Twoje Love Story Z Ticci Tobym- Część Ósma

181 12 0
                                    


Toby
-Jesteś pewna? Chcesz zabijać?- spytałem niepewnie.
-Toby, chce być bliżej ciebie. Ja ko-kocham z tobą spędzać czas.- zakłopotała się.
-Ja też kocham z tobą spędzać czas.- odpowiedziałem i ją mocno przytuliłem.
-Gorzko! Gorzko! Gorzko!- nawoływał L.J.
-Co jest z tobą nie tak?!- wkurzyła się Alex.
Ja i Klara zaśmialiśmy się.
-Tooo jak chcę tu zamieszkać to co mam zrobić?- spytała Klara. Dobrze że jest już sobą.
-Porozmawiać ze Slendermanem.
-To może go tu zawołacie?- zaproponowała Klara. Ciągle była spieta i sądzę że to może być przez obecność L.J.
-Myślę że lepiej będzie jak pójdziesz do jego gabinetu.- oznajmiłem.
-To zaprowadzisz mnie tam?- spytała zakłopotana.
-Pewnie.- powiedziałem.
Staliśmy już przed dębowymi drzwiami gabinetu. Klara zapukała do drzwi. Czuła się nadzwyczaj pewnie. Gdy dostała pozwolenie na wejście to bez wachania przekroczyła próg gabinetu.
Klara
-Dzień dobry.- przywitałam się zamykając za sobą drzwi.
-Witaj. Więc co cię do mnie sprowadza?- spytał Slender. Czułam się przy nim bardzo bezpiecznie. Niemalże tak samo jak przy Tobym. To dziwne, że im ufam bo przecież to psychopaci i jak im się coś nie spodoba to mi mogą poderżnąć gardło.
-Zabiłam człowieka. Chcę dołączyć do creepypast. Chcę tu zamieszkać.- w tym momencie zciszyłam ton- Chcę dowiedzieć się co było mojej matce i co mi się dzieję.
-Dobrze jestem w stanie na wszystko ci pozwolić i zapewnić cię, że zrobię to o co prosisz. Ale mam jedno pytanie. Czy chcesz być moim Proxy?
-Proxy?- nie rozumiałam go za dobrze.
-Czyli będę twoim "szefem". Ty będziesz sobie robiła co chcesz, ale ja dodatkowo będę ci wyznaczał zadania.- wytłumaczył.
-A jakie to będą zadania.- dopytywałam.
-Na przyład zabij kogoś. Sprawdź czy nikt się nie pałęta po lesie itp.- powiedział.
-No dobrze. A jeszcze mam jedno pytanie. Kto jak na razie jest twoim proxy?
-Moimi głównymi są Masky, Hoody i Ticci Toby. Reszty na razie nie ma bo wyjechali na misję. Później ci ich przedstawię. Żeby zostać moim proxy musisz sobie wymyślić nazwę. Powiesz mi ją przy kolacji. Za kilka dni zrobisz test Proxy.
-No dobrze. A kiedy ta kolacja?
-Za nie długo. Zawołam was.
A i będziesz miała pokój razem z proxy. To numer 17. Rozgiść się tam.
Wyszłam z gabinetu. Mam już wymyśloną nazwę. Postanowiła wziąć prysznic. Przed tym jednak weszłam do pokoju nr 17. Ukazał się przede mną ładny pokój. To znaczy prawie. Ściany są biało szare. Meble są białe. Panele są brzozowe. Na środku stoi biały stolik, a pod nim szary włochaty dywan. Po dwuch stronach pokoju stoją również białe łóżka piętrowe. Wszystko byłoby ok gdyby nie to że jest tam syf jak cholera. Białe meble przybrały kolor szary od kurzu. Dywan wygląda jakby nie był prany od kilkuset lat. I ogólnie wszystko jest przykryte warstwą brudu. Może nie jestem perfekcyjną panią domu ale nie nawidze przebywać w aż tak brudnym pokoju.
-Ktoś tu musi posprzątać.- powiedziałam do siebie. Znalazłam w jakimś schowku miotłe, mopa, pronto itp. I wzięłam się za sprzątanie.
~~~~~~~~Time skip 2,30 h~~~~~~~
Nareszcie skończyłam. To dziwne, że przez tyle czasu nikt tu nie przyszedł. Postanowiłam zejść na dół sprawdzić co robią. Niestety jedyne co zastałam to ciemność. Jeszcze nie zbyt znałam tego domu więc szukanie włącznika to była mordęga. Potknęłam się o coś i runęłam na ziemię.
-Klara!- usłyszałam przerażony głos Tobyego.
-Zamknij się.- ktoś cicho go skarcił. Zaśmiałam się cicho. Gdy nareszcie znalazłam ten cholerny włącznik bez wahania zapaliłam światło. Moim oczom ukazali się wszyscy mieszkańcy tego domu.
-Wszystkiego najlepszego!!- krzyknęli churem.
Wszystko było przyozdobione serpęntynami, balonami i bibułą. Nie było to jednak jaskrawe i kolorowe, ale w chłodnych odcieniach. Na środku salonu stał wielki stół z jedzieniem. Znajdowało się tam wszystko. Od pierogów, mięsa itd. poprzez smażone nerki? Nie wnikam. Kończąc na gofrach i innych słodyczach.
Co dzisiaj jest za dzień?
-Z jakiej to okazji?- spytałam.
-Dzisiaj są twoje urodziny.- powiedział radośnie Toby.
-Całkiem zapomniałam.- zapomniałam bo przecież nikt nie robił mi urodzin od kilku lat. Łza mi się w oku zakręciła. Wszyscy się tak postarali. Ale zaraz zaraz. Gdzie jest Jeff??
-Wszystkiego najlepszego Klara! Rozpoczynamy balange!!- krzyknął Jeff wbiegając do domu. Wyglądał jakby po drodze okradł sklep z trunkami bo przyszedł z wózkiem sklepowym wypełnionym różnymi rodzajami alkoholów. Ktoś włączył głośną piosenkę. Jeff porozdawał każdemu po piwie. Bez wahania wzięłam trzy łyki alkoholu. Poczułam jego obrzydliwy i gorzki, ale uzależniający smak.
Gdy wypiłam jakąś połowe zachciało mi się do toalety. Odstawilam butelkę na stół i poszłam do łazienki. Załatwiłam swoje potrzeby i umyłam ręce. Gdy spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że nie wyglądałam zbyt ciekawie. Miałam troche rozczochtane włosy. Ubrana byłam w czarne getry i tego samego koloru bluzę. Wzięłam krótki prysznic i postanowiłam ubrać się jakoś "ładniej". W końcu to moje urodziny. Nie zauważalnie poszłam do swojego pokoju. Z szawki wyciągnełam mój ulubiony zestaw ubrań.

Gdy już ubrałam wybrane rzeczy zajęłam się włosami. Upięłam je w luźny kok. Popsikałam się swoimi ulubionymi perfumami i
zbiegłam po schodach. Weszłam do salonu gdzie odbywała się cała impreza.
-No gdzie byłaaaaaaaa- opadła szczęka Tobyemu- woow ale pięknie wyglądasz... to znaczy zawsze pięknie wyglądasz ale teraz to przegięłaś.
-Albo po prostu jesteś pijany- zaśmiałam się.
Wiem, że ładnie wyglądam mój brzuch lubi crop topy.
Przypomniało mi się o piwie, które zostawiłam na stole. Gdy do niego podeszłam zastałam tylko pustą butelkę. Mogłam się tego spodziewać.
-Łoooo wnoszą toooort!- krzyknął Jeff. Mam przeczucie że to on będzie najgłośniejszy na tej imprezie.
Z kuchni wychodzi Slender... Yy to znaczy papa. W każdym razie wnosi niecodzienny tort. Są to gofry przekładane różnokolorowymi kremami. Wyglądał przecudowmnie. Szczególnie, że KOCHAM GOFRY!
-Kto zrobił ten tort?!- spytałam.
-Ja- odezwał się cicho Toby.
-Uwielbiam cię!- na moje słowa brunet się zarumienił.
Papa dał każdemu po kawałku.
Najlepszy (i jedyny) gofrowy tort jaki w życiu jadłam. Po skończonym posiłku przyszedł czas na wódę. Nie chciałam się upić jak każdy na tej imprezie bo chciałam zapamiętać te chwile.
~~~~~Time skip tak z 30min~~~~~
Dziesiąta butelka wódki się skończyła. Ja wypiłam zaledwie 3 kieliszki. Reszta była upita.
-To co zagramy w butelke?- spytał Jeff ciągle rozkręcając imprezę.
-Taaaaak!- krzyknęliśmy chórem. Miałam dziwną ochotę zagrania w tą grę.
Usiedliśmy w kółku na podłodze, Jeff wziął pustą butelkę po wódce i zaczął kręcić.
-L.J! Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Więc masz zjeść jedną surową nerkę.- powiedział Jeff.
-Dawać mi ją tu!- powiedział odważnie L.J. Nie był już taki odważny jak trzymał już wcześniej wspomnianą nerkę w ręce. Wbił swoje ostre zęby w krwisty i świeży organ. Kilka kropel czerwonej cieczy spłynęło mu po brodzie. Gdy pół nerki było już w jego ustach, szybko połknął w całości.
-W sumie nie jest taka zła. Jest trochę jak krwista galaretka.- stwierdził L.J.- wytarł buzię o rękaw.
Teraz to on wziął butelkę i zakręcił nią.
-Tooby. Mój ulubiony yyyy... Ulubieniec! Wybierasz prawdę czy wyzwanie- przeraża mnie trochę ten koleś.
-Wyzwanie!- powiedział odważnie. Mina mu zżedła kiedy L.J już mu zadał to wyzwanie.
-Liż się z Klarą.- powiedział obojetnie. Zdziwiłam się i serce mi podskoczyło do gardła. Gdy spojżałam na twarz Tobiego zauważyłam, że przybrała ona kolor dojżałych buraków. Wyglądał jakby chciał się zapaść pod ziemię. Patrzył się na L.J błagalnym wzrokiem.
-No co? Nie wiesz jak się liże? Mogę ci pokazać, ale chyba nie chcesz tego.- zaśmiał się Jack. Po chwili zaczął nawoływać.
-Gorzko! Gorzko! Gorzko!- wszyscy (oczywiście oprócz mnie i Tobiego) dołoczyli się do L.J.
Toby
-Zabiję cie kiedyś.- syknąłem cicho do niego.
Zamurowło mnie. Motyle w moim brzuchu zaczęły strasznie wariować. Nie mogłem się ruszyć. Nie wiem czemu. Nigdy wcześniej tego nie czułem. Niespodziewanie Klara złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku. Najpierw zaskoczyłem się tym, ale potem oddałem się pocałunku.
~~~~~~~~Time skip 1h~~~~~~~~~
Klara
Zegar wskazywał 2:42 am. Wszyscy (oprócz mnie) byli upici. Nie mieli już sił na tańczenie. W toalecie ciągle ktoś wymiotował. Ja z kolei po 2 butelkach piwa i jakiś 5 kieliszkach wódki nie czuje się tak źle. Toby do mnie podszedł i zaczął seplenić.
-Czeaść słońice. Chceaesz zobaczyć moyjego rumaka?- ledwo go zrozumiałam.
-Toby uspokuj się. Strasznie się upiłeś.
-Ja praktytycznie trzeźziwy jestem.
-Toby prosze chodź spać.- namawiałam go.
-Dobrze księżniżko. Dla ciebie wszysystko.
Poszliśmy do pokoju nr 23. On był wolny i było tam dwuosobowe łóżko.
-Tylko proszę cię, Toby, bez żadnych numerów.
Po tych słowach poszłam wziąć prysznic. Gdy skończyłam to upięłam włosy w luźny kok i ubrałam za dużą męską bluzkę oraz krótkie spodenki. Gdy już poszłam do pokoju zastałam tam Tobyego w samych bolserkach czekającego na mnie.
-To co jeasteś gotowa?- spytał brunet.
-Nie, Toby jesteś pijany. Napewno nie dzisiaj. Chodź lepiej spać.
-Ehhh no dobra.- przekonanie jego nie było takie trudne. Zgasiłam światło i położyłam się koło bruneta. Wtuliłam się w jego tors i zachwycałam się jego jego sześciopakiem.

-Dobranoc Toby.
-Dobranoc Klara.
Pocałowałm go i oddałam się krainie Morfeusza. To była wspaniała noc...

Twoje Love Story Z Ticci Tobym (Zakończone)Where stories live. Discover now