Rozdział 3

91 13 5
                                    

Niall

Weekend minął tak szybko, nawet nie wiem jakim cudem. Hm, a może dlatego, że cały przespałem? W domu i tak nie miałem nic lepszego do roboty, rodzice jak zwykle zwinęli się z samego rana w sobotę i tyle ich widziałem. Może to nawet lepiej, bo nie zniósłbym tej niezręcznej ciszy, która zapadła między nami już prawie 2 lata temu. Od tych cholernych wydarzeń już nie potrafię z nimi rozmawiać, tak jak dawniej. Kiedyś mieliśmy bardzo dobry kontakt, w każdy weekend odwiedzaliśmy babcię na rodzinnych obiadkach, a teraz uciekają do pracy żeby uwolnić się od problemów, które spadły na naszą rodzinę. Sami zawsze pieprzyli, że problemy trzeba rozwiązywać, a nie uciekać od nich, więc co teraz robią? Jaki dają mi przykład? Izolują mnie od siebie i od całego świata, jakby mogli to pewnie wywieźliby mnie na Alaskę albo gdziekolwiek, byle jak najdalej. Szczerze wątpię, że jeszcze sami ze sobą rozmawiają, ale to ich sprawa, nie moja. Jedyną osobą, która nie traktuje mnie jak trędowatego jest babcia, ale kiedy dowiedziałem się, że lekarz podejrzewa u niej jakąś poważną chorobę, miałem ochotę rzucić się pod pociąg. Życie jest tak pochrzanione, że niech nikt mi nie próbuje wmówić, ile to ma uroków. Nawet jak jedna sprawa się rozwiąże, na horyzoncie pojawiają się kolejne kłopoty. I czym się tu zachwycać?

Spakowałem wszystko co potrzebne i wyszedłem z domu. Minąłem samochód, nawet nie zaszczycając go uwagą. Dziwię się, że jeszcze go nie sprzedali, przecież mówiłem im już milion razy, że nigdy więcej do niego nie wsiądę.

Spokojnym krokiem dotarłem na uczelnię, kierując się do mojej szafki. Wyciągnąłem potrzebne podręczniki i ruszyłem pod salę. Do rozpoczęcia pierwszych ćwiczeń zostało ponad pół godziny, swoją drogą to miały być pierwsze zajęcia z geografii turystycznej. Nie miałem pojęcia czego się spodziewać, chociaż starsze roczniki zachwalały profesora, który wykłada ten przedmiot, a w szczególności jego kreatywność. Usiadłem na ławce koło okna i w plecaku odszukałem mojego notesu, no albo jak kto woli pamiętnika. Tak, tak, prawie 20 letni koleś pisze pamiętnik jak dziewczynka. Znajdziecie tam same brudne sekreciki i odważne komentarze na temat przystojniaków z uczelni.. Ah, ten sarkazm. Tak na poważnie, dostałem go od babci jako "formę" terapii po tym wszystkim, co się wydarzyło. Za żadne skarby nie chciałem zgodzić się na psychologa, więc babcia nakazała zapisywać mi każdą niepokojącą myśl, ale też i te dobre. Tylko w taki sposób mogłem dostrzec czy następuje jakikolwiek progres w moim zachowaniu, czy nadal tkwię w tej czarnej dziurze. Zapisałem wszystko co przyszło mi do głowy i z hukiem zamknąłem notes. Skierowałem się do bufetu po drugiej stronie korytarza i zamówiłem kawę z mlekiem. Zapłaciłem i w momencie kiedy się odwróciłem prawie na kogoś wpadłem. Na szczęście kawa nie wylała się i chłopak, który stał przede mną nie doznał żadnych obrażeń. Grzecznie rzuciłem przepraszam i chciałem odejść pod salę, kiedy zatrzymał mnie uścisk nieznajomego. Już cisnął mi się na usta niezbyt miły komentarz, ale powstrzymało mnie ciche "Niall?". Gwałtownie się odwróciłem i szczerze mnie zatkało. Przede mną stał mój dawny przyjaciel.

- Liam? - O mój Boże, nie widziałem go chyba od końca szkoły, co ja mam mu teraz do cholery powiedzieć?
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj.. - powiedział z zawahaniem. Wcale mu się nie dziwię, ostatni raz jak ze sobą rozmawialiśmy, wykrzyczałem mu, że mam kompletnie gdzieś czy skończę jakąkolwiek szkołę i wszystko mi jedno. A no tak, kazałem mu też spadać na drzewo. Chyba skutecznie go odstraszyłem.
- Um, jednak zmieniłem zdanie co do studiów i tak jakoś wyszło. - Niecierpliwie przestępowałem z nogi na nogę, czekając aż będę mógł się ewakuować.
- To dobrze.. ym znaczy lepiej dla ciebie, wiesz jak to teraz jest, musisz mieć papierek żeby.. ee, sam wiesz. - trochę rozbawiła mnie ta jego niepewność, błagam zachowuje się jakby rozmawiał z królową angielską, a nie z dawnym kumplem.
- Tak wiem, dlatego tutaj jestem. - uśmiechnąłem się do niego - Hm, a jak tam u ciebie leci? - zapytałem od niechcenia.
- W porządku .. wszystko po staremu.. - widziałem, że chciał jeszcze coś powiedzieć, ale ta rozmowa była tak niezręczna, że dał sobie spokój. Spojrzałem na zegarek i z ulgą stwierdziłem, że za 2 minuty zaczynają się zajęcia.
- To dobrze, a teraz będę leciał, za chwilę mam zajęcia. Trzymaj się, Liam. - Spojrzałem na niego przelotnie ostatni raz i odwróciłem się do wyjścia, kiedy usłyszałem jego krzyk.
- Dobrze było cię widzieć, Niall. - zatrzymałem się i z uśmiechem odkrzyknąłem "Ciebie też".

W sali usiadłem w samym środku rzędu. Nie miałem ochoty rzucać się w oczy, ale też chciałem cokolwiek usłyszeć z tego wykładu. Profesor był w trakcie podłączania sprzętu, kiedy do sali wpadł spóźniony student. Prawie zakrztusiłem się kawą, kiedy zobaczyłem, kto jest tym studentem. No, nie naprawdę, jego się tutaj nie spodziewałem. Przede mną stał nie kto inny, jak sam Zayn i co więcej, właśnie wciskał się do mojej ławki. Bez przesady, okej zgodziłem się na jego układ, ale sądziłem, że moja "niedostępność" z marszu go zniechęci. No tak, ale nie przewidziałem tego, że może chodzić na zajęcia do tej samej grupy co ja. Jeeej, wspaniale. Na szczęście chłopak nie zdążył się odezwać ani słowem, bo profesor zaczął wykład. Przez całe ćwiczenia skupiony notowałem wszystkie ważne informacje, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Pod koniec zajęć profesor ogłosił projekt, którym będziemy zajmować się przez cały semestr. 

- Dobierzecie się teraz w pary i ta, która najlepiej zrealizuje projekt, będzie zwolniona z egzaminu, a kto wie, jeśli będzie wyjątkowo dobry może znajdzie się dodatkowa nagroda. Liczę na waszą kreatywność i zaangażowanie. Proszę żeby przed wyjściem z sali, każdy podszedł do biurka i wpisał się na listę razem z osobą, z którą będzie pracował. Tyle na dziś, dziękuję za uwagę. - profesor skończył, a na sali momentalnie zrobiło się głośno. Jęknąłem sfrustrowany, bo wiedziałem co mnie czeka. Nie znam tutaj nikogo i najprawdopodobniej będę skazany na mulata. Odwróciłem się w jego stronę i zobaczyłem jego złośliwy uśmieszek.

- No i co teraz, mój drogi? Zostaliśmy tylko my. - poruszył zabawnie brwiami i pociągnął mnie za rękę.
- Co ty robisz? - syknąłem na niego. Byłem mega zdezorientowany i nie wiedziałem co się dzieje.
- Zamierzasz tu siedzieć do nocy? Dobrze wiesz, że wszyscy dobrali się już w pary i czy chcesz czy nie, musisz zrobić ze mną ten projekt, więc po co przedłużać? Wpiszemy się na tą listę i będziemy wolni.
Z niechęcią wstałem i powlokłem się za nim do biurka. Po wpisaniu się na listę, wyszliśmy z sali na korytarz. Miałem zamiar odwrócić się na pięcie i zniknąć za horyzontem, ale Zayn znowu złapał mnie za rękę.
- Czegoś jeszcze potrzebujesz? - wysiliłem się na sztuczny uśmiech, który wiem, że ani trochę go nie przekonał.
- Teraz, kiedy jesteśmy wspólnikami, musisz mi podać swój numer i poświęcić mi trochę swojego cennego czasu. - Po raz kolejny uśmiechnął się złośliwie i czekał na moją reakcję. Wyciągnąłem rękę i już po chwili wpisywałem swój numer do jego telefonu. Z satysfakcją schował go do kieszeni i zapytał:
- Nie można było tak od razu, kochaniutki? - wytrzeszczyłem na niego oczy, a on jedynie puścił mi oczko. Odwróciłem się i skierowałem w stronę szatni, słysząc głośne "Do zobaczenia na następnych zajęciach, Niall". I już wiedziałem, że ta znajomość będzie ciekawa.

Don't let me fall (ziall)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz