Toby
Wbiegłem do rezydencji i zacząłem wołać.
-Klara! Gdzie jesteś?
-Co się tak wydzierasz?- spytał L.J.
-Widziałeś Klarę?- zignorowałem jego pytanie.
-Tak, wyszła jakąś godzinę temu.
-Muszę po nią pobiec!- po tym stanąłem przed drzwiami z zamiarem ich otworzenia. Jednak ktoś mnie w tym wyprzedził po drugiej stronie. Moim oczom ukazała się piękna twarz Klary. Trzymała torby. Bez wahania przytuliłem ją mocno.
-Przepraszam Cię. Jestem gnojem, ale dałabyś mi tą drugą szansę?
Klara
-Jesteś najlepszym mordercą jakiego znam.- Czułam jak Toby mocniej mnie ściska. Puściłam torby i również go objęłam.
-Gorzko! Gorzko! Gorzko!- nawoływał E.J.
-Jack...- Alex szturchnęła go łokciem. Jack przewrócił oczami.
Odsunęłam się od Tobiego.
-Dobrze, żee...- nie dokończył,a na jego twarzy zauważyłam zaskoczenie.
-Co się stało?- spytałam brązowowłosego.
-C-co ci się stał-ło?- wskazał na moją twarz.
-Aha. Kuźwa. No tak. Nie mówiłam ci... Od śmierci matki ojciec mnie bije i obwinia o jej śmierć...- powiedziałam mu. Jego zaskoczenie zmieniło się we wściekłość.
Odsunął się ode mnie i pobiegł do swojego pokoju.
Toby
Wbiegłem do pokoju. Zgarnąłem z niego moje siekiery. Przymocowałem koło pasa.
Zbiegłem na dół.
-Nie długo wrócę.- powiedziałem gniewnym głosem.
-Toby!- krzykneła Klara.
-Zostaw go. On musi się uspokoić.- powiedziała Alex.
-Ok...
~~~~~~~~~~Time skip~~~~~~~~~
Nareszcie dotarłem przed dom Klary. Zrobiłem "z buta wieżdżam". Drzwi z wielkim chukiem upadły na ziemię. Ojciec Klary obudził się, ale dalej leży na podłodze.
-Wstawaj gnoju.- kopnąłem go.
-Kim jesteś gówniarzu?- spytał pijak.
-Twoim koszmarem.- powiedziałem groźnie.
-Co robisz w moim domu?- wstawał ojciec Klary.
-Niosę sprawiedliwość.
-O co ci kuźwa chodzi?- nie rozumiał mnie.
Uderzyłem go mocno w twarz. On upadł.
-O Klarę! Biłeś ją! Za nic!
-Należało jej się!- krzyknął.
Zacząłem go bić po twarzy. Nie chciałem go zabijać. L.J. lubi torturować żywe ofiary. Chcę żeby cierpiał.
Siedziałem na nim okrakiem i biłem go jak najmocniej po twarzy. Wstałem z niego i otrzepałem ręce z krwi. On ostatkami sił wstał.
-Zaraz ci pokaże!- chciał mnie uderzyć. Gdy jego pięść zmierzała w moim kierunku złapałem ją w dłoni. Uderzyłem go z kolana w brzuch. On zaczął kasłać krwią.
-Nigdy już nie skrzywdzisz Klary.- powiedziałem. Po tym uderzyłem go z pięści w policzek. On upadł. Wziąłem go i zarzuciłem na ramię. Wyszedłem z domu i skierowałem się do lasu.