- Bez ciebie jestem połową serca - powiedziałem nagle, dziwiąc się samemu sobie. Po chwili uznałem, że nie były one puste, ani nic nieznaczące. Tak naprawdę było.

Jesteśmy teraz na dnie, ale niedługo odbijemy się od niego. Z powrotem będziemy na samym szczycie i nie upadniemy już nigdy. Obiecuję ci to, Ally.

•••

Dzień dobry!

Publikuję rozdział szybciej, niż się tego spodziewałam. Jednak ta złość opłaciła się choć trochę...

Jestem ciekawa, jak spodobał się Wam rozdział.

Byłabym wdzięczna za opinie w postaci komentarzy lub po prostu gwiazdki.

Miłego weekendu! x

• Half a Heart • hs Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz