Miesiąc po wydarzeniach z rozdziału II
Ewa: Ale co ci przeszkadza, aby do nas dołączyli?
Maciej: To, że po prostu im nie ufam. Dziewczyno jest apokalipsa, tutaj zwykły niewinny chłopczyk napotkany na ulicy może dźgnąć cię w plecy, a potem 'przyjaciel' cię dobić.
Ewa: Nie przytaczaj tej sytuacji dobrze?
Maciej: Będę bo Michał i Klaudia wykazali się totalnym brakiem dyscypliny i szacunku w stosunku do mnie, a to chyba ja dowodzę tą wyspą.
Ewa: No tak... Ty jesteś szefem.
Maciej: Dzięki, że przyznałaś mi rację i jeszcze jedna sprawa, a raczej dwie. Po pierwsze sprawdź co u Karoliny, nie chcemy aby zrobiła coś głupiego przez śmierć Marcina. Po drugie mogłabyś towarzyszyć mi na spotkaniu z grupą Weroniki?
Ewa: No jasne 'szefie' - śmiejąc się wyszła z pokoju. Maciej powolnym krokiem wyszedł z domu. Kroczył i przemierzał wzrokiem cały obóz, który udało im się wybudować w niespełna miesiąc. Podczas przechadzki mocno się zamyślił.
Pół miesiąca wcześniej
Adam: Dobra ekipa chodźcie, młody ty idź za Marcinem, dobrze?
Chłopczyk: D..d..dobrze proszę pana.
Adam: No i ugadane. Idziemy. - kroczyli przez kanalizacje miasta Włocławek. Z miejsca do miejsca. Niczym parędziesiąt lat wcześniej ich dziadkowie, pradziadkowie podczas okupacji. Dotarli do kościoła im. św. Józefa na ulicy Promiennej. Wiedzieli, że był tam awaryjny skład broni, lecz nie wiedzieli czy jakakolwiek broń jeszcze została.
Ewa: A co jak tam nic nie będzie?
Marcin: Wtedy się wkur... zdenerwuję.
Adam: Młody mówi, że co najmniej dwa 'jakieś' karabiny są, więc lepsze to niż nic a amunicja, dla nas, jest bardzo potrzebna.
Chłopczyk: T..t..to tutaj...
Marcin: No i co i chuj! Kurwa nic tutaj nie ma.
Adam: Marcin uspokój się!
Marcin: Dob...rze... - Marcin upadł wcześniej wystrzeliwując w kierunku chłopca. Ten dźgnął go prosto między żebra. Marcin zemdlał, a chłopiec zginął na miejscu.
Ewa: MARCIN!!! - Ewa osłupiała
Adam: Trzeba go przenieść do naszych. Ewa ruszaj się!
Ewa: J..już i..idę
Adam: - do krótkofalówki - Maciek albo ktokolwiek potrzebne posiłki Marcin został dźgnięty, krew szybko wypływa, Ewa jest oszołomiona i nic do niej nie dociera. Zaprowadzę ich do kanałów ale potem ktoś będzie musiał mi pomóc!
Na wyspie
Klaudia: - do Michała - Kazik przekaż to Maćkowi, szybko!!!
Michał: Się robi! - wtem do gabinetu Macieja wbiegł Michał
Michał: Maciek słuchaj mordo. Adam potrzebuje pomocy. Ktoś ich ojebał, Marcin dźgnięty tak, że zemdlał, Ewa zszokowana. Wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać ale musimy prosić o pomoc tamtą grupę.
Maciej: A co niby damy im w zamian?
Michał: Azyl u nas? Przecież jeżeli nam pomogą będziemy mogli im chyba zaufać nie sądzisz?
Maciej: Nie! Nie będą u nas mieszkać. Nie ufam im. Powiedz Adamowi, że muszą sobie na razie sami poradzić.
Michał: Dobrze... - biegiem do Klaudii
Klaudia: I jak?
Michał: Trzeba się skontaktować z tamtymi.
Klaudia: Zostaw to mnie. Maciek ci to powiedział?
Michał: Nie ja sam to wymyśliłem i bez jego pozwolenia uratuje Adama, Ewę i Marcina.
Klaudia: Ale z ciebie buntownik. Masz krótkofalówkę i przekonaj ich aby pomogli naszym
Michał: Dam radę.
Paweł(głos z radia): I jak możemy się do was dołączyć?
Michał: Na razie nie. Jeżeli zrobicie dla nas jeden uczynek może się to zmienić.
Paweł(głos z radia): Jaki to uczynek?
Michał: Musicie pomóc naszym. Utknęli w kościele św. Józefa na Promiennej. Macie wóz, więc szybko tam dojedziecie. Siedzą w kanale. W zakrystii jest kratka do kanalizacji, za którą powinni być oni.
Paweł(głos z radia): Kto tam jest?
Michał: Adam, Ewa oraz Marcin
Paweł(głos z radia): Jeszcze dziś postaramy się przybyć z zagubionymi duszami.
Michał: Wielkie dzięki. Mamy nadzieje, że Maciej zmieni zdanie i pozwoli wam u nas pomieszkać.
Paweł(głos z radia): Dobra, dobra. My też mamy taką nadzieję. Postaramy się, aby wszyscy dotarli cali i zdrowi. Bez odbioru.
Po drugiej stronie jeziora
Paweł: Ekipa słyszała?
Weronika: Ta jest. Ratujemy ich, a i tak nie wiadomo czy cokolwiek będziemy z tego mieć. Nawet nie wiemy kto jest na tej wyspie oprócz Kazika.
Paweł: Jeżeli jest Michał mogą być Maciek, Magda i tak dalej. A właśnie mamy uratować nie jakich Adama, Ewę i Marcina.
Weronika: Jaki Adam?
Paweł: Nie powiedzieli jaki, ale może być to ten Adam.
Natalia P: No i jak? Kto idzie?
Paweł: Idę ja i Natalia T.
Natalia T.: No spoczko.
Weronika: No to idźcie i wracajcie jak najszybciej. Przy okazji możecie znaleźć coś do jedzenia.
Paweł: Z jedzeniem mogą być problemy będąc na wyprawie z Natalią - zaczyna się śmiać -
Natalia T.: No dzięki.
Paweł: Dobra chodźmy. - dwuosobowa drużyna wyruszyła w misje ratunkową, która miała dać im przepustkę do wyspy, na której prawdopodobnie znajdują się starzy znajomi. Dotarli do kościoła im. św. Józefa bez większych przeszkód. Weszli do środka, a tam znajdował się ponad tuzin sztywnych, którzy weszli przez otwarte drzwi, zwabione przez wystrzał pistoletu Marcina. Natalia oraz Paweł musieli wymyśleć plan, dzięki któremu będą mogli pomóc ekipie Garnizonu.
Tymczasem na wyspie
Klaudia zajęta była łowieniem ryb, Maciej przesiadywał w swoim gabinecie i rozmyślał nad przyszłością, a Michał i Magda stali przy namiocie.
Michał: Madziu, moglibyśmy tak szczerze porozmawiać?
Magda: Z tobą misiu? Zawsze - posłała buziaka
Michał: Nie wiem jak ty, ale ja nadal jestem całą tą sytuacją, zmianą Maćka na takiego dowódce, Adama oraz Marcina jako głównych 'poszukiwaczy', całym tym gównem, zasraną apokalipsą, zszokowany i nadal jak o tym myślę chce mi się rzucić to wszystko i skończyć z tym. Jedynie ty i Dusia mnie utrzymujecie.
Magda: Nie tylko ty jesteś zszokowanym, ale trzeba starać się być twardym Michaś. Nie tylko ty wiele straciłeś. Nie chciałbyś może... aby pomóc ci... wyładować, w przyjemny sposób, emocje?
Michał: W jakim sensie przyjemny?
Magda: Wejdziemy do namiotu, ty zrzucisz te spodnie. Zdejmiesz bokserki...
Michał: I co? - mówi zafascynowany
Magda: I ja ci je wypiorę - mówi ze śmiechem
Michał: No dzięki - mówi zirytowany
Magda: No co? Mówiłam, że po osiemnastce i prędko zdania nie zmienię - całuje namiętnie
Michał: Ehh..
Magda: Idę to wyprać, a ty się przebierz, bo chyba nie będziesz nago ze stojącym szeregowym siedział - mówi śmiejąc się oraz wychodząc z namiotu
Kościół 18:00
Paweł: Pamiętasz plan?
Natalia T.: Ta jest. Rzucasz kamieniem, jeden zombie przychodzi, zabijamy go rozpruwamy mu flaki, wycieramy się jego wnętrznościami i ratujemy tamtych.
Paweł: Dobra, 3... 2... 1... Rzucam. Idzie tu
Natalia T.: Zabity. Dawaj rozwalaj mu brzuch i mnie też wysmaruj bo sama chyba puszcze pawia - wymiotuje
Paweł: Ups. - cicho się śmieje - Dobra, podejdź - po 10 minutach oboje byli dokładanie wysmarowali krwią i resztkami truposza. Ich zapach był taki sam jak sztywnych będących w kościele, więc mogli spokojnie przejść do zakrystii. Idąc w obecności zombie nie jest łatwo, tym bardziej Natalii, która ciągle musiała blokować odruchy wymiotne. W końcu po 5 minutach przepychania się przez grupę sztywniaków dotarli do zakrystii, do której bez problemu weszli. Wytarli się znalezionymi tam ubraniami księży i jak najciszej weszli do kanałów, gdzie odnaleźli zgubę. Brudny od krwi Adam, siedzący nad zwłokami Marcina, Ewa, która wyglądała na uspokojoną i przyzwyczajoną już do całego obrotu spraw, no i nieżywy przemieniający się Marcin. Paweł widząc 'budzącego się' Marcina z wielkim refleksem zmiażdżył mu czaszkę.
Adam: Co ty, kurwa, odjebałeś człowieku?
Paweł: Uratowałem ci życie. Przemieniał się właśnie w zombie.
Ewa: Adam uspokój się. Tak musi być. Marcin umarł i nic by mu już nie pomogło.
Adam: Ale... no kurwa! Kim wy w ogóle jesteście?
Paweł: Nie poznajesz nas? W sumie masz prawo jesteśmy usmarowani wnętrznościami trupa, nie licząc tego jest ciemno. - śmieje się - To ja. Paweł, ze szkoły. A ze mną jest Natalia T. Kojarzysz?
Ewa: To wy? Nie poznałam was nawet po głosie. Do Adama nic nie mówcie, bo wierzył w uratowanie Marcina, a biedak wykrwawił się przez jakiegoś małego kutasa, który go dźgnął.
Paweł: Gdzie jest ten "kutas"?
Ewa: Nie mamy pojęcia. W wejściu do zakrystii dostał kulkę w okolice serca.
Natalia T.: Może się też wykrwawił? Jakiś trupi chłopiec chodzi po kościele. Nie licząc niego jest tu jeszcze około dwunastu zombie.
Adam: Pomóżcie mi zanieść Marcina do wyspy. Proszę.
Paweł: Już ci pomagam. - grupa Garnizonu oraz Paweł z Natalią przeszli bez kłopotu przez kanały. Dotarli do samochodu i odjechali. Przejeżdżając przez most wpadli w pułapkę. Niezidentyfikowana grupa zaczęła ostrzeliwać czarnego sedana. Kula rykoszetem trafiła prosto w serce Natalii. Paweł gnał ile ten samochód tylko mógł. Pojechał drogą okrężną, aby jednoznacznie nie pokazać drogi do Garnizonu. Grupa porzuciła auto w lesie i resztę drogi przebyli na pieszo. Adam niósł zwłoki Marcina, a Paweł umierającą Natalię. Dobiegli do brzegu. Tam Weronika od razu zaczęła ratować Natalię. Bez rezultatów. W tym samym czasie Adam z Ewą oraz z ciałem Marcina dostali się do siedziby Garnizonu. Maciej wyszedł pierwszy. Spoglądając na ciało.-
Maciej: Kto go zabił.
Adam: Paweł. Tak Paweł od tamtych z brzegu, chcących mieszkać między nami.
Ewa: Maciek, to nie było tak. Szliśmy z jakimś dzieciakiem, który miał nam pokazać awaryjny skład broni. Okazało się to podpuchą, a ten dzieciak dźgnął w plecy Marcina. Ten zemdlał i się wykrwawił. Potem dotarła grupa z brzegu. Paweł widząc, że Marcin przemienia się szybko zmiażdżył mu głowę, aby ten nie zaraził Adama.
Maciej: Ktoś oprócz Marcina ucierpiał?
Ewa: Natalia z ich obozu
Maciej: Nie obchodzi mnie na razie ich obóz. Oni tutaj nie mieszkają, więc o nich mi macie nie wspominać! Paweł też nie potrzebnie miażdżył głowę Marcina, mógł go najnormalniej w świecie zabić nożem. Zbezcześcił ciało naszego! Druga sprawa: kto wezwał ich na pomoc?
Adam: To nie my. My siedzieliśmy w kanalizie.
Maciej: Już się domyślam kto. A teraz odmaszerować i zaprosić tu Klaudie i Michała.
Ewa: Mogłabym później jeszcze wejść?
Maciej: Pomyślę. Na razie wyjdź.
Pięć minut później, 19:45
Maciej: Wiem, że któreś z was wezwało tamtych na pomoc. Przyznajcie się i nie będzie większych konsekwencji.
Klaudia: Gdybyśmy ich nie wezwali byłoby po Adamie i Ewie!
Michał: Pomogli nam więc po co drążyć?
Maciej: Jest, kurwa, co drążyć. Kto wam, do kurwy nędzy, pozwolił na skontaktowanie się z tamtymi? Nikt! Bo ja mogę tylko na takie coś pozwolić. Nikt, kurwa, więcej. Nie mogłeś Kazik mieć jak zawsze wyjebane i najzwyczajniej zająć się spokojnym życiem póki je masz? Nie dość, że sam sobie zjebałeś to zjebałeś jeszcze Klaudii.
Klaudia: Maciek no. Przecież to drobnostka. Dzięki nam Adam i Ewa żyją.
Maciej: Nie pozwoliłem ci się odezwać. To nie drobnostka tylko jawne sprzeciwianie się mi, a jak tak będziemy robić to miło nie będzie. Wynocha nie chce was już dzisiaj widzieć. Zawołajcie Ewe tutaj.
Chwilę później
Ewa: Maciek słuchaj mnie. Podczas powrotu przez most zostaliśmy napadnięci. Jakaś banda typków na motorach. Sądzili chyba, że zastrzelą kierowce i nas okradną, ale im nie wyszło.
Maciej: I?
Ewa: I to, że pomyśl nad przyjęciem tamtych do nas. Będą większe szanse na przeżycie.
Maciej: I więcej mord do wykarmienia. Dobra, coś jeszcze?
Ewa: Nie. To wszystko
Maciej: Dobra, to teraz ty posłuchaj mnie. Chciałbym abyś ty Ewo była moją prawą ręką, zastępczynią, jak zwał tak zwał. Godzisz się na to? Ty taka kumata jesteś ogarnięta, więc idealnie byś się nadawała.
Ewa: No jasne z wielką chęcią.
Maciej: To wszystko. Żegnaj
Teraźniejszość
Maciej: No to jak gotowi?
Michał/Ewa: Tak jest!
Maciej: No to nie opierdalać się! Idziemy!
CZYTASZ
Młode Trupy
TerrorGrupa przyjaciół postanowiła, jak co tydzień w wakacje, pojechać na wieś do jednego z nich. Nie przypuszczali, że ten wyjazd nie będzie taki jaki sobie wymarzyli... Historia opowiada o grupce przyjaciół, którzy będą musieli zmierzyć się z głodem, wy...