rozdział 4

830 54 1
                                    

- Może innym razem - odpowiada zrezygnowany Alec po nieudanej próbie poderwania pięknej Przyziemnej - teraz ty.

Magnus przytakując wstaje, przeczesuje lewą ręką rozczochrane, czarne włosy i stawia pierwszy krok w kierunku niskiej dziewczyny o niebieskich włosach. Jego towarzysz w ostatniej chwili szarpie go za rękę przyciągając do siebie.

- Stój. To Demon. Zmiennokształtny.

- Więc chodźmy za nim - odpowiada Czarownik

- My? Ty zostajesz. Poszukam Izzy i Jace'a. To my jesteśmy od zabijania Przeklętych. - Alec wyrzuca z siebie te słowa wściekły, że bursztynooki mógł w ogóle zaproponować taką niedorzeczność.

- Mam tu tak stać i patrzeć?

- Poszukaj Jace'a i przekaż mu, że będę w starym magazynie, bo tam poszedł. Sam go nie pokonam.

Nocny Łowca zmierza ku magazynowi. Naciska na klamkę, a jego oczom ukazuje się sterta kabli, zepsute głośniki i masa szklanych butelek. Ściany pomieszczenia są szare. Między regałami, które są zapchane zapasami alkoholu, stoją drewniane stoliki. Chłopak dostrzega przy jednym z nich czarną postać. Jest w niego wpatrzona, praktycznie przeszywa go wzrokiem. Jedyną reakcją na ten widok jest sięgnięcie po strzałę. Zaraz, ale po co komu strzały na imprezie? Alec zdaje sobie z tego sprawe dopiero wtedy, gdy Demon, który przybrał kształt ślicznej ciemnookiej dziewczyny zaczyna się zbliżać. Jedyną jego bronią jest piętnastocentymetrowy scyzoryk w kieszeni i metalowe płytki na czubach glanów. Zaczyna uciekać, by móc schować się za regałem i poczekać na swojego Parabatai. "Ale skąd on ma mieć broń?" myśli niebieskooki. Teraz wszystko w jego rękach. Wyjmuje scyzoryk i podbiega do potwora. Usiłuje rozerwać mu tym gardło, jednak wie, że bez serafickiego ostrza nie da sobie rady. Napastnik powala go na podłogę i kładzie stopę na jego klatce piersiowej uniemożliwiając mu tym samym oddychanie. Nocny Łowca zaczyna się dusić. Z czasem braknie mu sił i tlenu na wyrwanie się spod nacisku. W momencie gdy jego oczy zaczynają łzawić z bezradności jego oczom ukazuje się kłębek błyszczących niebieskich iskierek, który uderza w Demona z taką siłą, że ten upada i wierzgając zamienia się w proch.

- Magnus... - wydusza z siebie niebieskooki próbując odzyskać oddech.

- Nie mogłem znaleźć Jace'a. Rafael powiedział, że już dawno się stąd wynieśli, z powodu sporu blondasa z jednym z Wampirów.

Alec wstaje i patrzy na swoją koszulke. Jest cała poszarpana. - W takim razie oni nigdy się nie dowiedzą - mówi uśmiechając się szeroko do Czarownika.

- Przydałoby się ją zmienić - mówi pokazując na górną część garderoby Nocnego Łowcy - jeśli chcesz mogę dać ci jedną z moich. Mam ich wiele, a to jest Brooklyn, praktycznie mój dom.

Alec uśmiecha się i przytakuje. Razem ze swoim kompanem wychodzi z baru zostawiając za sobą rozchuczanych nastolatków. Idąc opustoszałymi ulicami rozmawiają o wielu drobnostkach. O kolorach, kotach, perfumach i słodyczach, które są uwielbiane przez obydwu.
Po krótkiej, ale bardzo ciekawej rozmowie wchodzą do mieszkania o bardzo bogatym wystroju.

- Ładnie tu - rzuca Alec, by zabić ciszę.

- Rozgość się, przyniosę ci koszulkę, która choć trochę przypomina tę.

Po odejściu bursztynookiego do nóg chłopaka podlatuje włochata kulka. Ten bierze ją na ręce i głaszcze zachęcony jej mruknięciami.

- Ta będzie dobra? - wróciwszy podaje czarny T-shirt swojemu gościowi - przymierz!

Alec zdemuje swoje dotychczasowe górne odzienie i zakłada czyste. Pachnie ono właścicielem. On natomiast jest wpatrzony w klatę Nocnego Łowcy.

- Daj, wyrzucę tę. Chyba na nic ci się już nie przyda - wypowiada Magnus ocknąwszy się po zobaczeniu ósmego cudu świata.

Błękitnooki podaje mu porwany ciuch, a Czarownik znika za drzwiami ciemnego pokoju. Po chwili wraca i pyta młodego chłopaka, który wygląda nieziemsko w koszulce przylegającej do jego ciała, czy napiłby się drinka.

- Nie, dziękuję. Muszę już iść. Wystarczająco wypiłem w barze z tobą.

- Więc żegnaj, Alexandrze - odpowiada Magnus, który miał nadzieję na dłuższy pobyt gościa.

Zbliża się do drzwi, kładzie rękę na klamce i już ma otwierać, gdy nagle, jakby pod wpływem silnego ciosu odwraca się do właściciela mieszkania.

- Zapomniałem ci podziękować. Jak mogę się odwdzięczyć za uratowanie życia? - pyta czarnowłosy.

- Nie jest to konieczne. Chociaż w sumie...nigdy jeszcze nie miałem okazji nauczyć się strzelania z łuku. Może chciałbyś pokazać mi jak to się robi?

Alec jest zdziwiony tą propozycją, ale zgadza się po chwili.

- Przyjdę po ciebie za tydzień w piątek o 20.00. A teraz naprawdę muszę spadać. Izzy będzie wściekła. Dobranoc, Magnusie.

- Dobranoc, Alexandrze.

Chłopak opuszcza dom Czarownika i udaje się w kierunku Instytutu. Magnus kładzie się na łóżku po przebraniu w piżamę i myśli o następnym spotkaniu z pół-aniołem o niebieskich jak przejrzysty ocean oczach. Jest zniecierpliwiony tym, że musi czekać na kolejne spotkanie aż 7 dni, ale jest również szczęśliwy, że do takiego w ogóle dojdzie.

____________________________________________

Ave! Jak spędziliście święta? Ja miło, choć mało było w nich szczęścia. Podoba Wam się ten rozdział? Dajcie znać w komentarzu i czekajcie na następny.
Xoxo, pozdrawiam wszystkich fanów Maleca

Malec - other storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz