Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie

1.3K 119 5
                                    

Obudziłam się wypoczęta. Leniwie przeciągnęłam się, nie zdając sobie sprawy z wagi tego dnia. Popatrzyłam na kalendarz. Dziś był pierwszy września. Nagle mnie oświeciło. To przecież dzień pójścia do Hogwartu! Szybko umyłam się i założyłam szarą spódniczkę i białą bluzkę, bo przecież nie będę paradować w szacie czarodzieja na mugolskim dworcu. Oddałam też papiery adopcyjne, oczywiście bez wiedzy pracowników sierocińca. Włożyłam je tylko do szuflady w biurku dyrektora placówki i ,,przeprosiłam'' moją opiekunkę za wszelkie trudności w opiece nade mną. Po tym zapakowałam wszystkie posiadane przeze mnie rzeczy, których w ostatnim czasie mi przybyło, a potem poinformowałam władze sierocińca o moim pójściu do szkoły. Gdy wychodziłam ze swojego ,,domu'', usłyszałam jak Susan Flong, wykrzyczała na cały budynek:

- Nareszcie stąd idzie ta wiedźma przebrzydła!

Olałam ją całkowicie. Poszłam na najbliższy przystanek i pojechałam na stację King's Cross. Nie jechałam zbyt długo. Gdy poszłam na stację, stanęłam między słupem oddzielającym peron 9 i 10. Rozejrzałam się i spojrzałam, czy żaden z tych ,,mugoli'' mnie nie widzi. Wzięłam głęboki oddech, zamknęłam oczy i pobiegłam przed siebie. Już myślałam, że przywalę głową w słup, ale stało się coś zupełnie odwrotnego. Przeszłam przez niego. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam, że jestem na peronie 9 i ¾. Jak dobrze, bo już myślałam, że będę zmuszona zostać w sierocińcu przez cały rok. Weszłam do Hogwart Express i poszłam szukać Prissy i Lory. Znalazłam je w przedziale, razem z jakąś dziewczynką.

- Cześć - powiedziałam bliźniaczkom i nieznajomej.

- Witaj Mercy! - krzyknęły jednogłośnie Lora i Priscilla.

Dziewczyny rzuciły się na mnie i wyściskały.

- To jest Luise Starling - powiedziała Lora, wskazując w tym czasie ręką na niską dziewczynkę o ciemnych oczach i brązowych, długich włosach.

- Cześć - powiedziałam i podałam jej rękę.

- Witaj - odpowiedziała Luisa, a następnie oddała uścisk.

Całą drogę rozmawiałam z dziewczynami o tym, do jakiego domu chcą trafić albo jaki przedmiot wydaje się najbardziej ciekawy. Dowiedziałam się, że bliźniaczki mają sowę, a Luisa ma kota. Podróż minęła mi naprawdę prędko.

- Jesteśmy na stacji w Hogsmead. Proszę wysiadać! - usłyszałam donośny głos konduktora pociągu.

Czwórką poszłyśmy do wyznaczonej nam łódki. Przez chwilę płynęłyśmy po jeziorze. Gdy spojrzałam w górę, zobaczyłam najpiękniejszy, najbardziej zachwycający widok w całym swoim życiu. Zamek Hogwartu. Był taki ogromny. Wyglądał jak ze snu. W końcu dotarliśmy do brzegu, gajowy Ogg zaprowadził nas do drzwi wejściowych Hogwartu. Kiedy weszliśmy, powitał nas profesor Dumbledore.

- Dzień dobry, przyszli uczniowie Hogwartu - powiedział Dumbledore. - W Hogwarcie są cztery domy. Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Zaraz zostaniecie do jednego przydzieleni. Pamiętajcie, nie ma gorszego, ani lepszego domu. Za swoje zachowanie będziecie otrzymywać punkty dla domu; dobre zachowanie będzie chlubą dla waszego domu, zaś złe, będzie odpowiednio ukarane. Nie przedłużając. Chodźcie za mną!

Poszliśmy do największej sali jaką kiedykolwiek widziałam. Zaczarowane sklepienie było upstrzone gwiazdami. O tym i innych urokach tej szkoły czytałam w ,,Krótkim przewodniku po Hogwarcie''. Na środku sali stał niewielki, okrągły taboret, a na nim stara, zakurzona Tiara Przydziału.

Pan Dumbledore stanął koło taborecika i kiwną lekko głową w stronę kapelusza. Wtem tiara drgnęła i zaśpiewała:

Witajcie nowi uczniowie,

Pierwszy raz tu jesteście,

Więc chcę tu w mojej mowie,

Dać wam wiedzę na starcie.

Było raz czterech czarodziei,

Wielkich i znanych w ich czasie.

Zawsze trzymali się swoich racji

I obce im były waśnie.

Gryffindor, znany z honoru,

I Slytherin, ambitny bardzo.

Przyjaciele znani z humoru,

Dobrocią swoją nie gardzą.

Ravenclaw mądra niesłychanie,

Z pracowitą Hufflepuff,

Przyjaciółki nierozłącznie,

Przemierzają magii świat.

Raz pomysł wpadł im do głowy,

By ich mądrość zdobytą nieść,

Postawmy mury szkoły,

Ona stoi tu po dziś dzień.

Parę lat w zgodzie pożyli,

Wielu czarodziejów nauczyli.

Lecz powód tej kłótni był taki;

Slytherin odmówił współpracy.

On nie chciał by w szkole byli ci,

Co nie mają w swych żyłach czystej krwi.

Pozostała trójką głowami kręci,

Takich rzeczy się nie święci.

Więc tak oto ich właśnie,

Kłótnia podzieliła.

Lecz przyszli uczniowie,

Nie bójcie się mnie,

Ja dobrze chcę was przydzielić,

Do domów przyjaciół czterech.

Tiara, po zaśpiewaniu pieśni, znów znieruchomiała.

- Kiedy wypowiem wasze imię i nazwisko usiądziecie, a Tiara przydzieli was do odpowiedniego domu - powiedział Dumbledore. - Morran, Rufus!

Roztrzęsiony chłopak, tak jakby nie przyjął do siebie słów Tiary, usiadł na stołku, a tiara krzyknęła:

- Gryffindor!

Wszyscy zaczęli bić brawo i Rufus uśmiechnięty podszedł od stołu Gryffindoru.

Następnie była Lora i Priscilla. Lora trafiła do Gryffindoru, a Prissy do Ravenclaw. Nie byłam zdziwiona, że siostry poszły do dwóch innych domów. Do Domu Lwa trafiła jeszcze Luisa, wraz z jakimś Olliem. Do Hufflepuffu został przydzielony Sergius. Do Slytherinu dostali się Mab i Tom.

W końcu usłyszałam:

- Grant, Mercy!

Wszystkie twarze w Wielkiej Sali były zwrócone na mnie. Podeszłam niepewnie do stolika. Było mi obojętne od jakiego domu trafię. Profesor nałożył mi Tiarę na głowę. Wtem ta krzyknęła:

- RAVENCLAW!

Sinful Soul | Tom Riddle Fanfiction •ZAWIESZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz