Rozdział l

1.4K 73 6
                                    

Alec siedział w swoim pokoju czytając książkę. W trakcie przekręcania strony usłyszał głośne kroki i głos swojego Parabatai
- Alec! - blondyn wbiegając do pokoju - mamy atak demona na przyziemnego!
Obaj udali się do składu broni. Alec zabrał ze sobą swój łuk, strzały oraz serafickie ostrze. Biegnąc za blondynem spotkał swoją siostrę Izzy, która chwytając bicz dołączyła do nich.

Ulice Nowego Jorku były zatłoczone, więc konieczne było założenie uroku. Ciała przyziemnych okazały się być doszczętnie rozszarpane przez demona. W poszukiwaniu oprawcy ludzi, Nephilim musieli udać się do opuszczonego przez wampiry gniazda - najlepsze miejsce do ukrycia się przed Waylandem, który jednym ciosem ostrza potrafił załatwić 3 demony.

Ku ich zaskoczeniu w budynku nie było demona. Zamiast tego odkryli, że gniazdo nie jest do końca opustoszałe. W rogu jednego z pomieszczeń siedział ciemnowłosy wampir. Miał podkrążone oczy i rany na całym ciele. Alec był pewny, że to on stoi za atakiem na przyziemnych i mimo błagań o litość wampira wyjął strzałę, naciągnął łuk, a następnie wymierzył w ranne Dziecko Nocy. Strzała wystrzeliła i z niewiarygodną prędkością przeszywała powietrze. Jednak nie dotarła do leżącego. Jakaś siła zatrzymała ją podczas lotu. Zdziwionym Nocnym Łowcom ukazał się Czarnowłosy, wysoki czarownik.

- Proszę, zostawcie go. Raphael został pokierszowany przez demona Shaxa w próbie obrony przyziemnych - mężczyzna rozejrzał się po sali w poszukiwaniu strzelającego. Był zaskoczony: jego oczom ukazał się wysoki, czarnowłosy, umięśniony, niebieskooki chłopak.

- Nie możesz go uleczyć? - spytał Jace nie wydając z siebie wyższych emocji.

- Moja magia jest zbyt słaba. Potrzebuje krwi.

- Zabierzemy go do Instytutu. On zrobił coś w obronie ludzi, nie zerwał porozumienia. - ruchem ręki nakazała, by Jace wziął go pod rękę.

Alec podniósł wystrzeloną wcześniej strzałę i miał już iść za oddalonym rodzeństwem, gdy spostrzegł na sobie czyjeś spojrzenie. - Przepraszam, myślałem, że to on był napastnikiem. - W tym momencie z cienia wyszedł przystojny mężczyzna, o ciemnych oczach i cerze.

- Raphael jest dla mnie jak syn

Alec parsknął śmiechem - Syn? Wygląda jak twój starszy brat, albo lepiej - ojciec!

- Patrzyłem jak dorasta pod moimi skrzydłami. To ja co niedzielę wysyłałem go do kościoła i to ja patrzyłem jak cierpi jako młody wampir.

- Przepraszam, wybacz, jeśli cię uraziłem.

- Czasami zachowuję się jak pięcioletnie dziecko. Jestem Magnus. Magnus Bane.

- Alec. - w tym momencie usłyszał głos swojej siostry - Muszę już iść, miło poznać.

Wybiegł z budynku i podążył za rodzeństwem. Magnus zauroczony pięknym uśmiechem chłopaka wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał - Mi też miło poznać - wymamrotał

_________________________________________
Hej! Chciałabym bardzo poznać Waszą opinię na temat mojego ff. Piszcie w komentarzach czy opłaca mi się to kontynuować. Miłego poniedziałku.

Malec - other storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz