Ktoś kiedyś powiedział, że ludzie mają cztery życia. To znaczy, że jak umrzesz to odrodzisz się jeszcze raz. Jeśli ktoś ma ostatnie życie i umrze jego dusza odchodzi do nieba, zapominając o wszystkim. Niestety tak było w przypadku mojej matki. Miała ostatnie życie, podobno miała zapisane długie życie, bardzo długie życie. Ja za to urodziłam się na tym świecie dopiero pierwszy raz i nie miałam zapisanego długiego życia. Według tego tam, miałam odejść dość wcześnie, ale nikt nie wiedział jak wcześnie. Teraz już wiem, o jaki mu wiek chodziło. Ten dzień należał do jednych z najlepszych, a były to moje dwunaste urodziny. W szkole świętowaliśmy ten mój wyjątkowy dzień. Przyszła po mnie moja kochana i jedyna w swoim rodzaju mama. Wracałyśmy dłuższą drogą do domu niż zazwyczaj. Poszłyśmy do mojej ulubionej kawiarenki, w której mieli pyszne ciasta, które robili zawsze na miejscu. Mieli tam również pyszną gorącą czekoladę z piankami marshmallow. Zasiadłyśmy w tej kawiarence przy dużym oknie. Zamówiłyśmy sobie słodkości, dla mamy szarlotka na ciepło z lodami domowej roboty i Latte, a dla mnie prawdziwe Tiramisu i do tego ta pyszna gorąca czekolada z piankami mashamallow i polane karmelem. Śmiałyśmy się z jej żartów oraz moich głupich przygód w szkole. To było najlepiej spędzone popołudnie. Taki prezent by mi wystarczył, ponieważ spędziłam te piękne chwile z osobą, którą kocham ponad życie i była nią moja mama, która zrobiła by wszystko abym była tylko uśmiechnięta. Po mimo iż była już siedemnasta nie robiło się jeszcze ciemno. Jednak postanowiłyśmy już wracać, bo droga do domu była długa, a jak będziemy nią kroczyć może się ściemniać, a niestety mieszkałyśmy w trochę niebezpiecznej okolicy. Po ciemku lepiej się tam nie włóczyć, zwłaszcza że nam mogło by się coś stać. W sumie to wszędzie czekało coś na nas. Jeśli wiecie o czym mówię. Życie jest pełne niespodzianek, co nie? Wracając, szłyśmy dość zatłoczonymi ulicami, w końcu byłyśmy w środku Seulskiego miasta. O tej porze ludzie wracają ze szkoły, z pracy lub do niej idą. Szłam z mamą za rękę, bo mogłam się zgubić, co z tego że znałam całe to miasto i umiałabym sobie poradzić sama trafić do domu, ale wolałabym się jednak nie gubić. Stałyśmy na krawędzi chodnika i wraz z innymi ludźmi czekaliśmy przy pasach na zielone światło, które by oznaczało że możemy przejść zgodnie z prawem na drugą stronę. Gdy zielona lampa się zapaliła wszyscy wraz z mamą ruszyliśmy na drugą stronę. Ale w połowie drogi wszyscy zaczęli uciekać przez co zrobił się chaos. Nie wiedziałam co się dzieje. Zostałam rozłączona z mamą. Stałam na środku ulicy i szukałam jej wzrokiem z przerażeniem w duszy. Wokół mnie biegali ludzie. Usłyszałam jedynie wielki hałas, pisk opon, przeraźliwe krzyki ludzi. Poczułam jak ktoś mnie popycha do tyłu. Upadłam na rozgrzany od słońca asfalt. Zdrapałam sobie kolano, z którego sączyła się krew. Bolało, ale najbardziej zabolało mnie serce, po tym co ujrzałam. Ten hałas, pisk opon, przeraźliwe krzyki ludzi i chaos dookoła. Teraz wiem o co chodziło, ciężarówka... wjechała na pasy, przez które przechodziła masa ludzi. A jedyną najbardziej poszkodowaną osobą w tym zdarzeniu była... moja mama. Leżała bez ducha, spodniej wylewała się czerwona ciecz. Była cała we krwi. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to ja miałam umrzeć tego dnia, nie ona. Zobaczyłam masę ludzi wokół mnie i wokół mamy zbierających się. Dalej zobaczyłam tą ciężarówkę, która uderzyła w jakiś autobus. Wtedy jeszcze bardziej zdałam sobie sprawę, że ucierpiało więcej osób, prócz mnie i mojej mamy. Ocknęłam się z szoku, jakiego doznałam. Chwiejnym krokiem i z płaczem zaczęłam wołać mamę. Podbiegłam do niej i starałam się ją obudzić. Nadaremne, wiedziałam że umarła, ale ja lub moja podświadomość w jakimś stopniu nie chciała w to uwierzyć. Zbierało się na ulicach więcej ludzi, którzy pomagali poszkodowanym lub starali się uratować ludzi w tym powalonym przez pojazd autobusie. Nie daleko było słychać karetki i radiowozy policyjne na sygnale. Wszyscy biegali, a ja siedziałam przy mamie i starałam się uspokoić. Wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale teraz już wiem, że oddała mi swoje ostatnie życie na tym świecie. Poświęciła się dla mnie, uratowała moje krótkie życie, tylko po to bym żyła dłużej. W końcu każda matka oddałaby życie dla swojego dziecka. I tak o to w ten szczególny dla mnie dzień straciłam jedyną rodzinę jaką miałam, a to oznaczało że trafię do sierocińca, czyż nie? No, oczywiście że tak. Dzieci nie mające żadnej rodziny takie jak ja właśnie tam trafiają. Ja dalej siedziałam na asfalcie, aż moje ubrania prze siąknęły krwią mojej mamy. Na ramieniu poczułam czyjąś ciepłą dłoń, odwróciłam się i podniosłam zapłakane oczy ku górze. Ujrzałam policjanta, był ubrany jak normalny nie pracujący w policji mężczyzna, ale po czym poznałam, że to był policjant? Po odznace, która wisiała na jego szyi. Ukucnął przy mnie.
- Jesteś gdzieś ranna?- policjant.
- Kolano mnie boli i trochę krwawi.- zwróciłam głowę w stronę leżącej mamy. Głaskałam ją po głowie.
- Gdzie są twoi rodzice?- policjant.
- Tata umarł jak byłam w brzuchu mamy. A moja mama leży tutaj.- ruszyłam podbródkiem w stronę ciała. Przez chwilę była między nami cisza. Postanowiłam ją przerwać.
- Wie Pan o tym, że ludzie, którzy poświęcają się dla innych trafiają w lepsze miejsce? Moja mama właśnie tam jest i pewnie teraz mnie obserwuje. Czuwa nade mną, aby jej poświęcenie dla mnie nie poszło na marne. Dlatego dla niej nie będę już płakała. Będę silną dziewczyną i będę twardo stąpała po ziemi i będę spełniać swoje marzenia. Chociaż wiem, że to będzie trudne. Życie ludzkie ma wiele wzlotów jak i upadków. Ale życie wygrywa się kiedy się weźmie w garść i podniesie. Ja teraz doznałam upadku, ale wstanę i będę dalej szła przed siebie, nie patrząc wstecz. – spojrzałam w oczy mężczyzny, który dalej przy mnie kucał. Wytarłam mokre policzki od łez i uśmiechnęłam się w stronę policjanta. On się nie odzywał tylko patrzył na mnie, jakby zobaczył ducha. Po pewnej chwili jakby się ocknął, wziął mnie na ręce jak księżniczkę, wtedy poczułam mocnej swoje kolano. Syknęłam dość głośno, co zwróciło to uwagę mężczyzny. Oplotłam ręce wokół jego szyi. Byłam cała umazana krwią, ale jak widać jemu to nie przeszkadzało. W pewnej chwili zakręciło mi się jakby w głowie i potem ciemność.
Chciałam otworzyć oczy, ale musiałam to zrobić ostrożnie, ponieważ jasne światło drażniło moje oczka. Mrugałam nimi kilka razy. Jak się przyzwyczaiły mogłam się rozejrzeć gdzie byłam. Białe ściany, na których były różne kolorowe zwierzęta namalowane na nich. Na końcu pomieszczenia kanapa i dwa fotele w kolorze zieleni. Byłam przykryta na łóżku kołdrą w różowe kotki. Obok łóżka stał stojak, na której wisiała kroplówka, która była do mnie podpięta. Chciałam wstać, ale nie miałam siły. Po pewnym czasie, do pokoju weszła młoda kobieta w różowym ubraniu, na mój widok się uśmiechnęła.
- Widzę, że się już obudziłaś. Poczekaj pójdę po lekarza i twojego opiekuna.- kobieta.
Zastanawiałam się o kogo jej chodziło, przecież nie mam nikogo. Po chwili weszła ta kobieta a za nią jak mniemam lekarz, a zaraz za nim ten policjant.
- Nie możesz pewnie się podnieść, prawda?- zapytał lekarz. Pokiwałam jedynie głową, że tak. – To normalne, musisz wzmocnić mięśnie. Byłaś nieprzytomna trzy miesiące. Za chwilę zabierzemy Cię na badania.- po czym wyszedł wraz z pielęgniarką. Zostałam sama z policjantem. Usiadł obok łóżka.- Wiem, że możesz być zaskoczona, ale... postanowiłem być twoim prawnym opiekunem. Jestem nim już od dwóch miesięcy.- popatrzyłam na niego. Uśmiechnęłam się w jego stronę, powiedziałam ciche „Dziękuje", tak aby usłyszał przez co odwzajemnił uśmiech.
Zaczynam jakby życie od nowa. Z nowym opiekunem. Ciekawe co tym razem mnie w życiu napotka.
Jak wam się podoba? Pierwszy raz piszę coś tak głębokiego. Zainspirowała mnie do tego drama pt: "Goblin". Ten kto jeszcze nie oglądał gorąco polecam.
Czekam na wasze opinie.
CZYTASZ
Sacrifice - Poświęcenie BTS ✔
Fiksi PenggemarIle jest wstanie człowiek poświęcić dla drugiego człowieka? Ile jest warte życie? Nasze, życie jest cenne pod każdym aspektem. Trzeba je szanować, pielęgnować. To od nas zależy jaki będzie nasz scenariusz, sami go piszemy, ponieważ my jesteśmy...