Prolog

1 0 0
                                    

0

-Porywasz się mój drogi chyba za głęboką wodę jak dla ciebie.

-Hmm A do jakiej głębokości mogę zejść?

Siedziała przy oknie paląc papierosa. Wyglądała niezwykle uroczo kiedy białe Ledy powieszone nad jej biurkiem oświetlały jej piękne czarne włosy

-Chyba po tylu latach odkryłeś, że twoje życie nie zrobiło z ciebie znakomitego nurka?

-Po tylu latach? Jak na razie odkryłem, że wszystkie moje większe plany doszły do skutku.

-Weź mnie nie wkurwiaj nawet. Zaraz mamy trening zbieraj się.

Wstała z parapetu miała bardzo brudne pośladki widać było, ze dawno nie czyściła tego pokoju ale cóż nie wypada pannie mówić gdzie ma białe. Nieważne po czym i nie ważne jak dużo

-Nie idę dzisiaj na trening. Nie chce mi się

-Oho Zaczęło się uciekanie od wszystkiego co dalej? Depresja? A może kurwa samobójstwo?

-Eh. Czasami wole być zupełnie sam. Bezradnie tańczyć na granicy zła..

-No niestety masz talent do tańczenia więc ruszaj dupsko i chodź.

-Czemu nie chcesz uszanować mojego zdania?

-Bo się kurwa o ciebie martwię rozumiesz. Dwa tygodnie minęły dopiero a ty jesteś nie do poznania .

Dopaliłem papierosa nie odzywając się. Miała racje, ale nie mogłem jej tego przyznać co by to dało? Super poznała by prawdę okej. Zamartwiała by się. W końcu jest moją przyjaciółką ale potem i tak sam sobie poradzę. Będzie wtedy szczęśliwa. I teraz można zadać sobie kluczowe pytanie. Czy ja też będę szczęśliwy ?

-Nie idę. Uszanuj to okej?

-Eh wiesz co będę u ciebie po dziewiętnastej. Powiem trenerowi że jesteś chory, ale Igor. Dasz mi sobie pomóc.

-Nie obiecuje

-Wiesz, że i tak dasz

Pocałowała mnie w policzek. Ja zostałem na patio jej domu i spokojnie popijałem wodę. Nie tykam alkoholu

Nie tykam alkoholu

Nie tykam alkoholu.

List I

„Hej. Mój Pierwszy list wiec będzie trochę miał braków, ale dajmy radę wszyscy razem może z tego wyniknie plus. Ten list dedykuje moim rodzicom. Dobremu dzieciństwu chyba najbardziej. Rzadko kiedy na całe szczęście pojawiał się w moich wspomnieniach smutek. Nawet nie wiecie nie podejrzewacie Jak dzisiaj po tylu latach was za to nienawidzę. Jestem teraz słaby psychicznie. Wiem to, czuje to i myślę o tym. Dzieciństwo było wspaniałe ale przyszedł ten dziewiąty rok życia. To nie jest nikogo wina, że ta się stało. Nigdy nie miałem żalu do ojca,że akurat zmarł w tym momencie. Wiem, nie potrafisz się z tym pogodzić nawet osiem lat po tym wypadku. Daj w końcu sobie odpocząć ożyć postaw swój świat na nowo. Nigdy już pewnie tego nie zrobisz. Będę siedział w bólu zresztą ty nie lepiej. Po dziewiątym roku życia zakończyło się moje dzieciństwo pamiętasz? Zaczęłaś pić. Nowi chłopcy. Przelotne związki jakieś nowe znajomości złe znajomości, Mamo jesteś wartościowa. Pamiętaj tym bo możliwe że już tego ode mnie nie usłyszysz.

Synek

Potem byłem na siebie zły, ze nie poszedłem na te zajęcia. Powinienem wszystko wytańczyć. Może bym nawet poczuł się lepiej. Najważniejsze by było to, że nie kończył bym trzeciego papierosa siedząc na tej altance.

-Boże a kiedy zaczynam myśleć, że nie istniejesz zawsze dasz powód by tak nie myśleć. Proszę nie znikaj. Nie teraz kiedy czuję, że kurwa znów odchodzisz.

Wstałem ze stołu na altance powoli kierowałem się w stronę przystanku. Za 15 minut powinien się zjawić jakiś autobus. Zacząłem się bawić zapalniczką mając w głowie poczucie bezradności. Nie wytrzymałem. Rzuciłem zapalniczkę gdzieś w kt tego obskurnego przystanku i zacząłem tańczyć na drodze która chyba nigdy w życiu nie widziała prawdziwego asfaltu. Tańczyłem bez opamiętania jakiego kol wiek. Bez melodii bez niczego. Byłem tylko ja i moje kroki. Nie liczyło się dla mnie wtedy co mówią. Nagle poczułem skurcz jakiego nigdy w życiu nie miałem. Jęknąłem i klęknąłem na drodze. Poparzyłem na nią. Nikogo nie było a autobus ma być? Ciekawe czy już nie pojechał. Wtedy się to nie liczyło tylko ta przenikliwa bezradność. Nigdy nie powinno się tańczyć bez rozgrzewki. Nieważne jakiej. W końcu odpuścił Patrzę na zegarek. Zostały mi dwie minuty do odjazdu. Usiadłem sobie spokojnie na ławeczce biorąc tą nieszczęsną zapalniczkę i puszczając sobie „tańczące Eurydyki" Zabrakło do ideału papierosa. W końcu podjechał. Jak zawsze spóźniony. Wszedłem pewnym krokiem. Jakimś cudem nie było ścisku

-Dokąd?

-Emm Szczytno

-trzy złote

Podałem pieniądze dziesięcio i dwudziesto groszówkami. Kierowca jak zwykle w takich sytuacjach popatrzył na mnie jak bym mu co najmniej zabił matkę spytał się czy odliczone i rzucił drobniaki do kasy. Usiadłem przy oknie włączając w słuchawkach muzykę. Nogi mi cały czas chodziły. Kurwa teraz naprawdę zaczynam żałować, że nie poszedłem na te jebane zajęcia.

Ja Igor GodlewskiWhere stories live. Discover now