Dzień powoli się kończył, a słońce przyjemnie grzało w kark, stojącego nieopodal plaży chłopaka. Ze względu na złożoną przyjacielowi obietnicę zgodził się, by jeszcze tego samego dnia spotkać się z Tae. Minęła dwudziesta minuta od ustalonej wcześniej godziny, jednak brunet starał się pozostać spokojnym. To nie tak, że stanie tak blisko plaży w samotności jakoś mu dokuczało. Byłby nawet skory zostać tak jeszcze dłużej, ewentualnie zejść na brzeg, który miał dosłownie za plecami. W pobliżu nie było ludzi, gdyż niewiele osób tędy przechodzi. Podobno lepsze widoki są z molo po drugiej stronie, więc nikt nie zagląda na opustoszały spacerniak, biegnący wzdłuż wybrzeża. To nawet lepiej; tłumy to ostatnia rzecz, której Jungkook chciał w tejże chwili. Roztargniony blondyn wystarczał mu całkowicie.
O Taehyungu mówiąc; spóźniał się. Jeon już wielokrotnie sięgał po telefon, sprawdzając godzinę średnio dwa razy na pięć minut, a jednak już sekundę po schowaniu urządzenia do kieszeni, nie wiedział jakie liczby odczytał. Powinno go to martwić? Może to jednak tylko znużenie? Może zerkał na ekran tylko po to, by mieć jakiekolwiek zajęcie? Stanie jak ostatni idiota, opierając się o barierkę, wydawało się pewnie wystarczająco dziwne dla mijających go, pojedynczych osób. Zamknął oczy, napawając się delikatnym ciepłym wietrzykiem. Wszystko wydawało się wtedy idealne: ciepło bijące z ostatnich promieni słonecznych, szum wody, nawet pojedyncze miejskie odgłosy.
Do czasu.
Błogą harmonię zakłócił dziwny turkot, stając się coraz głośniejszym i bardziej irytującym. Jungkook miał nadzieję, że nieprzyjemny hałas zaraz zniknie i pozwoli mu wrócić do stanu, z którego kilka chwil temu bezczelnie go wyrwał, zmuszając do powrotu do rzeczywistości, a tą chłopak niekoniecznie lubił.
Uchylił leniwie powieki, chcąc zlokalizować źródło dźwięku. Po chwili jednak otworzył je szeroko, dostrzegając drobną postać, zmierzającą w jego stronę na deskorolce. Była to jedna z tych malusieńkich, których osoba o większym rozmiarze buta mogłaby używać jedynie jako rolek. Jungkook odepchnął się od barierki i założył ręce na piersi. Obserwował roześmianego Taehyunga, który zdążył go zauważyć i pomachać; chwiejąc się nieznacznie. Chyba niekoniecznie myślał o własnym bezpieczeństwie, choć może to kolejna z jego denerwujących bruneta cech? Jeśli ma ich aż tyle, przyjaźń z nim mogła okazać się trudniejsza, niż wcześniej przypuszczał.
— Jungkookie! — Zawołał radośnie, a przesłodzony głosik zdążył już kilkukrotnie podnieść ciśnienie Jeona. Szybko stwierdził jednak, że wieczne odtrącanie wszystkich nijak nie pomoże mu, w wyrwaniu się ze swojego odciętego od reszty świata azylu. Nie mógł przecież spędzić reszty życia, samotnie wylegując się na plaży, bądź błądząc myślami wysoko ponad chmurami.
Nie miałby jednak nic przeciwko wszystkim tym rzeczom, o ile ktoś trzymałby go wtedy za rękę i dawał powód do uśmiechu. Tak, definitywnie potrzebował teraz kogokolwiek.
— Hej, Tae — odparł młodszy, nieco mniej entuzjastycznie. Kim szybko podbiegł do niego, deskę trzymając w ręce. Blondyn spojrzał na niego, jakby coś rozważając, po czym bez żadnego uprzedzenia, jednym palcem dotknął policzka Jeona.
Szybko po tym cofnął dłoń, jak i całą swoją osobę o jakieś dwa kroki w tył. Jungkook kompletnie zgłupiał, a działania Taehyunga przestały mieć jakikolwiek sens. (Wątpił jednak w to, że kiedykolwiek takowy posiadały.)
— Uśmiechniesz się? — Zapytał niższy nieśmiało, a mózg Jeona wywiesił białą flagę i udał się na chorobowe. No bez żartów, kto pyta o takie rzeczy?
— Co? — Wydukał, nie wiedząc co innego może powiedzieć. Jako, że myślenie wyparowało parę minut temu, a od tego czasu żadna logiczna sentencja nie uformowała się w jego głowie, sam postanowił odpuścić i nie rozważać zbyt dużo.
YOU ARE READING
Twice; vkook
FanfictionBo nie wszystko kończy się na drugiej próbie, a "do trzech razy sztuka" okazuje się niewystarczające. Czyli: Jungkook naginający własne zasady, bo Taehyung okazuje się tego wart. gatunek: fluff (lekki angst; niewykluczony smut) ship: vko...