Rozdział 11

18 2 0
                                    

HUI Z TYM! WRZUCAM WSZYSTKO CO NAPISAŁAM NA ZAPAS SETKI LAT TEMU! oczywiście z błędami ENJOY. (nie, nie wracam do pisania).

Stałyśmy przed wielką willą z której dochodziła głośna muzyka.

- Widać się trochę spóźniliśmy - powiedziała Shanon.

- To wszystko pfez te foją koszulę... Mikuś - powiedziała Anny która od wyjścia z domu jest pijana.

- Nieprawda to przez twoje wino alkoholiczko - odgryzł się brunet.

Prawda jednak była w obydwóch. Mike za długo wybierał koszulę a Anny wino.

W środku panowała duchota i było gorąco. Zdjeliśmy kurtki i usiedliśmy na jedynej wolnej kanapie. Sebastian poszedł po drinki a Anny zaczęła kiwać się na boki i gadać od rzeczy.

Gdy każdy opróżnił po drinku atmosfera stała się od razu luźniejsza.

- Hej Jess -  zagadała mnie Shanon.

- Co? - odpowiedziałam.

- Nico! - dostałam pstryczka w nos a punkwa objęła mnie ramieniem.

- Choszmy pofańczyć... - Anny chciała nas zaciągnać na parkiet.

- Pofańczyć? Nie wiem jak ty Anny ale ja idę potańczyć - zasmiał się Sebastian i razem z cała ekipą nie licząc mnie, Anny, która siłą została z nami, i Shanon, powędrowali w tłum.

- Zawsze kończę w ten sam sposób. Pilnuje tej słabej głowy - wskazała na niebiesko-włosą która została obok nas żeby nie zrobiła sobie czegoś na za wysokich szpilkach... albo raczej... komuś.

- Nieeee... jestem sła...ba ghowa - broniła się kręcąc kółka palcem przed nosem Shanon.

Po trzech godzinach wszyscy w domu byli pijani. Mniej lub bardziej ale byli. Ja mam słabą głowę więc najbardziej trzeźwa Shanon musiała mnie pilnować.

- Ty... - zaczęłam gdy wyszłyśmy z łazienki. - A fo nie... hm... ta babka szo ja ją w kawiarni fidziałam?

Ruszyłam w stronę dziewczyny która podpierała śnianę. Moje komórki mózgowe pod wpływem alkoholu nie mogły jej skojarzyć.

- O kurwa! - krzyknęłam gdy zobaczyłam jej twarz. - Hehehe taka szama! Jestezz taka szama jak ona! Hyyy! A jeśli... ty... tooo ona?!?!?

- O co ci chodzi? - spojrzała na mnie niebieskimi oczami.

- Nie... nic chyba szie z fimś... pomyliłam? - nagle kroś obią mnie w pasie.

- Nie rób mi stracha. Nie uciekaj ode mnie głupolu - usłyszalam znajomy głos Shanon. - Chodźmy potańczyć.

Zostałam zaciągnięta w tłum. Zarzuciłam ręce na szyję punkowej a jej dłonie powędrowały do moich tylnich kieszeni.

- Szzz... ty mnie przyp...adkiem nie molesfujesz? - spojrzałam na Shanon.

- A co... nie podoba ci się? - uśmiechnęła się zadziornie.

- Nie! Pfdoba mi się! - pisnęłam uradowana. Nie wiem co się ze mną dzieje po alkoholu ale coś było nie tak.

Zaczęla grać wolniejsza piosenka. Między mną a Shanon nie było wolnej przestrzeni. Dopiero teraz zauważyłam, że dziewczyna może spokojnie oprzeć swoją brodę na mojej głowie. Nie zrobiła jednak tego, tylko nadal topiła mnie w zieleni swoich oczu.

Odpłynęłam na chwilę i nagle do moich ust przywarły inne. Miękkie posmarowane wiśniową szminką. Odwzajemniłam pocałunek następnie go pogłębiając.

- Pacz te... - powiedziała Annny opierając się o Sebastiana. - Z języszkiem...

- Wreszcie - chłopak przewrócił oczami. - Jak długo one to wytrzymały? Od początku było wiadome, że będzie się coś między nimi działo.

- Fyba jesteś... za cześwy... wiesz Szeba?

Oderwałam się od punkowej. Alkohol pomógł mi zapomnieć o zawstydzeniu i roześmiałam się. Po chwili dołączyła do mnie Shanon. Przestałam się śmiać gdy spotkałam mordercze spojrzenie. Nieznajoma z kawiarni mordowała mnie niebieskimi oczami bez duszy.

- Shanun... - przerzuciłam spojrzenie na jej czerwoną twarz.

- Co? Jeszcze raz?

- Fętnie ale ni... teraz... odwrósz sie...

Punkowa spojrzała na dziewczynę. Przez chwilę jej twarz straciła wszystkie kolory. Była bez wyrazu. Martwa, jak z marmuru. Dziewczyna spojrzała z powrotem na mnie.

- Pogadamy o tym w domu - powiedziała niezwykle poważnie. -  Co, następna runda?

- Jasne... - powiedziałam i złczyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.

- Mike dasz... rade! - kibicowała mu Molly. - Paczaj no... z szadną dzie...wszyną sie nie lisze!

- Okej! Potszymaj mi piwo...

Brunet w miare równym krokiem podszedł do mega wstawionego Leona. Molly popijała jego piwo i przyglądała się akcji razem z resztą paczki, nielicząc mnie i Shanon bo zwiałyśmy całować się po kątach.

- Szo on gada? - zapytała niebiesko-włosa.

- Ne wiem - okularnica zrobiła minę świętoszka. - Ne sysze. Muza jes...t za fłośno! Ale widze, sze do niego zagadał!

Położyłam głowę na ramieniu Shanon. Razem przyglądałyśmy się akcji Mika ze schodów. Nie dawała mi spokoju ta blądynka. Nie umiałam się skupić więc po prostu zamknęłam oczy i cieszyłam się z bliskości punkowej.

Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Mika nadal gadającego z blądynem.

- Debil... - powiedziała czerwonowłosa. - Cco on z nihm... tam tak papla? Powiniennn jusz sie z nim lizać...

- Hacja! - czknęła Anny. - Pofinien... pofinien...

- Ha! Laski paczcie jaki czerwony! - zaśmiał się Seba.

Wtedy Leon zaczą przystawiać się do Mike'a.

- Uuuuu!!! - wydarła się Molly.

- Paczaj go! Nie phofestuje... - stwierdziła Anny.

- Ble - odezwał się Sebastian.

- Sebaaaa! Taki był plan! - zaprotestowała dziewczyna poprawiając swojej okulary.

Nagle straciliśmy ich z oczu.

- Uuuu... Miki jaki... odfaszny ne? Shanun? - powiedziałam lekko rozbawiona.

- Racja. Szaleje kurdupel - zasmiała się.

Wtedy znowu natrafiłam na mordercze spojrzenie złotowłosej.

- Shanun...

- Ciii... - przyłożyła mi palec do ust. - To nie ona...

- Afa... ok...

Niedokończyłam bo wiśniowe usta znowu przywarły do moich.

Love Can Bite |GirlxGirl [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz