rozdział 3

915 62 1
                                    

    Mineły dwa dni odkąd Raphael Santiago opuścił instytut. Myśli Aleca nie mogły się pozbierać. Myślał nad tym, że może nigdy więcej nie zobaczyć czarownika, z którym bardzo chciał się zaprzyjaźnić - czuł, że dzięki niemu jego życie nabiera koloru. W sumie nie dziwiło go to, gdyż barwy w jego myślach były tak naprawdę wspomnieniami niebieskich pasemek Magnusa, które z powodu intensywnego koloru bardzo zapadły mu w pamięć. Myślał nad tym w piątkowy wieczór, będący wolnym z powodu braku ataków Przeklętych. Jednak przemyślenia czarnowłosego zostały przerwane przez młodszą siostrę.

- Alec, może masz ochotę wyjść ze mną i Jacem do baru, albo klubu? Zresztą stwierdzając po dzisiejszym entuzjaźmie Jace'a to chyba nie jest pytanie...

- Izzy, wiesz, że głośni Przyziemni i alkohol to nie mój klimat - odparł chłopak odkładając zeszyt splątany sznurkami, by po wyjściu siostry schować go pod łóżkiem.

- Jeśli nie chcesz żebym wróciła do instytutu z jakimś noobem-przyziemnym, to radzę ci się pospieszyć - rzuciła wychodząc.

Czarnowłosy wstał i zajrzał do szafy, która wyglądała jak garderoba grabarza. Wyjął z niej czarną koszulkę, czarne spodnie i kurtkę ze sztucznej skóry. Przy wyjściu z pokoju spojrzał na dwie pary butów - czarne, które brał na polowania i glany tego samego koloru - najwyżej ktoś dziś oberwie z metalowego czuba - powiedział wybierając te drugie.

Przed instytutem czekało na niego elegancko ubrane rodzenstwo.

- Alec...- zaczeła Isabelle, której przerwał blondyn.
- Kochana, cieszmy się, że idzie. Nie ważne w czym, oto moment, w którym Alexander Gideon Lightwood dobrowolnie (albo i nie) idzie na imprezę. - wymamrotał śmiejąc się Jace.

Weszli do klubu pełnego Przyziemnych. Alec odłączył się od Jace'a i Izzy. Siadł przy barze.

- Whisky z lodem - w tym momencie zauważył Magnusa, który siedział trzy krzesła dalej. Alec nagle przypomniał sobie o swoich chęciach przyjaźni z czarownikiem - dwa razy - dodał.

Otrzymawszy od barmana dwa kieliszki przysiadł się do chłopaka o bursztynowo-zielonych oczach.

- Hej - powiedział podając mu kieliszek z trunkiem - co tu robisz?
- Myślę, że to samo co ty, Nocny Łowco - powiedział spoglądając na Aleca - przyszedłem się rozerwać.
- Izzy od dawna twierdzi, że poderwanie dziewczyny to dla mnie...magia - powiedział to słowo, gdyż zaszedł zbyt daleko, by mógł się wycofać - więc może gdy się upiję...
- Widzisz tamtą w czarnej sukience? - przerwał mu czarownik
- Tę brunetkę?
- Tak. Podejdź, zagadaj, mogę nawet dać ci radę - nigdy nie mów, że ma za duże odległości między zębami.
Alec spojrzał na niego pytająco, a ten dokonczył- potem to ty możesz mieć zbyt duże szpary.
Alec zaśmiał się, odszedł od stołu i zaczął rozmawiać z dziewczyną.

Magnus obserwował go z zaciekawieniem. Głównym jego celem było dostrzec, czy Alecowi podobają się dziewczyny. Tego nie był pewny, ale wiedział jedno - podrywanie ich nie idzie mu za dobrze.

___________________________________________

Ave! Jestem...żywa? XD
Piszcie jak podoba Wam się nowy rozdział. Możecie dać też ocenkę ;)
PS. Kolejny może być troszkę zagadkowy xD

Malec - other storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz