Rozdział czwarty

202 25 0
                                    

Erwin POV

Gdy przyjechalimy z Hanji do szpitala od razu zacząłem szukać Erena. Miał czekać, jednak go nie widziałem, więc postanowiłem, że zadzwonię. Chwyciłem telefon w rękę i wykręciłem jego numer. Kliknąłem "dzwoń" i czekałem. Odebrał i oznajmił, iż jest w restauracji i za chwilę wróci. Przycisnął pewnie czerwoną słuchawkę, ponieważ połączenie zostało zakończone.

- Erwin, skarbie, co z nim? - spytała moja żona i chwyciła mnie za rękę.

- Myślałem, że sobie coś zrobił...

- Erwin, mów! - krzyknęła zniecierpliwiona. Wiedziałem, że była blisko z szatynem i zależało jej na tym, aby był bezpieczny.

- Jest w tamtej restauracji na przeciwko. Jadł obiad, zaraz tu przyjdzie. - oznajmiłem spokojnie, aby kobieta się już nie denerwowała.

- Następnym razem mnie nie strasz! - pisnęła przestraszona i wtuliła się w moje ramię.

Chłopak w szpitalu pojawił się bardzo szybko. Wiedziałem, że martwi się o Levi'a. Kochał Go, darzył bezgraniczną miłością, z wzajemnością. Ta dwójka nie potrafiła bez siebie żyć. Gdyby jednemu stało się coś poważnego, drugi nie umiałby sobie poradzić psychicznie. Starszy darzył mnie mniejszym zaufaniem, ale musiałem im pomóc. Chociaż... Czy potrafiłem? Nie... Nie umiałem pocieszyć najlepszego przyjaciela w potrzebie. Jestem beznadziejny... Dobrze chociaż, że była Hanji. Rozumieli się bez słów, więc od razu rzucił się w jej ramiona i rozpłakał. Czy tak właśnie robią słabi i niestabilni psychicznie ludzie...? Płaczą...? Chyba, że to jest aż tak poważne i Ackermann może umrzeć... Nie wybaczył bym tego sobie. Tylko... Czy to moja wina...?

- Eren co z Levi'em? - spytała Hanji przytulając Go i głaszcząc po włosach.

- On...O-On...Levi ma raka! - pisnął i wtulił się w kobietę, a następnie znowu zaczął płakać. - Jest złośliwy, l-lekarze dają mu około roku życia... - szepnął. Coś we mnie pękło. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem. Widziałem w jego oczach ból i rozpacz. Przytuliłem Go mocno. Było mi żal...

Skierowaliśmy się do sali Levi'a. Eren pchnął drzwi, a ja z lekka przestraszyłem się, widząc bruneta w takim stanie. Kiedy byliśmy u nich na obiedzie trzy dni wcześniej, nic mu nie było. Nie znoszę szpitali...

Eren POV

Siedzieliśmy u Levi'a dość długo, coś do godziny siedemnastej.

- Odwieziemy Cię z Erwinem do domu. - odparła Hanji opierając ręce na krześle, które było obecnie zasiadane przeze mnie.

- Nie Hanji, nie trzeba, ja chcę z nim tu jeszcze zostać.

- Eren, musisz iść do domu, musisz się wykąpać zjeść cokolwiek, a przede wszystkim wyspać, jutro masz pracę. Nie możesz ciągle myśleć o tym co się stało, myśl pozytywnie, jak się obudzi lekarze na pewno do ciebie zadzwonią, przecież jesteś jego jedyną rodziną. - westchnęła z lekka poirytowana.

- Dajcie mi się chociaż z nim pożegnać. - czułem, że jestem bliski płaczu, ale muszę im pokazać, że jestem silny, dam radę...

- Będziemy czekać przed salą. - wyszli. Popatrzyłem jeszcze chwilę na jego twarz. Był bardzo blady. Straszne.

- Levi, błagam, obudź się w końcu. Levi... Kocham Cię...- wyszeptałem ze łzami w oczach , pocałowałem go w czoło , wychodząc z sali jeszcze raz na niego spojrzałem ...

Hanji i Erwin odwieli mnie do domu , gdy do niego wszedłem poczułem nagłą pustkę . Przeważnie o tej godzinie wracałem do domu , gdzie na kanapie , leżał Levi cały w słodyczach , bardzo je lubi . Teraz jednak mam przed sobą pustą kanapę , pusty dom , ogólnie pustkę... Nie mogę wytrzymać bez niego ani minuty , tak strasznie mi go brakowało. Dlaczego ? Dlaczego to spotkało akurat jego , akurat nas ? Tak bardzo chciałbym , by wyzdrowiał , by znowu był zdrowy...

Jutro musze iść do pracy, pewnie dostanę ochrzan od szefa , że nie byłem w pracy i nie odbierałem telefonów . Dam radę, po pracy pójdę do niego...

Po tygodniu stało się to moim nałogiem , byłem niewyspany , rano do pracy , a póniej do pónych godzin nocnych czekałem z nadzieją, że Levi się obudzi , lecz to na nic . Nawet jak bardzo tego chciałem , nie mogłem mi pomóc , nie budził się...

Minęły trzy tygodnie , a on nadal śpi, nadal się nie obudził .

- Panie doktorze , dlaczego on nie wstaje , dlaczego on się nie budzi , przecież miało to trwać dwa tygodnie...

- Jak pan wie stan Pana Ackermana jest poważny , prawdopodobnie obudzi si w tym tygodniu , choż i tak nie mogę tego zapewnić..

Don't Give Up...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz