Rozdział 1

183 19 47
                                    

-Ciekawe co jeszcze wymyśli? - pomyślał N'aen. - Przecież zaledwie dwa dni temu wszystko było normalnie. A teraz? Obowiązkowa służba wojskowa, wysokie cła. Królowi Derventowi chyba zaczęło przeszkadzać to, że nasz kraj - Otrivill ma mniejszy dostęp do Oris - głównego źródła dochodów dla obu królestw. Nic dziwnego, skoro król niejednokrotnie przedstawiał swe kontrowersyjne ideologie na temat władania swym krajem przy reszcie królestw. I teraz wdraża to w życie.

N'aen z zawodu był myśliwym, jednak ta profesja nie przynosiła mu wystarczających środków do utrzymania rodziny. Dlatego postanowił zostać łowcą nagród. Czuł się źle z tym, że musiał brudzić się krwią średnio raz na miesiąc, ale zarobek ten spokojnie zapewniał mu godne życie.

Był trzeci dzień po pełni księżyca. Łowca właśnie jechał do pobliskiej wsi, gdy nagle zauważył ogłoszenie przypięte zerdzewiałym gwoździem do dużego dębu. Podszedł i przeczytał ,, Kto ma ochotę na bogactwo i sławę, niech zgłosi się do wielmożnego króla Derventa, i powie: «Paratus sum»''. N'aen po chwili wahania ruszył pieszo do samego centrum królestwa Otrivill.

Gdy do niego dotarł, był już ranek. Na myśl o tym, że ma szansę stać się kimś wielkim, przeszły po jego ciele lekkie dreszcze. Był zmęczony długą podróżą, ale przypomniał sobie, że będzie rozmawiał z królem jego organizm wypełniła ekscytacja i lekki stres. Wszedł do gigantycznego, aczkolwiek skromnego zamku ,w którym przebywał znienawidzony przez ostatnie ustawy Dervent, oraz cała rzesza poddanych. Drzwi otwarły się pod wpływem mocnego pchnięcia. Na postaci młodego łowcy nagród, król i jego poddani zawiesili oczy, lecz po chwili władca rzekł:

-Z jakiej to przyczyny, zakłócasz mój spokój?

-,,Paratus sum'' - Odrzekł młodzieniec.

-Straż proszę wyprowadzić ludzi, muszę pomówić z tym człowiekiem w cztery oczy- rozkazał Dervent - Skoro się do mnie zgłosiłeś, musi ci bardzo zależeć na sławie i majątku.

N'aen lekko kiwnął głową, ale jego twarz była wypruta z emocji.

-A więc - ciągnął król. - Teraz już nie masz wyjścia, musisz przeprowadzić zamach na króla Collinis'a - władcę Krainy Elfów, oraz królestwa Arill.

N'aen zaniemówił, nie spodziewał się tak odważnej decyzji, tylko dlatego, że król chciał prawdopodobnie zyskać większy dostęp do Oris - ziemi niczyjej.

-Jest jeszcze coś - powiedział po chwili przerwy władca. - jeżeli nie podejmiesz się zadania, za chwilę każę władzą skrócić cię o głowę, oraz jeżeli nie uda ci się wykonać tego zadania, bądź w trakcie jego zdradzisz nasze królestwo, czeka cię ten sam los co jego. - Wskazał przez okno, na wisielca.

-Przyjmuję to zlecenie - oznajmił beznamiętnie N'aen.

Mimo dogodnych warunków danych przez króla, N'aen tej nocy nie spał. Rozmyślał nad losami swoimi i królestw. I zastanawiał się, jak przeprowadzić zamach na Collinisie.

Łowca dostał specjalny glejt który umożliwi mu przedostanie się do Aril. Więc nie zwlekał długo, gdy słońce znalazło się w zenicie, ruszył w wyprawę. Towarzyszyła mu osiodłana klacz, prosto z królewskiej stajni. Z braku pomysłu N'aena nazwał ją po prostu ,,Klacz''.

Jechał konno równo dwie noce, co było widoczne po obrzękach w miejscu, gdzie plecy stracą swą szlachetną nazwę.

N'aen był średniego wzrostu i skromnej postury. Na jego głowie często gościł kaptur, który skutecznie zasłaniał większość twarzy. Wiek łowcy nie był nikomu znany. Nie pamiętał swoich rodziców, od młodzieńczych lat wychowywał go wuj. Opiekun nauczył go sprawnie posługiwać się łukiem do polowań, co wynikało z faktu, że był myśliwym. Jednak podczas pierwszej wojny na Oris wuj nie miał tyle szczęścia, co jego wychowanek i został przeszyty deszczem elfich strzał. N'aen przemierzał krainę niczyją, rozglądając się za zwierzyną, którą może upolować, zapewniając mu posiłek. Krajobrazy go otaczające wytwarzały niesamowitą magiczną aurę. Co prawda N'aen nie znał się dobrze na magii, ale zawszę potrafił ją wyczuć, co czyniło go wyjątkowym. Nagle usłyszał wyraźne dreptanie, dobiegające z pobliskiego lasu. Instynkty łowieckie go nie zawodziły, wiedział że to niedźwiedź. Zsiadając z klaczy wyjął swój zdobiony licznymi runami łuk i wyjął jedną zatrutą strzałę. Łowca z idealną precyzją napiął cięciwę i strzelił. Strzała lekkim łoskotem przecięła powietrze. Musiał trafić. Lecz na jego nieszczęście, nadszedł silny wschodni wiatr, który zmienił trajektorie lotu strzały. Czego wynikiem było chybienie. Wystraszony N'aen, agresywną reakcją niedźwiedzia, szybko wskoczył na siodło swojej ,,Klaczy'' i ruszył prosto do królestwa Arill. 

Kraina Elfów była niewielka, aczkolwiek piękna. N'aen podszedł do bramy głównej i napotkał tam dwóch trzymających pieczę nad przejściem Elfów. N'aen stanął pewnie przed nimi, pokazując im glejt.

-Przejście tylko dla Elfów - oznajmił jeden ze strażników.

N'aen powolnym ruchem, ściągnął kaptur. Widoczne były jego jasno zielone kocie oczy, długie blond włosy, oraz szpiczaste uszy. Łowca po raz pierwszy od dekady zdjął kaptur. Ponieważ wiedział, że przez swoją rasę, będzie prześladowany w królestwie Otrivill.

-Proszę zatem - powiedział drugi elfi strażnik.

-Gdzie znajduje się siedziba króla ? - spytał N'aen.

-W głównym pałacu, to ta gigantyczna budowla na wprost - odpowiedział elf.

Łowca szedł wolnym krokiem do siedziby Collinis'a, uważnie przyglądając się całemu królestwu. Kraina Elfów, kontrastowała z szarym, brudnym, oraz niezwykle prymitywnym Otrivill. Elfy żyły tu szczęśliwie i bez zmartwień, czego nie można byłoby powiedzieć o mieszkańcach ludzkiego królestwa.

Po niedługim marszu, N'aen trafił do głównej siedziby. Gdy wszedł tam, zaniemówił. Piękne, starannie wykonane rzeźby zdobiły wnętrze. A po środku tron, na którym siedział wysoki mężczyzna o długich włosach i elfich uszach.

-Witaj Collinisie - powiedział skrytobójca - Nazywają mnie N'aen i mam propozycję nie do odrzucenia.

-Słucham więc- odpowiedział stonowanym głosem król.

-Przysyła mnie król Dervent - zlecił mi zabójstwo ekscelencji – Ale nie zamierzam tego zrobić. Proponuję układ, według którego, musi się rozpuścić wieść o twej śmierci. Wrócę do króla, i powiem, że zadanie wykonane oraz, że powinien wysłać wojska bez uzbrojenia do Oris. Król zważywszy na to, że to zwykły kretyn, pójdzie razem z wojskiem do ziemi niczyjej. A tam zaczeka twa armia, która przeleje krew niegodziwego Derventa.

Po dłuższym namyśle, Collinis zgodził się, w obawie o swe ziemie. Jednak powiedział, że jego żołnierze, dokonają mordu tylko i wyłącznie na Królu Orivill, a jego sprzymierzeńcom zaproponują rozejm. 

Na drugi dzień, całe Angram słyszało o zamachu na Derventa. A N'aen okrył się wieczną sławą, jako bohater elfów i na stałe zamieszkał w Arill. Jednak ten zamach, spowodował krwawą wojnę między Otrivill a Arill, wojnę ostateczną, która na stałe zmieni losy Oris.

OrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz