Wyszłam z domu. Byłam ubrana w to samo co przy poprzednim morderstwie. Tym razem pochłonęła mnie ekscytacja. Chciałam zobaczyć tego palanta całego we krwi, cierpiącego...
Stanęłam przed jego domem. Wślizgnęłam się przez okno. Chciałam żeby miał niespodziankę. Siedział przy stole. Jadł kanapkę? Tak chyba to była kanapka... Możliwe że z masłem orzechowym. Stanęłam tuż za nim i przyłożyłam nóż do jego gardła. On, nie wiedząc kto i dlaczego przerywa mu posiłek, warknął. Brzmiało to trochę jak odgłos który wydaje czajnik, ale cóż, starał się. Lekkim ruchem ręki dałam mu do zrozumienia że ma wstać. Ten niechętnie to zrobił. Zaprowadziłam go na strych. Miałam szczęście ponieważ krzesło już tam stało. Usadziłam go na nim i przyłożyłam lufę do jego głowy. Szybkim ruchem wyciągnęłam linę z torby. Owinęłam nią szyję mężczyzy, uniemożliwiając mu wstanie. Związałam mu ręce oraz nogi. On ciągle patrzył się na mnie morderczym wzrokiem. Stanęłam przed nim w pełni okazałości. Nagle zobaczyłam błysk w jego oku. Widocznie zdał sobie sprawę kim jestem. Jak można by było zapomnieć o tak nieudanej akcji... Zabicie sześciu osób, nie okradnięcie domu, nieudolna próba zabrania mnie do niewoli a na końcu ucieczka przed policją. Więcej z tej akcji było strat niż pożytku... Ale zapomnijmy o tym. Ważne było teraz to że mogłam z nim robić to co zechce.
Zaczęłam od wyrywania paznokci oraz zębów. To było takie przyjemne gdy wydzierał się w niebogłosy. Następnie zabrałam do ręki kwas. Zaczęłam powoli wlewać mu go do oczu. Byłam zaskoczona bo coś zabulgotało i wydało śmieszny odgłos. Hihi. Wzięłam do ręki nóż i tak jak ostatnio na brzuchu ofiary wycięłam 6 ludzików. Po świetnej zabawie zostało mi jeszcze wiele możliwości, ale poczułam się głodna. Zostawiłam nieprzytomnego mężczyznę i zeszłam na dół w poszukiwaniu pożywienia. W lodówce znalazłam kiełbasę. Lepsze to niż nic. Łapczywie wepchnęłam ją sobie do ust. Zniknęła po trzydziestu sekundach. Udałam się w dalsze poszukiwania czegoś do przegryzienia. Niestety, za dużo nie znalazłam. Postanowiłam że mogę kontynuować zabawę z nowym ,,kolegą". Gdy weszłam na strych okazało się że mężczyzny tam nie ma. Uciekł. Nie wiem jakim cudem to zrobił. Był mocno związany, ślepy a do tego pociachany na brzuchu. Szybko wybiegłam na zewnątrz w poszukiwaniu mojej zguby. Nie miałam pojęcia w którą stronę mógł pójść. Nagle zobaczyłam coś co mozolnie się porusza między drzewami. Tak. To mój uciekinier. Pobiegłam w jego stronę. Naskoczyłam na niego i przygniotłam do ziemi. Zaczęłam go dusić. Ostatnie słowa które usłyszał przed straceniem przytomności to: Nikt mi nie ucieknie...Oto koniec części III. Mam nadzieję że się spodobało :D.
CZYTASZ
Nikt mi nie ucieknie...
Misteri / ThrillerHistoria kobiety skrzywdzonej przez życie. Chce ona sama wymierzyć sprawiedliwość.