rozdział 6

1K 70 12
                                    

Alec poczuł na sobie ręce Czarownika, na swoich ustach jego usta, a w głowie jedno pytanie - co on do cholery robi?!
To miało być zwykłe spotkanie. Normalna lekcja łucznictwa, która nie różni się od żadnej innej lekcji strzelania z łuku. Teraz jednak, przygnieciony ciężarem swojego gościa, leżał na czarnej pościeli. Gdy dotarło do niego, co ten właśnie robi, zaczął go odpychać. Próbował złapać jego zwinne nadgarstki. Mimo wielkiego trudu jednak mu się udało i jednym, zwinnym ruchem przerzucił go na środek łóżka. Ciągle trzymał jego ręce, ale zluźnił nieco uścisk, wpatrując się ze złością w bursztynowe oczy Czarownika. Jego myśli biły się ze sobą, tworząc wielką falę złości i paniki. U chłopaka, oprócz obojętności były to dwa główne odczucia. Jednak, gdy siedział okrakiem nad mężczyzną o pięknych, lśniących niczym kamień szlachetny oczach, zrodziło się w nim coś nowego. Było to zauroczenie.

- Co ty właśnie zrobiłeś? - spytał wciąż wpatrzony w Magnusa. On w jego głosie nie dostrzegł nienawiści jakiej się spodziewał. Był pewien, że Alec nie jest tym, który złamie mu serce.

Mimo oczekiwań nie dostał odpowiedzi na to pytanie. Całkowita cisza i dwie walki - jedna na niewinne spojrzenia, druga w sercu Aleca. Czarownik czuł jednak jak głośno bije jego serce. To nie mogła być obojętność. Szybki oddech musiał znaczyć coś więcej. Podniósł się lekko i szybko, po czym rzucił się na chłopaka, całując jego usta. Tym razem jednak czynność została odwzajemniona. Magnus z każdym kolejnym pocałunkiem słyszał ciche pomrukiwania Nocnego Łowcy. Ten z kolei przygwoździł go do lóżka swym ciężarem i zamknął oczy z powodu przyjemności, jakią mu to dostarczało. Chciał zostać tu całą noc, uwięzić mężczyznę w swoim pokoju. Jednak dzwoniący w kieszeni telefon przerwał mu plany. Niechętnie wyciągnął go z kieszeni, ale nie przerwał tego, co robił, dopóki urządzenie nie zadzwoniło po raz drugi. Oderwał się na chwilę, by spojrzeć na ekran. Była to Isabelle.

- Coś się stało? - powiedział, gdy siadł na skraju łóżka, wciąż głośno oddychając.
- Ostatnio tak często przebywasz w tym nowym mieszkaniu, że nawet Jace zauważył twoją nieobecność.
- Tak, j-ja chwilowo wolę posiedzieć sam. - słysząc ciche parsknięcie odwrócił się na sekundę w stronę siedzącego w ciemnościach Magnusa - Coś ważnego się stało?
- Nie, ale z Jacem i Simonem oglądamy Gwiezdne Wojny, a oni upierają się, że bez gburowatego nie oglądają. Może wpadłbyś?
- Nie, dzięki. Mam lepsze zajęcia - powiedział to z nadzieją, że siostra da mu spokój.
- Może nie tak. Simon usiadł blisko mnie. Bardzo blisko. Ja natomiast upiekłam ciastka i zamierzam poczęstować nimi twojego Parabatai. Lepiej przemyśl swoją decyzję jeszcze raz. - w tym momencie dziewczyna zakończyła rozmowę.
- Cholera - Alec popatrzył na ekran, na którym jeszczę chwilę temu widniał napis "trwa połączenie".
- Musisz iść, prawda? - w słowach Czarownika słychać było rozczarowanie.
- Magnus...ja...ja przepraszam. Moja siostra ma plan zabicia Jace'a.
- Nie, nic się nie stało. Ja i tak już miałem iść. No wiesz, Prezes sam się nie nakarmi.
- Poczekaj, odprowadzę cię do drzwi. W końcu ja też zaraz wychodzę.

Alec poprawił koszulkę i rozczochrane włosy, gdy schodzili po klatce schodowej. Było mu głupio z powodu, że nie może zostać. Po wyjściu na zewnątrz spojrzał jeszcze raz na Czarownika. Wydawał się smutny. Zresztą, on też. Wiedział jednak, że siostra nie da mu żyć, jeśli nie wróci na noc.

- Więc... Miłego wieczoru z rodzeństwem. - ten sztuczny uśmiech bolał w oczy Aleca.
- Ta... - Spojrzał w dół. Nie mógł patrzeć na tę smutną twarz - Em...zaczekaj chwilkę. Jeśli kiedyś chciałbyś wpaść, oderwać się od huku imprez, albo pogadać to...
- Jasne. - teraz jego uśmiech zmienił się w coś pięknego. Nawet oczy zdawały się być weselsze.

Rozeszli się w dwie różne strony. Obaj chcieli krzyknąć w czarne niebo, wylać z siebie to szczęście. Byli pewni, że to najpiękniejszy wieczór w ich życiu.
Upłynęło dziesięć minut, a Nocny Łowca jak i Czarownik znaleźli się na miejscu.

- Czyli jednak Pan "Mam lepsze rzeczy do roboty" zaszczycił nas swoją obecnością! - wykrzyknął wesoły Simon - siadaj koło nas!

Na te słowa Alec podszedł do czarnej sofy i - mimo miejsca - siadł między siostrą, a Wampirem, który mruknął coś pod nosem z niezadowolenia. Po pięciu minutach umysł niebieskookiego skupił się na czymś innym. W swojej wizji widział bursztynowe oczy, skórę o ciemnym odcieniu, ciepłe dłonie wpijające się w jego zimne ciało, czarne włosy z kolorowym pasmem i miękkie usta dotykające każdą część jego ciała. Zaczął przygryzać wargę, co było charakterystyczne w podniecających go sytuacjach.

- Alec! - to głośnowypowiedziane słowo wyrwało go z przemyśleń.
- Co?
- Wołałam cię już cztery razy, a chłopaki zatrzymali film. Mogę z tobą porozmawiać na osobności?
- Ja to zrobię.- Jace wstał i pociągnął brata za rękę.

Wyszli z pomieszczemia, a blondyn uśmiechnął się do swojego Parabatai.

- Zaliczyłeś, co?
- Nie wiem o czym mówisz. Byłem u siebie, czytałem, a nagle zadzwoniła Izzy. Chciała, żebym przyszedł.
- Łączy nas więź. Czułem, że byłeś dziś dużo szczęśliwszy. Jak ona ma na imię?
- Harry Potter - odpowiedział z irytacją w głosie Alec.
- Okay, nie musisz mówić. Kiedyś i tak się dowiem. A teraz chodź. Chyba, że chcesz, żeby ten nerd dalej podrywał naszą siostrę.

Jace miał trafne przeczucie. Na sofie siedział Simon i gładził włosy Isabelle. Chłopak wchodząc do pokoju w ciągu kilku sekund siadł między nimi i wpatrzył się w film.

____________________________________________
Ave! Podoba się? Dajcie znać, głosujcie. Jeśli nie, to proszę o krytykę
Xoxo

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 02, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Malec - other storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz