Dzisiaj mija miesiąc. Miesiąc od tamtego wypadku.
Miesiąc od zawalenia egzaminów z matmy.
Miesiąc od kiedy nie mogę zebrać myśli.
Miesiąc od kiedy ostatni raz usłyszałam słowa kocham cię.
I miesiąc do wakacji.
Każdy dzień przypomina mi o nim. Nie mogę wybić go sobie z głowy. Nawet to, że Jack się do mnie wprowadził nie pomaga.
-Skylynn może ty nam objaśnisz co nazywamy zbiorem argumentów funkcji - powiedziała nauczycielka matematyki.
Wtedy po prostu wiedziałam, że już nawet ściągi mi nie pomogą.
-Dzisiaj wyjątkowo nie nauczyłam się - odparłam.
-Wyjątkowo? Dziewczyno, pytam cię na każdej lekcji, co się z tobą dzieje! Mówię ci, że albo zaczniesz to nadrabiać, albo nie zdasz! - wrzasnęła tak, że aż się wzdrygnęłam.
-Przestań na mnie krzyczeć stara wiedźmo! - nie pozostałam jej dłużna.
Wtedy właśnie zadzwonił dzwonek, a ja prędko pognałam do drzwi wyjściowych.
I prawie by mi się to udało, gdyby nie to, że nauczycielka złapała mnie swoimi okropnymi łapami za nadgarstek.
-Puszczaj mnie! - syknęłam, gdy kobieta wbiła mi paznokcie w rękę.
-Do dyrektora teraz! - powiedziała, ale trzymała mnie dalej.
Byłam na skraju przysięgam, czułam się tak okropnie i było mi wszystko obojętne. Mało tego ta kobieta chce jeszcze bardziej zrujnować moje życie.
-Nie słyszała pani, co ona mówi?! - stanął w mojej obronie Shawn wykręcając rękę matematyczki, którą mnie trzymała.
Przez ostatnie dni dosyć mocno zakolegowałam się z Mendesem. Był naprawdę miły i wyrozumiały jak na moje humory.
-Ty też do dyrektora Mendes, w tej chwili!! - wydarła się ponownie, a ja tylko splunęłam w jej stronę, chwyciłam chłopaka za rękę i wybiegliśmy ze szkoły.
Siedzieliśmy w parku przy Rose Street, jedząc lody pistacjowe.
-Tak samo jak w tamtym miesiącu - zaśmiał się brązowooki.
-Tak - powiedziałam i nastała cisza.
-Mija miesiąc od wypadku. - powiedziałam ciszej. - Myślisz że powinnam go zobaczyć? - zapytałam niepewnie.
-Dlaczego nie? - powiedział, jakby była to dla niego najoczywistsza rzecz na świecie.
-Nie wiem - odparłam, chociaż tak naprawdę wiedziałam.
Bałam się po prostu, że wspomnienia powrócą ze zdwojoną siłą, gdy tylko go zobaczę. Kolejnych nieprzespanych nocy i kolejnych litrów łez.
-A co czuje twoje serce? - zapytał Shawn.
-Kocham go - powiedziałam pewnie.
-W takim razie idziemy tam. - stwierdził podnosząc się z miejsca.
-Sama tam pójdę - oznajmiłam.
Pożegnałam się z nim i przeszłam 2 przecznice dalej, bo tam znajdował się szpital.
Z każdym krokiem stawianym na korytarzu czułam, że się rozklejam i że moja pewność siebie maleje.
Podeszłam do drzwi sali, w której leży Dallas.
Nie pomyliłam się i tym razem. Wszystko wróciło.
Usiadłam przy nim, biorąc jego rękę. Brakowało mi jego dotyku, głosu, wszystkiego, nawet tego, że czasami mnie wkurzał.-Heej - powiedziałam cicho, a łzy same cisnęły mi się do oczu.
CZYTASZ
Rose Street / Shawn Mendes
FanficWyjątkowy chłopak, cudowny najlepszy przyjaciel, kochająca rodzina - czego więcej może oczekiwać od życia nastolatka? Z pewnością nie imprezy, przez którą wszystko zmienia się diametralnie. Jeden strzał z pistoletu wystarczy, aby wywrócić życie sied...