Było ciemno, a na niebie błyszczało tylko kilka pojedynczych gwiazd, w dodatku ledwo widocznych. Za oknem stało dumne, sporo starsze od niego drzewo. Wychylający się zza parapetu chłopak, usilnie wypatrywał czegoś w mroku, podczas gdy jego wzrok powoli, stopniowo przyzwyczajał się do otaczającej go nocy. W końcu zauważył drobną, znajomą sylwetkę, przemierzającą dobrze im obydwu znaną wytartą ścieżkę, tę samą już od kilku ładnych lat. Uśmiechnął się do siebie. Szybko wrócił do pokoju i ostrożnie, cicho otworzył drzwi, po czym wyszedł na korytarz i zszedł po schodach, uważając przy tym, żeby się na nich przypadkiem nie zabić. Znalazł się parterze i starając się nie wydawać przy tym zbyt głośnych dźwięków, nacisnął klamkę od drzwi piwnicy i pociągnął ją ku sobie. Przystanął w przejściu patrząc jak drobna sylwetka powoli przeciska się przez niewielkie, znajdujące się w pomieszczeniu okienko, lądując po chwili w niemal całkowitej ciszy na podłodze. Chłopak z triumfalnym uśmiechem spojrzał na stojącą przy wejściu do piwnicy osobę.
— Jak zwykle bez szwanku! — powiedział cicho, wpatrując się w przyjaciela i pokazując znak zwycięstwa.
Jakby co najmniej wygrał wielką bitwę, a nie przebiegł niezauważony w środku nocy do domu sąsiadów. No ale cóż... I to było sporym wyzwaniem. Gdyby zostali przyłapani, mogliby się już nie zobaczyć. Mikołaj podszedł do Igora i uściskał go przyjacielsko, fukając cicho, gdy złote kosmyki chłopaka połaskotały go w nos. Bez większych ceregieli obaj wyszli z piwnicy i starając się być jak najciszej, ruszyli po schodach na piętro. Mikołaj pamiętał doskonale ten dom. Zawsze czuł się w nim dobrze. Nawet teraz, gdy legalnie nie wolno było mu tu przebywać, obecność jego przyjaciela sprawiała, że każde miejsce stawało się swojskie, jeśli i on tam był. Chłopak z niejaką nostalgią przejechał palcami po beżowej ścianie korytarza, uśmiechając się pod nosem na wspomnienie, jak razem z Igorem porysowali ją całą świecowymi kredkami, gdy mieli po siedem lat. Igor stuknął łagodnie Mikołaja w ramię, wytrącając go tym samym z zamyślenia. Mikołajowi dość często zdarzało się bujać w obłokach. Otworzył drzwi do swego pokoju i po chwili razem do niego weszli. Ostrożnie je za sobą zamknął, starając się by charakterystyczne kliknięcie, rozległo się na tyle cicho, na ile było to możliwe. I nagle wszystko było znowu na miejscu. Ciemny pokój, delikatny powiew wiatru wpadający do pomieszczenia poprzez otwarte na oścież okno, jeszcze z wtedy, gdy ryzykownie się przez nie wychylając, wypatrywał w ciemności Mikołaja, starając się przedrzeć wzrokiem przez panujący na zewnątrz mrok, by móc popatrzeć jak ten pokonuje dystans jaki dzielił dom Igora od domu jego przyjaciela. Igor czuł się w towarzystwie Mikołaja najbardziej naturalnie, bardziej nawet niż jak był tylko sam ze sobą. Z ciemnowłosym wszystko stawało się takie bardziej normalne, przebywanie z nim było równie niewymuszone co oddychanie. A nie myśli się przecież o tym jak się bierze i wypuszcza oddech, prawda?
Mikołaj odetchnął głębiej, wpatrując się w czerń nieba, które było widać przez otwarte okno. Jasne firany lekko falowały, poruszane delikatnym wiatrem który wpadał do pomieszczenia. To był zdecydowanie ten klimat, który Mikołaj uwielbiał najbardziej. W takich momentach czuł się niemal magicznie, tajemniczo, niecodziennie. I tak niewiele mu było trzeba. Tylko Igor i jego pokój! Podszedł do łóżka swojego przyjaciela i rzucił się plecami na jego pościel. Rozłożył szeroko ręce i uśmiechnął się z błogością do białego sufitu. Po chwili poczuł lekki chłód na brzuchu. Podniósł głowę i zauważył, że podwinęła mu się koszulka, zapewne gdy tak klapnął plackiem. Prędko zaciągnął ją z powrotem, jakby coś go miało zaraz ugryźć w odsłoniętą skórę. Zerknął na przyjaciela, układając się na boku i głaszcząc dłonią pysk tygrysa, który widniał na pościeli.
— To miejsce jest najlepsze — powiedział po chwili z szerokim uśmiechem.
Igor patrzył z rozbawieniem na Mikołaja, który w jego pokoju czuł się jak u siebie. Przyzwyczaił się do tego faktu na tyle, że już nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Okręcił się w kółko na swoim ulubionym fotelu, stojącym tuż przy jego biurku z ciemnego drewna. Podciągnął nogi, siadając na nim po turecku i przechylił lekko głowę, uśmiechając się. Cieszył się, że jego przyjaciel lubił to miejsce, on sam w jakiś sposób był do niego przywiązany. Być może przez to ile czasu tu razem spędzili? Ciemnowłosy znał prawdopodobnie równie dobrze każdy kąt tej sypialni, co on sam. Wiedział o ukrytych miejscach, o czasopismach znajdujących się pod miękkim materacem jego łóżka, o tym jak przy otwartym oknie czasem słychać dźwięki jakie wydawał dzwonek wietrzny znajdujący się tuż przy framudze. Siedzieli tak i milczeli, nie potrzebując słów, by się zrozumieć. Bycie obok siebie w zupełności im wystarczało.

CZYTASZ
✔ Po Zmroku
Tiểu Thuyết Chung"Jestem zakochany. Dziwne to uczucie, kochać kogoś". Po zmroku świat stawał się tajemniczy. Po zmroku był czas tylko dla nich. Dla rozmów przy świetle gwiazd. Historia dwóch przyjaciół i ich nocnych spotkań, ukazana w formie krótkich scen. Tworzone...