Rozdział 9

320 31 14
                                        

-Hej.-Przywitałam posępnie J-hopa i Jeona, którzy przyszli do kawiarni.
-Hej i jak? Znalazł się?- Spytał Jeon i nachylił się nade mną. Zarumieniłam się, ale nie ucieszyłam. Nie mogłam przez tę osobę o rudych włosach reagować. Pokręciłam głową, zaprzeczając.
-Nie... Nie ma go już drugi tydzień, a co jak umarł?-Zaczęłam dramatyzować, jak to miałam w zwyczaju przez ostatnie tygodnie.
-Je Woo... Znam go już długo. Nic mu nie będzie. Wisz czemu uciekł?- Spytał J-Hope.
-Powiedziałam mu, że zakochałam się w Jeonie...- Wyszeptałam mu na ucho, upewniając się, czy jego towarzysz na pewno znajduje się w bezpiecznej odległości. Siedział już przy stoliku.
-Aish... Je Woo. Jimin kocha cię już kilka dobrych lat. Cały czas o tobie gadał, a ty mu z taką bombą wyjeżdżasz. Jeon to jeszcze dzieciak i nie ogarnia życia. Cały czas wyrywa jakieś laski na poczekaniu. Dziewczyno... zastanów się nad tym.
-Czekaj... czekaj...- Przerwałam jego monolog
-Co?
-Jak to...kocha mnie od kilku lat? Przecież ja go nawet rok nie znam
-Ale on ciebie zna. Poznał cię na jakimś moście, kiedy byliśmy w gimnazjum. Wspominał coś, że niby byłaś jego Aniołkiem Stróżem i pomogłaś mu. Nie wiem, o co w tym chodzi.

Moje oczy się rozszerzyły. Przed kilkoma laty, owszem uratowałam jakiegoś chłopca od skoczenia z mostu, ale to naprawdę był on? Zastygłam jak słup soli. 
-Ej... Je Woo... słyszysz mnie...- Mówił J-Hope i pstrykał mi pod nosem palcami, tym samym przywracając mnie do rzeczywistości.
-Chyba wiem już, gdzie jest...-Odpowiedziałam, a ciemnowłosy uśmiechnął się w moją stronę.

Po skończonej pracy pełna nadziei pobiegłam do busa, który kierował się w stronę ulic, gdzie był ten most. Czy on na pewno tam jest? Po kilku dłużących się minutach byłam już na miejscu.
-Jimin!- Krzyknęłam, biegnąc wzdłuż tego nieszczęsnego mostu. Czułam, jak serce wybija mi rytm, coraz szybciej. Przez cały ten czas myślałam tylko o nim. Nie wiedzieć kiedy zaczęłam płakać. Gdzie on jest?

-Jimin!- Powtórzyłam swoje nawoływania i usłyszałam cichy kaszel. Spojrzałam w kierunku dźwięku i w końcu go zobaczyłam. Był cały blady, brudny i owinięty gazetami.
-Jezu...-Wyszeptałam i położyłam rękę do ust.
-Jimin!- Krzyknęłam, szybkim biegiem poleciałam do niego i rzuciłam mu się na szyje. Czułam ciepło jego ciała. Poczułam, jak próbuje odwzajemnić mój uścisk, ale nie miał na to sił.
-Chodź. Zabiorę cię do domu.
-Zostaw mnie...
-Ty debilu! Myślisz, że pozwolę ci tu wykitować?!- Zbeształam chłopaka. W odpowiedzi spojrzał na mnie zdezorientowany i zszokowany.
-Chodź.-Rozkazałam. Pomogłam mu wstać, kulejąc i podpierając się o mnie, ruszyliśmy do domu

Smok |Jimin|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz