Siedziała sama w szaro-białym pokoju. Było to jej ulubione miejsce i w nim czuła się najlepiej. Miało ogromne biurko z wieloma szufladami. Naprzeciwko jego stało metalowe łóżko z ciękim materacem. Ciężko było mówić, że jest w nim wygodnie. Jednak dla Melody wystarczało to.
Dziewczynka o nawet niskim wzroście, czarnych oczach i szarych długich włosach. Tak można byłoby opisać jej wygląd. Niczym się nie wyróżniała. Po za jednym szczegółem. Była bardzo inteligętna. Potrfiła zauważać wiele dla nas nieistotnych rzeczy. Na przykład: wiedziała, że nie wolno jeść jabłuka na noc, bo będzie bolał nas brzuch.
Mieszkała w Nowym York'u w południowej dzielnicy w ogromnym wieżowcu. Nie lubiła go. Był dla niej zbyt zawalisty. Oprucz niej mieszkali tam jej rodzice. Rodzice, którzy ją się nie martwili, a jeśli już, to o swoją firmę.
Byli według jej największymi pracocholikami na świecie. Potrafili nawet odbierać telefony kiedy załatwiali swoje potrzeby w toalecie. Jednak nie mieli czasu by się nawet załatwić. Ciągle patrzyli się w monitory laptopi i odbierali telefony od kliętów.
Melody potrafiła zająć się sama wszystkim. Nie potrzebowała ich. Byli nawet dla niej niczym.
W tej chwili pracowała nad swoim modelem. Bardzo lubiło robić nowe wynalazki. W szczególności roboty. Dawało jej to największą przyjemność. Marzeniem jej było, aby wszystkie jej wynalazki przeszły to historii Amryki.
Spojarzała na swój smartwatch własnej roboty. Było za pietnaście dziewiąta. Odłorzyła ołówek do piórnika. Połorzyła się na łóżku, przytulając orkę Johna-jej jedną maskotę i niby ,,przyjaciela".
-Dobranoc.- powiedziała cicho. Przytuliła go mocniej i zasnęła.Śnił jej się kosmos. Wielkie galaktyki i drogi mleczne były rozżucone po całej przestrzeni. Planety kręciły się wokół Słońca. Zauważyła nagle czarną postać w garniturze z białą głową, przechadzającą się po Saturnie. Spojrzał na nią. Znikł.
Obudziła się raptownie. Rozejrzała się dysząc. Spojrzała na zegar na ścianie. Siódma. Był na szczęście wakacje, więc dla niej było za wcześnie.
-Niedługo stanie się coś strasznego.- mówiła do siebie. - Naprawde coś dziwnego.-
Wstała i ubrała się we wczorajsze ubrania, bo jeszcze nie śmierdziały. Spojrzała do gabinetu. Rodzice wyszli. Miała cały dom dla siebie. Ale czuła się w nim źle. Zbyt cicho. Wolała kiedy rodzice głośno rozmawiali o swoich inwestycjach. Czuła w nim się dziwnie sama i smtno. Nagle włączyło się radio. Z niego wydobyła się muzyka na cymbałkach. Ciarki na plecach przechodziły Melody. Oddwała to mroczny klimat. W końcu się ruszyła. Zrobiła sobie sok pomarańczowy i tosty z pomidorami. Zjadła i wypiła do końca. Usłyszała nagle krzyki przez okno. Wychyliła się. Przechodziła tędy grupka wesołych dzieco jeżdżących na deskolrolkach.
Nigdy nie miała przyjaciół. Dla innych wydawała się dziwna. Nikt nielubił jej.
Nie widziała co to przyjaźń...
CZYTASZ
Melody | Creepypasta
Fiksi PenggemarMelody to bardzo ilnteligętna trzynastolatka. Okładka by:Tobieniek