Przez kolejne dwa miesiące skupiłem się na szkole. Nie myślałem o Jim'ie, o Harry'm, ani o żadnym innym chłopaku. Zapisałem się na siłownię, a wolny czas spędzałem na tworzeniu ilustracji. W tym roku kończę liceum graficzne a od października chcę iść na studia w tym kierunku. Od zawsze lubię rysować i uwielbiam to uczucie gdy coś co stworzę podoba się ludziom.
Muszę się jednak przyznać że moje myśli co jakiś czas wracały do Styles'a. Myślałem o nim za każdym razem gdy zabolał mnie brzuch, zrobiło mi się niedobrze lub usłyszałem coś na temat ciąży. Jednak bardzo nie lubiłem tych momentów i zawsze wtedy szybko myślałem o czymś innym. Kupienie i zrobienie testu ciążowego byłoby o wiele łatwiejsze niż nieustanne zamartwianie się, ale wtedy byłbym pewny a tak zawsze miałem pięćdziesiąt procent szans że nie jestem w ciąży. Jak to mówią, kot jest żywy tak długo dopóki nie otworzysz pudełka.
Na początku marca całą rodziną pojechaliśmy do Doncaster. Przez to że mój dom był teraz pełen ludzi, a na dworze było zbyt zimno, czas spędzaliśmy głównie w samochodzie Malika.
- Louis musisz to w końcu sprawdzić. - Powiedział Zayn zatroskanym głosem. Wiedziałem że tak to się skończy gdy podzielę się z nim swoimi zmartwieniami, nie radziłem sobie juz z tym jednak sam. - Kupimy test i pojedziemy do mnie, rodzice są w pracy.
Zgodziłem się na to. Po test pojechaliśmy do sąsiedniej miejscowości, tu w Doncaster wszyscy się znają i bałem się że wieść o tym że potrzebuje testu ciążowego mogłaby zbyt szybko się rozprzestrzenić. Po jakiejś godzinie byliśmy z powrotem. Kupiliśmy dwa testy ponieważ nie chciałem sam go robić. Po kolei zamkneliśmy się w łazience a późnej czekaliśmy w pokoju na potwierdzenie lub zaprzeczenie naszych największych obaw.
- Ty sprawdź pierwszy. - Powiedziałem do kuzyna, chłopak chwycił patyczek po czym odechnął z ulgą.
- Jedna kreska. - Powiedział zadowolony, skoro on będąc w stałym związku i uprawiając regularnie seks nie zaszedł w ciążę, to ja też nie mam się co martwić po głupim, jednym razie.
Prawą ręką zgarnąłem test z biurka, wziąłem głęboki wdech po czym spojrzałem na niego. W jednej chwili zrobiło mi się bardzo zimno, dostałem gęsiej skórki i zakręciło mi się w głowie.
- Nie. - Tylko tyle zdołałem z siebie wydobyć nim straciłem przytomność.
Gdy się ocknąłem Zayn klęczał obok mnie na łóżku i klepał mnie po policzku.
- Louis. - Jęknął gdy otworzyłem oczy.
- Proszę powiedz że mi się to przyśniło. - Załkałem, to nie mogła być prawda, po prostu za dużo emocji zgromadziło się na raz w mojej głowie i to dlatego zemdlałem. A na teście był tylko jeden pasek, mi się przecież tylko przewidziało że były dwa.
- Och skarbie...- To znaczyło że nie, wcale mi się nic nie przyśniło a ten pierdolony test pokazywał dwa paski, co oznaczało że jestem w ciąży. Zerwałem się z łóżka i zacząłem przechadzać się po pokoju, zastanawiając się co teraz.
- Ale to nic. - Powiedziałem w końcu. - Dzisiaj mamy trzeci, czyli to będzie dopiero dziewiąty tydzień, co nie? - Szukałem potwierdzenia w twarzy Malika, spotkałem się jednak tylko z zakłopotaniem i niezrozumieniem. - We Francji można usunąć do dwunastego, tu będziemy przez tydzień czyli to będzie dopiero...
- Czekaj, co?.. - Chłopak przerwał mój monolog. - Ty chyba nie chcesz?
- A co innego mi zostało?
- Louis to jest twoje dziecko. - Złapał mnie za rękę zmuszając przy tym do spojrzenia na siebie.
- To jeszcze nie jest dziecko. - Wyszarpnąłem dłoń z jego uścisku.
- Nie mówisz poważnie, nie wierzę ci.
- Ale o co ci chodzi? - Chwyciłem za krzesło i przysuwając je usiadłem naprzeciwko niego. - Zayn ja jestem za młody na bycie ojcem, na bycie samotnym ojcem w dodatku.
- Ale to nie znaczy że możesz zabić dziecko. - Rozgniewał się, ja także byłem już nieźle wkurzony.
- Jak możesz tak mówić? - Zapytałem ze łzami w oczach. - Gdy rok temu bałeś się że jesteś w ciąży z Phill'em to szukałem dla ciebie kliniki aborcyjnej.
- Bo spanikowałem, ale przecież dobrze wiesz że nigdy bym tego nie zrobił.
- Ale ja nie jestem tobą. - Podniosłem się z krzesła i wyszedłem z jego pokoju trzaskając drzwiami, następnie przeszedłem przez korytarz i wyszedłem z domu. Płakałem, szedłem i płakałem nie mogąc się opanować. Dlaczego to spotkało właśnie mnie i to jeszcze z takim dupkiem jakim okazał się być Styles. Przecież ja nie mogę być z nim w ciąży. Nigdy nawet nie pomyślałem że byłbym zdolny do przerwania ciąży, nawet po tej sytuacji z Brad'em gdy bałem się że wpadliśmy. Wtedy myślałem że nawet jeśli to urodzę to dziecko, mimo że miałem niespełna siedemnaście lat. Teraz sytuacja się jednak zmieniła i jako prawie dwudziestolatek, jestem pewien że nie mogę mieć teraz dziecka.
- Louis czekaj! - Usłyszałem za sobą krzyk Zayn'a. Odwróciłem się w jego stronę, chłopak biegł za mną w samych spodniach i koszulce, na nogach miał same skarpetki choć na dworze padało i chodnik był mokry. - Przepraszam.
- Zayn ja się boję, rozumiesz? - Załkałem a on przytulił mnie do siebie. - Ja jestem z tym wszystkim sam i tak cholernie się boję.
- Nie jesteś z tym sam, masz mnie.
- Ale ty nie wychowasz ze mną dziecka.
- Ale ci pomogę, ze wszystkim ci pomogę.
Wróciliśmy do domu. Zayn poszedł do siebie przebrać skarpetki a ja usiadłem na kanapie w salonie.
- Musimy powiedzieć mojej mamie. - Powiedział schodząc po schodach.
- Może kurwa od razu mojej powiedzmy że się puściłem i teraz jestem w ciąży. - Oburzyłem się a mój głos podniósł się o dwa tony.
- Louis musimy, ona jest ginekologiem będzie wiedziała co zrobić.
- No nie wiem.
- Chodź, ona jest do piętnastej w klinice.
Jeszcze chwilę się z nim spierałem ale w końcu mu się poddałem. Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do kliniki ginekologicznej cioci Trishy. Nie byłem do końca pewny czy to dobry pomysł. Musieliśmy chwilę poczekać ponieważ ciocia przyjmowała pacjentkę.
- Co żeście nawywijali? - Zażartowała kobieta gdy z kamiennymi minami weszliśmy do jej gabinetu.
- Cześć mamo, mamy sprawę. - Powiedział Zayn, mi było tak głupio że nawet nie byłem w stanie się przywitać.
- Nie mam pieniędzy. - Zastrzegła kobieta na wstępie, cały czas żartowała.
- Możesz zbadać Louis'a?
- Coś się stało? - Przejęła się, wstała z fotela, podeszła do mnie i położyła dłoń na moim czole aby sprawdzić czy mam gorączkę. - Kochanie ja jestem ginekologiem, może powinniście jechać do szpitala?
- My właśnie potrzebujemy ginekologa. - Ja się nie odzywałem a Zayn nie umiał powiedzieć w prost o co chodzi.
- Ale ja leczę kobiety.
- I ciąże. - Szepnąłem nie patrząc jej w oczy.
- Och. - Puściła moją głowę i wróciła na swój fotel.
- Mamo on chce usunąć, weź mu coś powiedz żeby tego nie robił. - Powiedział Zayn na co ja oniemiałem, więc to po to mnie tutaj przywiózł. Miał mi pomóc a on zachował się jak ostatni skurwiel. Spojrzałem na niego wrogo i już chciałem coś powiedzieć, jego matka mnie jednak uprzedziła.
- Zayn zostaw nas samych. - Zwróciła się do syna.
- Ale...
- Mam pacjenta, proszę wyjdź. - Jej głos był zdecydowany ale nadal łagodny. Chłopak wyszedł a ona zrobiła coś na komputerze po czym wstała z miejsca. - Chodź na fotel.
- Ciociu ja... - W moich oczach stały łzy, nie wiedziałem czego mam się spodziewać.
- Najpierw sprawdzimy czy to jest pewne.
Usiadłem na fotelu i podciagnąłem koszulkę do góry. Ciocia rozsmarowała na moim brzuchu jakiś żel po czym zaczęła jeździć po nim zimnym przedmiotem. Patrzyła się przy tym w monitor na którym ja dostrzegłem tylko szare plamy. Szybko odwróciłem jednak wzrok, nie chciałem na to patrzeć.
- To już dziewiąty tydzień. - Jęknąłem przelykajac szloch. - Chcesz usłyszeć bicie serduszka?
- Nie. - Naciągnąłem koszulkę na mokry brzuch podrywając się z fotela. - Usunę je tak czy tak. - Już chciałem wyjść, stałem przy drzwiach będąc gotowym do wyjścia.
- Kochanie czekaj, porozmawiajmy. - Nie była zła, brzmiała na przejątą i zatroskaną. Odkąd przyjaźnię się z Zayn'em jest ona dla mnie jak druga matka, a ja dla niej jak syn. Odpuściłem, starłem łzy z oczu i wróciłem na krzesło. - Ktoś cię skrzywdził?
- Nie. - Zaprzeczyłem, Harry mnie skrzywdził ale nie o taką krzywdę jej chodzi.
- Nie znasz ojca dziecka? - Zapytała niepewnie.
- Znam, ale... - Kurwa mówienie ciotce o ciąży to jedno ale o tym że się puściłem to było jeszcze gorsze.
- Louis możesz mi wszystko powiedzieć, możesz być pewny że nikomu o tym nie powiem.
- Ja... My... My się nie kochamy i nie jesteśmy razem.
- I dlatego nie chcesz tego dziecka?
- Możesz nie mówić o tym dziecko? - Za każdym razem jak ktoś nazywał tak moją ciążę przechodziły mnie ciarki. Ciąża to coś bezosobowego, słysząc słowo dziecko to już nie było coś co można usunąć.
- Dobrze.
- Nie chcę tego bo nie jestem gotowy, jestem sam. - Grymas szlochu wykrzywił moją twarz. - Po za tym co powiedzą rodzice? Jak mam im o tym powiedzieć.
- Mogę zrobić to z tobą jak chcesz.
- Nie, nie będzie o czym. - Wziąłem głęboki wdech. - Usuwacie ciąże?
- To nie jest usunięcie zęba.
- Dla mnie jest, zrobicie to czy mam to zrobić we Francji? - Niecierpliwiłem się już przez co stałem się opryskliwy.
- Louis słuchaj mnie...
- Nie, to jest moje życie. - Wpadłem w histerię, darłem się na nią i ryczałem tak mocno jak jeszcze nigdy.
- Louis! Louis uspokój się. - Podeszła i kucnęła przy mnie łapiąc mnie za ręce. - Masz racje, to jest twoje życie, twoje ciało i tylko i wyłącznie twoja decyzja. - Mówiła spokojnie patrząc mi się prosto w oczy. - Tylko ty możesz ją podjąć i nikt nie ma potem prawa mówić ci że zrobiłeś źle. Ale to jest bardzo trudna decyzja, nie możesz podjąć jej od razu.
- Ale ja tak bardzo się boję. - Wstała, wtuliłem się w jej miękki brzuch a ona glaskała mnie po włosach.
- Wiem kochanie, wiem. - Trwaliśmy tak przez kilka minut, odsunąłem się od niej dopiero gdy mój oddech się uspokoił. - Umówię cię na zabieg ale dopiero za tydzień.
- Wyjeżdżamy w niedzielę. - Upomniałem ją.
- Dobrze a więc w piątek, ale musisz mi obiecać że przez te cztery dni jeszcze raz to wszystko sobie przemyślisz. - Tyle byłem w stanie jej obiecać. - I porozmawiasz z rodzicami, oraz z tym chłopakiem.
- On nie może o niczym wiedzieć.
- Dobrze a więc tylko z rodzicami.
- Nie wiem.
- Kochanie zaufaj mi, nie ma nikogo kto zrozumie cię bardziej niż twoja mama.
Następnie dogadaliśmy szczegóły następnej wizyty, ciocia wytłumaczyła mi też na czym polega cały zabieg. Trochę się przeraziłem, męskie porody odbywają się poprzez cesarskie cięcie i aborcje też, zwłaszcza po trzecim tygodniu ciąży. Gdybym wiedział wcześniej wystarczyłyby tylko tabletki poronne.
- Mam nadzieję że nie przyjdziesz. - Powiedziała na pożegnanie.
Wyszedłem z gabinetu i od razu skierowałem się do wyjścia. Nie zatrzymałem się gdy Zayn nawoływał moje imię. Wyszedłem przed klinikę i odpaliłem papierosa. Potrzebowałem tego, potrzebowałem tego jak cholera aby ukoić moje nerwy.
- Pojebało cię?! - Malik wydarł mi fajkę z ust.
- Jak mogłeś?! - Nie wytrzymałem i chwytając za jego koszulkę przyparłem go do ściany, chłopak uderzył o nią mocno plecami i skrzywił się z bólu. - Powiedziałeś że mi pomożesz, a ty specjalnie mnie tu sprowadziłeś aby namieszać mi w głowie!
- Zrobiłem to dla twojego dobra. - Nawet nie próbował mnie od siebie odepchnąć, dłonie nadal trzymałem zaciśnięte na jego koszulce.
- Jesteś skończonym skurwielem! - Darłem się na niego, zamierzałem się pięścią i już chciałem go uderzyć, chłopak zacisnął powieki czekając na cios, moja ręka zawisła w powietrzu. Widziałem już wcześniej tę minę, widziałem ją tyle razy gdy Ethan go dusił a ja próbowałem go odciągnąć, a teraz sam prawie zrobiłbym mu krzywdę.
- Przepraszam. - Zaszlochałem odsuwając się od niego na dwa kroki. - Zayn ja tak bardzo cię przepraszam.
- No już, spokojnie. - Podszedł i przytulił mnie do siebie, łkałem cicho w jego pierś a on gładził mnie po plecach. - Cichutko, już nie płacz. Nic się nie stało. Chodź zapalimy sobie, ale nie tutaj.
Właśnie powiedziałem jego matce że jestem w ciąży więc już w dupie miałem ukrywanie się z fajkami, Zayn nadal jednak nie chciał aby jego mama się dowiedziała. Pojechaliśmy do parku, nie weszliśmy jednak do niego a staliśmy i paliliśmy na parkingu, przy samochodzie.
- Co ci powiedziała?
- Umówiłem się w piątek na zabieg.
- Lou... - Na jego twarzy malował się smutek i zawód.
- Najpierw kazała mi to jednak jeszcze raz przemyśleć i porozmawiać z rodzicami.
- Cokolwiek postanowisz będę cię wspierał, ale Lou, to jest twoje dziecko. - Powiedział po dłuższej chwili.
- Proszę nie mów o tym dziecko.
- Ale to jest dziecko, jakkolwiek byś się tego wypierał, to jest dziecko. Twoje dziecko. - W moich oczach znowu zebrały się łzy.
- Proszę nie rozmawiajmy na razie o tym, okej?
- Dobrze.
Spaliliśmy po czym Zayn odwiózł mnie do domu. Rodzice siedzieli w salonie a Lottie nie było, ja od razu chciałem udać się do mojego pokoju.
- Louis? - Zawołała za mną mama lecz ja się nie zatrzymałem. - Lou czekaj. - Pobiegła za mną gdy ja już stałem na schodach.
- Co? - Zapytałem z pretensją w głosie, chciałem już iść do siebie, rzucić się na łóżko i płakać lub spać.
- Nic, paczka do ciebie przyszła. - Spojrzała na mnie badawczym wzrokiem. Weszła na jeden schodek i spojrzała na mnie. - Masz czerwone oczy.
- Ja.. Eee... Zatarłem. - Rzuciłem pierwsze lepsze wytłumaczenie, głupie wytłumaczenie bo mama nie wyglądała na przekonaną.
- Do pokoju. - Nakazała mi wskazując palcem górę, myślałem że da mi spokój ona jednak ruszyła za mną.
Wszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku, ona weszła za mną, zamknęła za sobą drzwi po czym przysiadła na biurku. - Synu co się dzieje?
- Nic, wszystko jest w porządku. - Starałem się brzmieć pogodnie.
- Lou nie kłam mnie, widzę że coś jest nie tak. - Podeszła i przysiadła obok, chwyciła mnie za rękę i pogładziła ją kciukiem. - Skarbie wiesz że wszystko możesz mi powiedzieć, ja ci ze wszystkim pomogę.
- Mamo wszystko jest dobrze. - Nie byłem jeszcze gotowy na wyznanie jej że jestem w ciąży, planowałem zrobić to jutro albo pojutrze gdy przygotuję się mentalnie do tej rozmowy.
- Okej, nie chcesz powiedzieć to zapytam cię wprost. - Odetchnęła głęboko. - Bierzesz narkotyki. - To nie było pytanie lecz stwierdzenie.
- Co? Nie, mamo nie biorę żadnych narkotyków. - Zaprzeczyłem szybko, choć teraz wolałbym mieć problemy z dragami niż z dzieckiem.
- Louis przyznaj się ja już wszystko wiem, widzę że chodzisz cały czas rozkojażony i te oczy całe zaczerwienione. Proszę przyznaj się, nie będziemy na ciebie krzyczeć, pomożemy ci z ojcem ze wszystkim.
- Mamo jeszcze raz ci mówię że nie biorę narkotyków.
- No to co się dzieje, znowu masz depresję tak? - Pięć lat temu miałem coś na wzór depresji, nawet się trochę ciąłem ale teraz uważam to za błędy dojrzewania a nie depresję. - Kochanie przecież wiesz że my ci pomożemy, pójdziesz znowu do psychologa i wszystko będzie dobrze. - Kobieta miała łzy w oczach, w moich też się zebrały.
- Psycholog mi nie pomoże. - Szepnąłem pod nosem.
- Pomoże, znajdziemy najlepszego, zobaczysz wszystko będzie dobrze. Wyjdziesz z tej depresji.
- Mamo ja nie mam depresji. - Jęknąłem będąc już zmęczony jej domysłami. - Jestem w ciąży.
- Nie mów że wszystko jest... Co? - Spojrzała na mnie zaszokowana.
- Ale nie martw się, usunę.
- Boże dziecko co ty mówisz? - Przyłożyła dłoń do ust.
- Usunę to coś. - Załkałem cicho.
- Kochanie...
Przytuliła mnie do siebie, trwaliśmy w takim uścisku przez długi czas, oboje plakaliśmy. Gdy się trochę uspokoiłem opowiedziałem jej całą historię, ominąłem tylko to że zrobiliśmy to w samochodzie.
- Mamo ja nie chcę tego, nie chcę aby to dziecko zniszczyło mi życie tak jak ja zniszczyłem twoje. - Johannah chciała być lekarzem, kardiologiem. Lecz w wieku osiemnastu lat wpadła ze swoim chłopkiem który rzucił ją po tym. Dzięki pomocy dziadków skończyła studia ale nie została już kardiologiem lecz pielęgniarką. Później poznała Mark'a który adoptował mnie i stał się dla mnie prawdziwym ojcem.
- Louis. - Chwyciła moją głowę w swoje dłonie, odgarnęła mi z czoła grzywkę i spojrzała w oczy. - Nigdy tak nie mów. Ty, ty i Lottie jesteście najlepszym co mnie w życiu spotkało.
- Ale ty masz tatę, ja będę sam. - Załkałem.
- Nie będziesz sam, teraz już nigdy nie będziesz sam. - Pogładziła mnie po brzuchu.
- Mamo ale ja tak bardzo się boję.
- Masz prawo, to jest twoja decyzja i tylko Ty możesz ją podjąć. Ale jeśli twoją jedyną obawą jest to że sobie nie poradzisz to nie rób tego. Ja też się bałam, nie będę ci opowiadać że było łatwo bo wiele razy było mi bardzo trudno, ale teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć że było warto.
Następnie zawolaliśmy tatę, mama opowiedziała mu wszystko. Mark nawet się nie zdenerwował, tak samo jak matka obiecał mi że we wszystkim mi pomoże.
Przez kolejne dni nadal byłem niezdecydowany co mam zrobić. Codziennie widywałem się z Zayn'em lecz chłopka nie poruszał tego tematu. Nasze spotkania były nieco niezręczne przez to.
W piątek Zayn nie poszedł do szkoły, przyjechał po mnie na rano i zawiózł mnie do kliniki. Nie rozmawialiśmy po drodze, jechaliśmy w zupełnej ciszy, nawet radio nie grało.
- Louis? - Zagadał po zaparkowaniu przed budynkiem.
- Proszę nie mów nic, zaufaj mi i nic nie mów. - Posłuchał mnie i nic nie mówił. Przesliśmy przez parking i weszliśmy do środka.
- Jesteś. - Powiedziała zawiedziona ciocia na mój widok.
- Czy mogłabyś mnie jeszcze raz zbadać?
- To nie jest potrzebne.
- Proszę możesz?
- Dobrze. - Zgodziła się w końcu.
Prześliśmy do gabinetu, usiadłem na fotelu a ona rozpoczęła badanie.
- Możesz mi puścić bicie serca?
- Louis, po tym będzie ci trudniej.
- Proszę. - Potrzebowałem tego, takiego impulsu który pomógłby mi podjąć właściwą decyzję. Gdy usłyszałem ciche bicie malutkiego serduszka, z moich oczu pociekły łzy. - Ciociu, możemy tego nie robić? - Chodziło mi o aborcję.
- Oczywiście kochanie, nie będziemy tego robić.
Gdy wyszedłem z gabinetu Zayn czekał na mnie ze łzami w oczach.
- Zostaniesz ojcem chrzestnym? - Zapytałem stając przed nim.
- Jasne stary. - Przygarnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku.
W sobotę przed wyjazdem spędzaliśmy wieczór w trójkę, w pokoju Malika. W trójkę czyli ja, Zayn i Liam. Chłopcy leżeli przytuleni do siebie na łóżku a ja sam w fotelu.
- Trzeba powiedzieć Harry'emu. - Powiedział Liam jebiąc mi tym cały dobry humor.
- Nie. - Powiedziałem krótko.
- Louis, on musi wiedzieć.
- Nie!
- To jest też jego dziecko.
- Nie Liam! To jest moje dziecko a on nie ma do niego żadnych praw, rozumiesz? - Poderwałem się z fotela.
- Okej.
- Obiecaj mi! - Przysiadłem na łóżku i dłońmi naparłem na jego udo. - Obiecaj mi że nigdy mu o tym nie powiesz.
- Lou...
- Obiecaj bo inaczej już nigdy się do ciebie nie odezwę.
- Dobrze, obiecuję. Harry o niczym się nie dowie.
CZYTASZ
She's Not A Mistake
FanfictionHarry i Louis spędzają ze sobą sylwestrową noc, nie wiedząc że ten przypadkowy seks zmieni całe ich życie. 15.04.2017 ~ #962 FANFICTION 16.04.2017 ~ #657 FANFICTION 20.04.2017 ~ #631 FANFICTION 22.04.2017 ~ #560 FANFICTION Idzie jak burza ???