Rozdział 4

71 15 9
                                    

  Marszałek nosił imię R'ick. Był pół elfem, ale na jego szczęście; nie odziedziczył szpiczastych uszu. Miał żonę - Wei. Małżonka z kolei należała do rasy ludzi. Obaj urodzili się w Otrivill, nie byli z tego powodu specjalnie szczęśliwi, ponieważ gdyby informacje o pochodzeniu R'icka dotarły do królestwa, Dorian osobiście urwałby mu głowę.  

 -Jak ja go nie cierpię - powiedział Marszałek.

-Nie musisz go cierpieć R'ick, ale musisz mu służyć. I prawdę mówiąc, też nie jestem zachwycona z nowego władcy - odpowiedziała Wei.- Już za niedługo, kiedy wykonasz swój rozkaz, będziemy mogli w końcu wyruszyć do Arill. Tam wszystko ułożymy od nowa.

-No dobrze.. Więc ja już się zbieram - oznajmił R'ick.

-Niech Bogowie nad tobą czuwają - dorzuciła Wei.

-Już od dawna nie wierzę w Bogów..

Marszałek przed wyruszeniem w drogę kazał swoim dwóm żołnierzom dokładnie zlokalizować miejsce pobytu rodziny N'aena, a następnie przysłać list, z mapą. Listu jak nie było, tak nie ma. Więc R'ick postanowił ruszyć na własną rękę. I podróżował tak kilka godzin, aż w końcu dotarł do niewielkiego domu w pobliżu karczmy ,,Ówka''. Otworzył powoli drzwi, nie wiedział czego może się spodziewać. Po otwarciu ujrzał, dwa leżące ciała, w pozycji bocznej. Marszałek stłumił krzyk i podszedł cichym krokiem do zwłok. Zwłoki te, przykryte były jakimś materiałem. Odsunął i zobaczył znajomego żołnierza oraz jego przyjaciela.

-Czyżby kolejny przyjechał pytać o informacje mnie dotyczące?-wypowiedział spokojnym głosem N'aen. Przez ciało R'icka przeszedł zimny dreszcz.

-Coś ty im zrobił ! - krzyknął Marszałek.

-To na co zasłużyli - odpowiedział słynny łowca nagród.

-Czym sobie, aż tak zawinili ?

Łowca pokazał na dużą skrzynię i władczym głosem kazał mu ją otworzyć. R'ick podszedł do skrzyni, otwierając ją. Nagle ujrzał w niej, kobietę z poderżniętym gardłem. Po tym przerażającym widoku zabrało mu dech w piersiach. 

-Już wiesz? - spytał z lekką nutką sarkazmu.

-Nie chciałem aby tak było. Nie posłuchali się mnie - odpowiedział  cicho Marszałek.

-Loen przez to będzie miał bliznę na całe życie - powiedział N'aen.

-Kim jest Loen?

-Moim synem. Udało mu się przed nimi uciec, jednak nie wiem dokąd - powiedział elf.

-Dorian cię poszukuje - zmienił temat R'ick.- I muszę mu ciebie przyprowadzić. O ile jesteś gotów.

-To się niestety nie uda. Wiem, dlaczego syn Derventa mnie poszukuje. I nie mogę tu zostać długo. Poza tym muszę znaleźć syna - powiedział N'aen.

-Pomogę ci, ale dobrze by było, gdybyś chociaż znał moje imię. Nazywam się R'ick.

- A więc R'ick. Masz jakieś pomysły dokąd mógł zwiać - zapytał łowca.

-Niedaleko jest karczma. Może tam - odpowiedział Marszałek.

-Mhm.. No dobrze, udajmy się do niej - oznajmił Elf.

Po chwili obaj ruszyli do karczmy. Gdy się tam zjawili, ujrzeli zgubę N'aena. Loen był niewysokim chłopcem. R'ick szacował, że ma około dwunastu lat. Syn łowcy miał wyraźne kości policzkowe oraz leciutko szpiczaste uszy. Marszałek, N'aen oraz Loen zasiedli do karczemnego stołu. I oddali się rozmowom. W pewnym momencie R'ick zapytał, czy łowca mógłby ściągnąć kaptur. Były myśliwy był lekko zdziwiony tym pytaniem. Ale po chwili ściągnął kaptur z niedźwiedziej skóry. Po tym czynie, na twarzy Marszałka można było zauważyć zdziwienie oraz lekką ulgę. Zobaczył elfa o niemal kobiecych rysach twarzy i długich blond włosach zawiniętych za szpiczastymi uszami. R'ick w odpowiedzi, powierzył mu tajemnicę o swoim pochodzeniu. Po tych wyznaniach, rozmowy zaczęły nabierać barw. Nieludzie zaczęli wymieniać się informacjami na temat ostatnich wydarzeń politycznych. Pod skutekiem rozmów postanowili zawrzeć pewien układ. 

OrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz