<9 lat później>
Znowu wybiegłam myślami do przeszłości. Dość często mi się to zdarza. Wróciłam myślami to teraźniejszości. Wracałam właśnie od koleżanki, której dawałam korepetycje. Była godzina za dwadzieścia dwudziesta. Tak, ciemno było, ale ulice i chodnik był oświetlony przez wysokie lampy uliczne. Szłam trochę boczną ulicą, od tej głównej Seulskiej. Wsłuchiwałam się w stukot moich butów. Miałam jeszcze dwadzieścia minut drogi do domu i gdy już chciałam wyciągnąć telefon i słuchawki, aby jakoś sobie umilić tą drogę, usłyszałam śmiechy, jęki i nie wielki huk. Zajrzałam w najbliższą ślepą uliczkę i to co ujrzałam, aż mnie wmurowało. Trzech chłopaków biło innego. Ludzie, ludzie, czemu tak brutalnie?
- Ej! Zostawcie go!- i znowu nie zdążyłam ugryźć się w język. Ale za późno, ponieważ już trzy pary oczu skierowały się w moją osobę. Czasami żałuję, że mam nie wyparzony język.
- Spadaj lala, jeszcze sobie kuku zrobisz. – zachichotał wyższy. Zirytowana podeszłam do niego dość blisko i kopnęłam go w kostkę. Zaczął skakać na jednej nodze, a za drugą trzymał się mamrocząc coś pod nosem. Drugi trochę niższy napastnik zrobił zamach i chciał mnie uderzyć, ale ja chwyciłam jego nadgarstek i wykręciłam mu rękę. Z bólu jęknął i uklęknął. Gdy dalej trzymałam tego gościa w takim uścisku, to ten trzeci też chciał mnie załatwić, ale mu coś nie wyszło, bo ja sprzedałam mu pięknego kopa w krocze. Złapał się za to miejsce i chyba klął pod nosem i upadł. Pogłębiłam wykręconą rękę do góry przez chłopak zaczął głośniej jęczeć. Puściłam go, a on upadł i jęczał trzymając się za ramię. Dwójka za mną i jeszcze jeden. Gdy już chciałam się odwrócić przodem do tego wysokiego ale on ubiegł i zamknął mnie w mocnym uścisku blokując moje ręce.
- Koniec tego mała.- myślał, że jak mocniej mnie ściśnie to nic mu nie zrobię? Serio? Muszę Cię rozczarować dryblasie. Nadepnęłam na jego nogę, w tym momencie cieszę się że założyłam buty na obcasie. Poluzował chwyt, a ja to wykorzystałam i dostał w brzuch z łokcia. Gdy mnie już puścił zapieczętowałam to wszystko uderzeniem głową w jego nos. Chłopak nie wiedział za co się złapać. Biedaczek.
- Spadać skąd! Nie chcę was już tutaj nigdy więcej widzieć!- warknęłam. Zebrali się z ziemi i chwiejnymi krokami zaczęli uciekać. – Dobrze wam tak.- prychnęłam. Zebrałam się i podbiegłam do podpierającego ścianę chłopaka, który siedział i ledwo oddychał. Dobrze, że miałam przy sobie małą apteczkę. Zawsze ją noszę. – Boli Cię coś?- zaczęłam wycierać krew z jego twarzy.
- Trochę mnie boli całe ciało i nie mogę złapać oddechu.- ten głos, czy życie płata mi już figle? Starłam już krew z twarzy.
- Oppa?!- nie wierzę! To był Jin mój starszy brat. Tak, ten Jin z Bangtan Boys jest moim starszym bratem. W skrócie Jin jest moim starszym przyrodnim bratem. Nie widziałam się z nim, ani nie kontaktowałam od jego debiutu czyli około czterech lat. Nie chciał się ze mną kontaktować, żebym była bezpieczna i aby mnie nie narazić na fanki. Wiem, że jemu nadal zależy na mnie i kocha, a czuję to samo do niego. W końcu to mój brat. Ale wracając.
- Rima? To ty?- tak mam na imię Rima oraz mam rocznikowo dwadzieścia lat. Opatrzyłam jego rany na tyle ile dałam radę i pojechałam z nim karetkę, którą wezwałam wcześniej. W szpitalu zadzwoniłam do jego menadżera. Tak, mam do niego numer, tylko on i Prezes BigHit wiedzą, że jestem jego siostrą, reszta nie ma pojęcia o moim istnieniu. Potem zadzwoniłam po naszego tatę. To dzięki tacie i jego kolegom z policji umiem w stu procentach samoobronę. Tak nasz tata jest policjantem i to od spraw kryminalnych, czyli zajmuje się dochodzeniami o zabójstwo, morderstwo i tym podobne. Czekałam na lekarza przed salą. Byłam cała utytłana we krwi, musiałam wyglądać okropnie. Ale dużo mnie to nie obchodziło, chciałabym tylko by Jinowi się polepszyło. Usłyszałam swoje imię, wzrok skierowałam w stronę głosu i ujrzałam menadżera Kima. Zerwałam się z plastikowego krzesła. On do mnie podbiegł i złapał za ramiona.
- Co się stało? Nic Ci nie jest?- bał się.
- Napadli go, mi nic nie jest. Ta krew na leży do...- zaczął mi się głos łamać. Mężczyzna przytulił mnie. Odkleiłam się od niego i spojrzałam na chłopaków. Uśmiechnęłam się lekko w ich stronę co odwzajemnili.
- Jeśli można wiedzieć-. – przerwałam liderowi.
- Tato!- krzyknęłam i wtuliłam się w niego. Objął mnie. Nagle z sali wyszedł lekarz.
![](https://img.wattpad.com/cover/103517200-288-k194434.jpg)
CZYTASZ
Sacrifice - Poświęcenie BTS ✔
FanfictionIle jest wstanie człowiek poświęcić dla drugiego człowieka? Ile jest warte życie? Nasze, życie jest cenne pod każdym aspektem. Trzeba je szanować, pielęgnować. To od nas zależy jaki będzie nasz scenariusz, sami go piszemy, ponieważ my jesteśmy...