☆9☆

60 9 3
                                    

-Tak, to na pewno ta różdżka - Powiedział lekko zażenowany Ollivander, a ja nadal próbowałam wyjąć tego morderczego włosa z mojego gardła. W końcu mi się udało.

-Ekhem - Kaszlnęłam - Ile płacę..? 

W tym momencie drzwi od sklepu otworzyły się, a w nich stanął mój wujek.

-Chloe, masz już różdżkę? - Powiedział szybko - Tak, masz - Opowiedział za mnie.

Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć schylił się po woreczek z galeonami który w tej chwili leżał na ziemi przez to, że wypadł mi kiedy prawie się udusiłam. Położył go na ladę, chwycił moją dłoń a następnie wybiegł razem ze mną ze sklepu.

-Wujku, o co chodzi? - Zapytałam zdziwiona.

-Kupujemy sowę. 

-Co?! - Spojrzałam na niego jak na idiotę. 

-Dla Cho. Obiecałem jej w urodziny, że następnym razem gdy będziemy na pokątnej to kupie jej tą sowę, bo cały czas marudziła, jak to bardzo ona chce ją mieć. Problem w tym, że Saki nie za bardzo lubi sowy, ale..  - Na chwile przerwał - Przeżyje - Zaśmiał się. 

-Ale.. Dlaczego chcesz kupić ją ze mną, a nie z Cho?

-Jest z Agnes... - I wszystko jasne - Po za tym, niech się cieszy z "niespodzianki" którą sama kazała mi zrobić.

-Okej, rozumiem. A więc gdzie idziemy? 

- Do Centrum Handlowego Eeylopa,  Sakura strzeże się tego miejsca jak ognia, chociaż nie wiem czy nie strzeże się mniej ognia. - Powiedział Jing.

Razem z moim wujkiem udaliśmy się do sklepu z sowami znajdującym się w północnej części ulicy. W między czasie Jing opowiadał mi o zwierzętach które można mieć w Hogwarcie. Z jego opowieści dowiedziałam się, że on w młodości posiadał kota - Korniszona, imię kreatywne, jak jego nadawca. Jednak nie było to zbytnio pożyteczne... Całe dormitorium w kocich odchodach. Jednak Jing całym sercem kochał swojego Korniszona. A potem poznał Sakurę.

Gdy już znaleźliśmy się przed sklepem z sowami, zaczęłam zastanawiać się, czy ciocia boi się sów, które wisiały w różnokolorowych klatkach na zewnątrz, czy tego, że te miejsce jest dość mroczne - prawdopodobnie dlatego, że sowy to zwierzęta nocne.

Weszliśmy do sklepu. 

Wnętrze było małe i słabo oświetlone, a w środku nie dało się nie zauważyć klatek z licznymi rodzajami sów, przez które w sklepie było dosyć głośno. 

Nagle poczułam, jak coś łapię mnie za bluzę i  zaczyna ją "gryźć". Odwróciłam się i zobaczyłam wielką, grubą rudo-brązową sowę.

-Kur..! Co za bydle! - Wykrzyczałam przerażona. Ta sowa jest na prawdę straszna... Jeszcze ta "twarz" pojawiła się tak znienacka..

Mój krzyk najwyraźniej zwrócił uwagę właścicielki sklepu - kobiety o czarnych, kręconych włosach do ramion i śniadej karnacji. Wyglądała na ok. 35-40 lat. Była zdziwiona, ale zauważyłam że delikatnie się uśmiechnęła. 

-W czymś pomóc? - Powiedziała kobieta z zza lady.

Nie zdążyliśmy nic odpowiedzieć, bo do sklepu dosłownie wbiegła moja kuzynka.

-Ha! ma... - Nie dokończyła, ponieważ w ułamku sekundy wleciała na nią mała sówka uderzając ją tym samym w twarz. Cho byłą zdziwiona i lekko wkurzona. Ja na jej miejscu na pewno zareagowałabym inaczej... Chociaż nie ma co się bać takiej małej sówki, tamte coś wyglądało jak wielka, groźna klucha, a na dodatek próbowało się pożywić moją bluzą! 
Zwierzę w skutek upadku zaczęło spadać, ale Cho idealnie je złapała. Moja kuzynka przez chwile wpatrywała się na sowę z troską w oczach, aż w końcu przemówiła. 

new beginning; harry potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz