Rozdział 2

1.1K 62 4
                                    

    W Nowojorskim Instytucie, na białej pościeli, ubrany na czarno leżał ciemnowłosy i nieprzytomny wampir. Obok jego łóżka siedział nerwowo przytupując  nogą wysoki i przystojny czarownik, którego wyraz twarzy mówił sam za siebie - był zatroskany. Za każdym razem, gdy Isabelle przychodziła, by zobaczyć jak się ma "pacjent" , czarownik pytał i słuchał z wielkim zainteresowaniem o stan wampira.

    Była 22:00. Magnus spodziewał się Nocnej Łowczyni, która przyjdzie po raz ostatni przed snem opatrzeć rany. Jednak to nie Isabelle się zjawiła. Był to Nephilim, który jeszcze wczorajszej nocy mierzył grotem strzały w głowę półmartwego Dziecka Nocy.

- Iz mnie przysłała. Kazała sprawdzić co z nim - powiedział to, a jego oczy zabłyszczały kolorem bezchmurnego nieba - mało brakowalo, a teraz byłby tylko pyłem...i to z mojej winy

- Nikt cię nie obwinia - odrzekł Magnus spokojnym głosem - byłeś zdezorientowany

   Niebieskooki uśmiechnął się. Podszedł do rannego i położył na jego czole chustkę zmoczoną wodą, a ten pod wpływem wilgoci na jego ciele poruszył się i jęknął cicho.
 
   - Myślisz, że dojdzie do siebie?
   - Mam jeden sposób by go uleczyć, w końcu jestem czarownikiem. Podaj mi rękę - w tym momencie wystawił swoją prawą dłoń, a Alec ujrzał masę pierścionków i bransoletek oplatających jego nadgarstek - twoja siła pozwoli mi na jego uleczenie.
   - A co jeśli jestem zbyt słaby?
   - Nie ma słabych Nocnych Łowców - odparł Magnus i pstryknął palcami wolnej ręki, a wokół niego pojawiły się niebieskie, migotające języki podobne do ognia - gotowy?
- Tak

   Magnus czerpiąc energię z anielskiej mocy Aleca uzdrawiał Raphaela przesuwając ręką nad jego ranami. Nie trwało to długo. Skaleczenia i oparzenia zaczęły znikać, jego skóra odzyskiwała dawny, blady kolor. Czarownik był wyczerpany, jego siła ulatniała się z każdą uleczoną raną. W pewnym momencie Alec ścisnął jego dłoń tak mocno, że Magnus był w stanie zakończyć przelewanie energii na wampira. Opadł na kolana i zaczął nabierać tchu, który spowrotem napełnił jego płuca.

- Dziękuję, Alexandrze.

Malec - other storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz