Scena V

304 47 16
                                    

    Dziś, po raz kolejny spędzali noc w pokoju Mikołaja. Tym razem jednak nie zamierzali bawić się mazakami, więc w pokoju paliła się lampka nocna, rzucająca łagodne, żółte światło, sprawiając, że w sypialni panował przytulny klimat. Igor wpatrywał się w przeczytany przed chwilą wiersz Mikołaja. Przyjaciel przed chwilą wyszedł do łazienki, więc blondyn korzystając z jego nieobecności, przebierał ze znudzeniem w jego rzeczach. Przypadkiem trafił na zeszyt z jego wierszami. Jako, że Mikołaj wiele razy pokazywał mu swoje dzieła, Igor bezczelnie wziął do ręki notatnik i zaczął go kartkować. Większość wierszy brzmiała znajomo, kilka z nich znał nawet na pamięć, jednak znalazło się kilka utworów, których jeszcze nie widział. Wiedział, że nie powinien ich czytać bez zgody Mikołaja, jednak ciekawość przezwyciężyła poczucie winy. Wiersz który właśnie przeczytał, ukazał mu przyjaciela w zupełnie innym świetle. Igor wpatrywał się pustym wzrokiem w zapisaną czarnym piórem kartę. Czuł, jak policzki palą go żywym ogniem. Na jego ciele pojawiła się gęsia skórka, choć czuł intensywne ciepło. Teraz uzmysłowił sobie, że z pewnością nie powinien czytać tego wiersza. Jego oczy lśniły, czuł się niekomfortowo. Igor zamknął na moment oczy, próbując przeanalizować to, co właśnie przeczytał, ale marnie mu to wyszło. Zacisnął mocniej dłonie na zeszycie, aż pobielały mu kłykcie. Nie wiedział... Nie miał pojęcia, że Mikołaj miał w sobie tyle uczuć. Tyle pasji, emocji... Tyle spopielających pragnień. Igor czuł się dziwnie. Ten wiersz ukazał mu stronę Mikołaja, której kompletnie nie znał. Czuł się przez to bardzo dziwnie. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, wewnątrz przeszywały go iskry. Wręcz czuł tą namacalną potrzebę, intensywną tęsknotę i żądzę, która wypełniała w całości każde zdanie, słowo i literę tego, co właśnie przeczytał. I nie wiedział skąd to niepokojące wrażenie, że przedmiot tego utworu, przesiąkającego nie tylko erotyzmem, ale i niespełnioną potrzebą, był mu jak najbardziej znany. I dlaczego... Dlaczego niektóre opisy przypominały mu ich własną relację? Igor zatrzasnął raptownie zeszyt.

    Tymczasem niczego nieświadomy Mikołaj właśnie wychodził z łazienki. Od razu skierował się do swojego pokoju, stąpając na palcach, unikając zdradliwych miejsc, w których podłoga skrzypiała, gdy się na nią stanęło. Z uśmiechem na twarzy otworzył drzwi do swojej sypialni i pierwsze co rzuciło mu się w oczy, gdy już znalazł się w środku, był Igor, trzymający w dłoni jego zeszyt. Jego sekretny zeszyt, w którym były rzeczy, których przyjaciel z pewnością nie powinien czytać. Nigdy. Mikołaj stanął jak kołek i przez moment po prostu wpatrywał się w Igora z mieszaniną strachu i zaskoczenia. W ciągu kilku sekund przez myśl przebiegło mu multum pytań. 

    Co przeczytał? Zobaczył TEN wiersz? Domyślił się? Co zrobić? CO TERAZ?

    Dopiero po chwili zwrócił uwagę na samego Igora i odpowiedź przyszła sama. Przeczytał. Te rumiane policzki, zaciśnięta pięść, gęsia skórka... Ta dłoń delikatnie przyłożona do ust, jakby w niemym okrzyku... To wszystko świadczyło o tym, że Igor poznał treść, która nie była dla niego przeznaczona. Mikołaja oblał zimny pot. Sparaliżował go strach, jakiego jeszcze nigdy nie czuł. Z drugiej strony był zły. Nawet jeśli znali się tak dobrze, Igor powinien najpierw spytać, czy może to przeczytać. Nic, absolutnie nic nie dawało mu prawa do grzebania w prywatnych rzeczach Mikołaja. Nic nie dawało mu przyzwolenia do grzebania w jego pragnieniach, w jego marzeniach, wyobrażeniach. Mikołaj  miał ochotę nakrzyczeć na Igora, obrazić się. Jednocześnie miał ochotę uciec z tego pokoju i schować się gdzieś, gdzie Igor go nie znajdzie. Ale jedynym do czego był w tym momencie zdolny, było stanie i wpatrywanie się w przyjaciela, trzymając rękę na klamce drzwi, które przed chwilą za sobą zamknął. 

    Minęła dłuższa chwila, nim będący pogrążonym w swoich myślach Igor zauważył, że już od jakiegoś czasu nie znajduje się w tym pokoju sam. Uniósł roziskrzone, błękitne oczy, krzyżując je z przeszywającymi go, wypełnionymi strachem, ciepłymi, ciemnobrązowymi tęczówkami przyjaciela. Gwałtownie wstał z krzesła na którym właśnie siedział. Otworzył usta, chcąc się odezwać, wydukać jakieś przeprosiny, powiedzieć coś. Cokolwiek. Ale nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. I co więcej, nie wiedział nawet co mógłby powiedzieć. W jaki sposób mógłby wyrazić skruchę. Mikołaj wyglądał, jakby właśnie zawalił mu się na głowę świat. Przez jego twarz przepływała cała gama emocji. Negatywnych. Igor nie potrafił nijak zareagować. Tkwił w miejscu, jakby wrósł w ziemię, wpatrując się w oczy stojącego przy drzwiach bruneta. Zamknął usta i wbił wzrok w ziemię. Miał wrażenie jakby minęło kilka minut, ale w rzeczywistości upłynęło zaledwie parę, dłużących się w nieskończoność, sekund. 

✔ Po ZmrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz