Czy Harry wiedział, że tak się to skończy? Nie wiedział. Ale czy mógł przypuszczać? Oczywiście. Powinien wręcz. Louis zachował się jak typowy Louis. Znowu zbliżył się do Harry'ego, zrobił mu nadzieje, po czym po prostu odszedł. Jednak ten pocałunek. On musiał coś znaczyć, nie mogło być inaczej. Nastolatek to czuł. Przyłożył palce do lekko spuchniętych ust. Nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie stało. Louis zrobił to. On sam. Dla Harry'ego to było coraz bardziej poplątane. Louis uciekł, zostawiając go oszołomionego na środku klubu, po tym jak się całowali, jakby tego potrzebowali od tygodni. Dokładnie. Dla nastolatka ten pocałunek był jak długo wyczekiwana szklanka zimnej wody w gorący dzień. Może Harry powinien był pobiec za nim?
Rozejrzał się w poszukiwaniu kogoś znajomego, najlepiej Chase'a. Chciał już wrócić do domu. Chciał zatopić się w swoich domowych zajeciach takich jak zagranie na ps'ie, czyli to, w czym jest naprawdę dobry. Ciekawe, czy Louis kiedyś grał w jakąś z ulubionych gier Harry'ego. Na pewno nie. Louis ma życie, powodzenie, znajomych. Kim Harry w ogóle jest w porównaniu do starszego?
Po chwili zauważył swojego kolegę wśród tańczących ludzi na parkiecie.
- Stary, zwijamy sie? - spytał, gdy już udało mu się dopchać.
Chase był bardzo pijany, miał przymknięte oczy i szeroki uśmiech. Harry dopchał się jeszcze bliżej, by wziąć kolegę w ramiona. Zajęło mu około piętnastu minut, by w ogole dostać się do miejsca, gdzie zostawili swoje rzeczy. Pożegnał się z każdym po kolei, tłumacząc stan Chase'a. Niall zaproponował im podwózkę, ale nastolatek wiedzial, ze blondyn był po paru shotach, Bóg wie czy tylko po wódce. Poprosił tylko Perrie, by zamówiła im taksówkę. Dziesięć minut potem stali już na dworze. Przez to całe zamieszanie nastolatek zapomniał o tym, co się stało z Louis'em. Zaczął się rozglądać, ale nie było za nim żadnego śladu. Nagle podjechała pod klub taksówka. Nastolatek poprosił ochroniarza klubu, zeby pomógł mu wsadzić Chase'a do auta. Gdy już siedzieli w aucie, wyjął telefon.
"To, co sie stalo było niespodziewane, ale nie jestem zły. Porozmawiajmy. Tylko nie bądź kutasem."
Wyślij.
Rano nastolatka wybudziły śmiechu dochodzące z dołu. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie. 13:17. Odetchnął głośno, przetarł oczy i wstał, kierując się na dół. Śmiechy z każdym krokiem stawały się coraz głośniejsze. Gdy zszedł po schodach, spojrzeli na niego wciąż roześmiani Gemma z chłopakiem. Gdy tylko zetknął się z nim spojrzeniami, wszystkie wspomnienia wróciły. "Jonah podrywał laskę tego z krwawiącymi ustami, no i jest furia..". Kurwa.
Jego siostra musiała zauważyć, że coś jest nie tak, bo krążyła spojrzeniem pomiędzy bratem, a chłopakiem.- Harry... - zaśmiała się. - Czemu nie jesteś w szkole? Pamiętasz Jonah? - położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Tamten, niczego nieświadomy, kiwnął głową na przywitanie.
- Mamy dziś wolne. Pamiętam Cię, cześć. - pomachał i ruszył do kuchni.
Gemma i Jonah stali tam, cos mówiąc pod nosami, aż podeszli za Harry'm do kuchni.
- Idziemy do kina, nie chcesz z nami? Skoro nie masz szkoły, a rodziców nie ma..
- Nie, dzięki. - opowiedział oschle, nawet na nich nie patrząc.
Gemma westchnęła i pociągnęła chłopaka do wyjścia. Harry podbiegł szybko, by móc jeszcze złapać Jonah zanim wyjdzie. Chwycił co za rękaw i przybrał złe spojrzenie.
- Słuchaj mnie, kurwa. Byłem wczoraj w tym klubie. Widziałem Cię. Jestem o krok od powiedzenia Gem, ale nie chcę jej zranić. Jak jeszcze raz zrobisz coś takiego, urwę ci jaja. - odetchnął go i zamknął drzwi przed nosem.
YOU ARE READING
you got a pretty kind of dirty face // larry stylinson
Fanfiction*wolno pisane* Harry siedemnastolatek, którego nie obchodzi nic innego, poza jego grami komputerowymi i tego, czy zda do następnej klasy. Nie wydaje się być zmęczony melancholią swojego życia, każdy dzień taki sam, żadnych nowości. Jednak na jego ni...