6. Kiedy Harry się domyślił.

3.8K 256 20
                                    

Po weselu Cobie jeszcze przez kilka dni mówiła o Harry'm. Nie mówiła już że chciałabym żeby był jej tatą, ale wspominała zabawy z nim. Oszukiwanie jej bardzo mnie bolało, ale tak było lepiej. Nie mogłem wywrócić do góry nogami życia trzem osobą, tylko dlatego że Harry na weselu zachował się w porządku. Nie znam go, a to że mnie przeprosił wcale nie oznacza że wybaczyłem mu wszystko. Nie umiem tak łatwo o tym zapomnieć, wymazać z pamięci i od tak pozwolić mu stać się częścią naszego życia. Z resztą, nie jest najważniejsze to czego ja chcę.
Cobie mówi że chciałaby mieć drugiego tatę bo myśli że to jest normalne mieć oboje rodziców. Przecież wszystkie dzieci w jej przedszkolu miały mamę i tatę, mamę i mamę, tatę i tatę, mamę i mamę plus tatę, lub jeszcze inne różnorakie kombinacje. Ale ona jako jedyna w swojej grupie miała tylko tatę. Polubiła Harry'ego bo on gonił się z nią po ogrodzie, brał na ręce, podrzucał do góry i znał prawie wszystkie postacie z jej ulubionych bajek. Ale czy to znaczy że byłby dla niej dobrym ojcem? Właśnie, w tym wszystkim jest jeszcze on i jego życie. Pięć lat temu zdecydowałem za niego że nie będę odbierał mu młodości i że nigdy nie dowie się o swoim dziecku, więc teraz muszę ponieść tego konsekwencje.
W końcu, jak to dziecko, Cobie zapomniała o Harry'm, lub przestała o nim wspominać widząc brak zainteresowania z mojej strony tym tematem.
Rodzice zostali u mnie jeszcze przez kilka dni, planując wyjechać dopiero po urodzinach wnuczki. W dzień urodzin Cobie, przygotowaliśmy małe przyjęcie.
Po południu mama i Cobie wybrały się do osiedlowej cukierni, po zamówiony tort. Zajęło im to jednak trochę dłużej niż miało. Gdy zacząłem się już niepokoić, wróciły do domu.
- Co tak długo? - Zapytałem rozkładając talerze na stole. Dom który wynająłem posiada, trzy sypialnie na górze i łazienkę, a na dole kuchnie, toaletę i salono-jadalnię.
- Spotkałyśmy twojego znajomego po drodze. - Zakomunikowała mi Johannah. Jakiego znajomego? Nikt z moich znajomych nie mieszka w okolicy. - No tego z wesela, jak mu tam... - Zacząła pstrykać palcami próbując przypomnieć sobie jego imię.
- Tatusiu zaprosiłam Harry'ego na moje urodziny. - Cobie dopiero teraz wbiegła do pokoju, w ręce trzymała kartkę i piórnik. Omal nie wypuściłem talerza z dłoni na jej słowa.
- O właśnie, Harry'ego. - Ucieszyła się starsza kobieta lecz ja nie miałem żadnych powodów do radości.
- Nie cieszysz się? - Dziewczynka patrzyła na moją zaskoczoną minę.
- Jasne że się cieszę. - Skłamałem a następnie z nadzieją w głosie zapytałem: - Ale nie mógł przyjść?
- Przyjdzie, na czwartą.
- Aha.
Dokończyłem rozkładanie po czym Lottie zaciągnęła mnie do kuchni.
- I co teraz?
- Nie mam pojęcia. - Złapałem się za głowę. Jak mogło do tego dojść? Ze wszystkich miejsc w Londynie on musiał być akurat w tym w którym spotkał moją matkę i córkę.
Wróciliśmy do salonu, Johannah poprawiała dopiero co ułożoną przeze mnie zastawę a Cobie rysowała coś w swoim kąciku.
- To dziwne że nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, z tym Harry'm. - Powiedziała mama. - Był świadkiem Liam'a a nie było go na zareczynach.
- No, dziwne. - Przytaknąłem jej.
- Wiesz że on nie wiedział że byłeś w ciąży? Myślał też że Cobie ma cztery lata, ale co się dziwić, jest taka malutka. - Kontynuowała a mi robiło się coraz słabiej.
- Babciu, jestem już duża. - Oburzyła się dziewczynka.
- Ej, gumowe ucho. - Upomniała ją Lottie, śmiejąc się głośno, próbując odwrócić tym uwagę od mojej przerażonej miny. - No co tutaj rysujesz? - Podeszła i ukucnęła przy dziecięcym stoliczku.
- Uczy tutaj w okolicy w szkole muzycznej. - Kontynuowała mama nie mając pojęcia o tym co właśnie dzieje się w mojej głowie. - Prowadzą w wakacje zajęcia dla maluchów i zaproponował abyś zapisał tam Cobie, mówiłeś że chciałbyś aby mała na czymś grała.
- Zastanowię się. - Obiecałem, usiadłem na kanapie i wziąłem do ręki telefon udając że jestem czymś zajęty. Tak naprawdę jeździłem tylko palcem po szybce aby się uspokoić.
- Louis pomóż mi. - Zawołała po chwili córka, nawet nie skomentowałem tego że nazwła mnie po imieniu. Schowałem telefon do kieszeni i podszedłem do niej. Na kartce prezentowało się coś co mogło być twarzą,w otoczeniu czegoś co mogło być kwiatami.
- Ślicznie, kto to? - Jak na pięciolatkę nawet nie wyszło jej źle.
- Harry, możesz napisać tu jego imię? To dla niego. - Coś chwyciło mnie za serce i mocno je ścisnęło.
Chwyciłem za długopis i szybkim ruchem napisałem jego imię pod spodem, po czym pognałem do kuchni. Dopadłem do okna i szybko je otworzyłem aby nabrać trochę świeżego powietrza. Nie mogłem się teraz rozpłakać. W każdej chwili do kuchni może wejść mama, albo Cobie. Louis weź się w garść.
- Lou? - Usłyszałem za sobą głos siostry.
- I co on ma teraz od tak pojawić się w naszym życiu? - Odwróciłem się w jej stronę. - Będzie tym weekendowym tatusiem który pozwala jej jeść słodycze bez umiaru i oglądać bajki do późna? A ja będę tym złym który daje zakazy?
- Jesteś zazdrosny. - Roześmiała się.
- Nie jestem.
- Jesteś. - Przytuliła się do mnie aby dodać mi otuchy. - Ale czym się przejmujesz? On tutaj przyjdzie ale to jeszcze nic nie znaczy.
- Ja czuje że on już wie, nie wiem skąd ale wie.
- Wszystko będzie dobrze. - Powiedziała ale ja nie czułem się pocieszony tym najbardziej oklepany tekstem na świcie.
O czwartej zasiedliśmy do stołu. Mała dostała od dziadków domek dla lalek, a od Lottie zestaw farb i kredek. Ja kupiłem dla niej zestaw książeczek z grami i zagadkami. Mała cieszyła się z każdego lecz po chwili smutniała. Nie cieszyła się z tego przyjęcia bo Harry się nie pojawił. Nie myślałem że tak postąpi a on zachował się tak jak potrafi najlepiej, jak dupek.
O osiemnastej gdy zaczynałem robić się naprawdę zły, ktoś zadzwonił do drzwi. Poszedłem otworzyć a moim oczom ukazał się Styles.
- Harry! - Cobie wyłoniła się zza mnie i z okrzykiem radości rzuciła mu się w ramiona. Chłopak podniósł ją śmiejąc się radośnie, mieli takie same fryzury czyli włosy upięte w kok, wyglądali jak dwie krople wody.
- Przepraszam za spóźnienie, szukałem prezentu.
Odstawił ją na podłogę i wręczył dużą, kolorową torbę.
- Nie musiałeś. - Powiedziałem.
- Ale chciałem, aby miała coś ode mnie. - Spojrzał mi w oczy. Czyli wie.
Dziewczynka wyjęła z torby różową, pluszową ośmiornicę.
- Ośmiornica?
- Chciałem coś niekonwencjonalnego. - Odpowiedział mi.
Przeszliśmy do jadalni. Harry przywitał się z moimi rodzicami oraz siostrą.
- To dla ciebie. - Powiedziała Cobie wręczając mu rysunek.
- Jaki śliczny, dziękuję. - Dziewczynka otworzyła ręce więc on przytulił ją do siebie. I wtedy wszyscy to zrozumieli. Najpierw mama spojrzała na mnie zaskoczona, następnie tata.
- Louis? - Odezwała się Johannah.
- Nie teraz mamo, nie przy niej. - Poprosiłem ściszając głos. - Kochanie pokaż panu Harry'emu swój pokój.
- Chciałbym być przy tej rozmowie. - Powiedział będąc ciagnięty przez córkę w stronę schodów.
- Będziesz. - Zapewniłem go więc odpuścił i udał się z małą na górę.
W pokoju panowała nerwowa atmosfera. Spojrzałem z powrotem na rodziców. Tata jak zwykle zachował spokój, to nie było tak że go nie interesowało nasze życie ale nie lubił się wtrącać. Wiedzieliśmy że możemy przyjść do niego z każdym problemem, w większości wypadków dawał nam jednak wolną rękę. Mama była za to cała roztrzesiona.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Oburzyła się kobieta.
- Bo to był zamknięty temat.
- Najwidoczniej nie aż tak skoro on się tutaj pojawił.
- Sama go tutaj zaprosiłaś. - Nie była to kłótnia lecz dość ostra wymiana zdań.
- Mówiłeś że jej ojciec nie chce mieć z wami nic wspólnego, że was odrzucił, a on nic nie wiedział.
Krótko przed narodzinami Cobs, mama suszyła mi głowę o to że powinienem skontaktować się z ojcem swojego dziecka. Dla świetego spokoju powiedziałem że już to zrobiłem, że on mnie obraził, zażądał testów na ojcostwo i że powiedział że ostatecznie może płacić ale nie chcę mieć z nami kontaktu. Po takim czymś mama nie tylko dała mi spokój co zabroniła kontaktu z nim.
- Kłamałem okej? - Nim zdążyłem powiedzieć coś więcej, Harry i Cobie schodzili już na dół. Otarłem szybko łzy które zebrały się w kącikach moich oczu.
- A więc... - Zaczął Styles.
- Może zjedzmy najpierw tort. - Lottie weszła mu w słowo. - I tak już długo czekaliśmy. - Cobie nie chciała dmuchać świeczek dopóki Harry się nie pojawi.
Po zaśpiewaniu sto lat, Cobs zdmuchnęła świeczki a ja ukroiłem każdemu po kawałku. Gdyby nie tata siedzieli byśmy w ciszy. Mark co chwile wymyślał jakiś nowy temat, wypytując przy tym dyskretnie Harry'ego o jego życie. Wiele razy widziałem jak w ten sam sposób rozmawia z chłopakami Lottie. Dzięki jego sztuczką dowiedziałem się że Harry ukończył akademie muzyczną i teraz sam uczy śpiewu, oraz gry na gitarze. W trakcie tej rozmowy wyszło też na jaw jak mało wiem o ojcu własnej córki. Tak naprawdę wiedziałem o nim tylko tyle że jest najlepszym przyjacielem Liam'a. Dowiedziałem się że urodził się i wychował w Holmes Chapel a Liam'a poznał w Manchesterze gdy oboje mieszkali tam w internecie. Ma o rok starszą siostrę i tego że jego mama też nie jest z jego biologicznym ojcem.
Koło dwudziestej poszedłem wykąpać małą, a następnie chciałem położyć ją spać lecz ona nie współpracowała. Prosiła aby to Harry przeczytał jej bajkę na dobranoc więc w końcu skapitulowałem i poszedłem po niego. Chłopak bardzo się ucieszył że może to zrobić, jednak zamiast bajki zaproponował jej kołysankę. Chciałem wyjść z pokoju lecz Cobie zatrzymała mnie i poprosiła abym też posłuchał, spełniłem jej prośbę. Usunęła po kilku minutach śpiewu Harry'ego mała zasnęła, przytulona do swojej ośmiornicy.
- Jest wspaniała. - Powiedział gładząc ją po policzku. - Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Miałem swoje powody. - Syknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Louis...
- Nie tutaj. - Wyszliśmy z jej pokoju i zeszliśmy na dół.
- Możemy w końcu porozmawiać? - Zapytała moja rodzicielka gdy pojawiliśmy się w salonie.
- Kochanie myślę że powinniśmy zostawić ich samych. - Odezwał się Mark za co spojrzałem na niego z wdzięcznością.
- Ale...
- Chodź. - Wyciągnął ją za rękę z pokoju i poszli na górę.
Usiadłem na kanapie nie wiedząc nawet jak zacząć. Nie chciałem tej rozmowy, chciałem cofnąć czas i nie doprowadzić do ich spotkania.
- A więc jest moja... - Zaczął w końcu Styles nie wytrzymując ciszy.
- Nie, jest moja i tylko moja. - Wybuchnąłem nieoczekiwanie. Czułem jak gniew zbierany we mnie przez lata, w końcu znalazł drogę ucieczki. - Ty utraciłeś do niej prawa już dawno temu.
- Dlaczego ty taki jesteś? - Harry nadal był spokojny, to wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
- Nie chciałeś jej.
- Nie wiedziałem o niej. - Poprawił mnie.
- Ale swoje powiedziałeś.
- Co takiego? - Zdawał się nie wiedzieć o co chodzi, ja jednak doskonale pamiętam jego słowa.
- Że kazałbyś mi usunąć.
- Przecież nie wiedziałem że zaszedłeś w ciążę.
- Ale powiedziałeś tak, gdy Liam spytał cię co by było gdyby.
- Louis miałem wtedy dziewiętnaście lat. - Przysiadł na ławie narzeciwko mnie, jeśli to tłumaczenie miało mnie udobruchać to chłopak osiągnął odwrotny efekt.
- Ja też Harry, miałem pieprzone dziewiętnaście lat i musiałem dorosnąć aby zająć się naszym dzieckiem. - Gdyby dom nie był pełen ludzi darłbym się na niego.
- Nie musiałeś być sam. - Chciał złapać mnie za rękę lecz się wyszarpnąłem. Wielki kurwa miłościwy samarytanin się znalazł.
- Wiesz jak ja się czułem po tamtej nocy? Jak dziwka, jak zwykła szmata nie zasługująca na szacunek. - Nie wytrzymałem i rozpłakałem się przed nim. Przez tyle lat dusiłem to w sobie, nie powiedziałem tego nawet Zayn'owi. - Potraktowałeś mnie jak rzecz. Jak coś co można zużyć, wyrzucić, zapomnieć. Jak miałem Ci wtedy powiedzieć że będziemy mieli razem dziecko?
Harry milczał, w jego oczach lśniły łzy ale się nie odezwał. Ja łkałem cicho nie mogąc się uspokoić. Chłopak wstał w końcu i przytulił mnie do siebie, poddałem się temu bo po prostu bardzo teraz tego potrzebowałem.
- Jeszcze nigdy nie było mi tak wstyd. - Wyznał po chwili. - Nawet nie wiem jak cię przeprosić aby nie brzmieć pretensjonalnie, ale proszę nie zabraniaj mi kontaktu z nią. - Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Nie mogę...
- Błagam cię Louis, nie mogę się pozbierać od tego wesela.
- To ty wiesz od wesela? - Zdziwiłem się.
- Myślisz że nie zauważyłem podobieństwa i że uwierzyłem w tę historyjkę o motocykliście? Po za tym Liam też nie umie kłamać gdy się go trochę przyciśnie.
- Ja nie mogę...
- Proszę cię, zrobię dla ciebie wszystko tylko pozwól mi ją poznać, zmarnowałem już tak dużo czasu. - Zacisnął dłonie jak do modlitwy i błagał, słowa wypowiadał jak karabin maszynowy.
- Dasz mi w końcu dokończyć? - Zirytowałem się. - Nie wiem co jej zrobiłeś, co powiedziałeś lub dałeś ale ona cię uwielbia. - Harry od razu się rozpromienił. - Nie będę zabraniał ci kontaktu z nią ale musisz wiedzieć że ona nie jest zabawką. Zastanów się najpierw może przez kilka dni, gdy staniesz się częścią jej życia, nie będzie już wyjścia.
- Nie chcę nigdzie wychodzić Lou.
Tego wieczoru gadaliśmy do późnego wieczoru, zastanawiając się jak powiedzieć o wszystkim Cobie. W końcu uznałem że najlepiej będzie powiedzieć jej po prostu prawdę. Następnego dnia rodzice wyjechali nad ranem z powrotem do Francji. Choć mama bardzo chciała zostać przy rozmowie z Cobie, na szczęście tata przekonał ją że są przy tym niepotrzebni.
Harry przyszedł do nas dopiero po czternastej, gdy skończył zajęcia. Usiedliśmy w trójkę w salonie, ja po jednej a Harry po drugiej stronie naszej córki.
- Kochanie pamietasz jak mówiłem Ci skąd się biorą dzieci? - Tak, Cobie jest bardzo ciekawskim dzieckiem więc tę rozmowę też mamy już za sobą. Dziewczynka pokiwała główką. - Czasami zdarza się tak że ludzie mają ze sobą dziecko ale się nie kochają, co wcale nie znaczy że nie kochają swojego dziecka. - Mówiłem machając rękami jakby to miało jakoś pomóc lepiej jej zrozumieć, Cobie i tak patrzyła się na mnie zdziwiona.
- Louis co ty gadasz? - Zapytała na co Harry zachichotał.
- Pamiętasz jak mówiłaś że chciałabyś aby Harry był twoim drugim tatusiem a ja powiedziałem ci że nie może bo ja go nie kocham. - Znowu przytaknęła. - Harry jest twoim tatusiem, ale ja go nie kocham.
- Ale kiedyś się kochaliście i stąd wzięłam się ja? - Jak wytłumaczyć pieciolatce że istnieje seks bez miłości? NIE! Cofam to pytanie! Niech w to wierzy, tak długo jak to tylko możliwe niech wierzy tylko w seks z miłości. Albo niech w ogóle nie wierzy w seks.
- Tak, kiedyś tak. - Skłamałem, Harry spojrzał na mnie zaskoczony a ja pokręciłem głową na znak że to nieprawda.
- A teraz się kochacie?
- Nie.
- Więc Harry nie jest moim tatusiem?
- Jestem i już zawsze będę. - Zapewnił ją.
- Nie rozumiem. - Ściągnęła brwi robiąc skupioną minę.
- Nie musisz kochanie, ważne żebyś wiedziała że oboje cię kochamy. - Obiąłem ją. - Tata Harry nie będzie z nami mieszkał ale zawsze może cię odwiedzić kiedy tylko będziesz tego chciała.
- Okej, a może się teraz że mną pobawić.
- Może. - Zgodziłem się i Harry też się zgodził więc poszli na górę do jej pokoju.
- Gdy pojawi się trzeci i czwarty tata też będziesz jej to tak tłumaczył? - Zapytała Lottie wychodząc z kuchni.
- O co ci chodzi.
- O nic. - Wzruszyła ramionami. - Po prostu nie rozumiem tej waszej relacji, myślałam że go nienawidzisz.
- Nie idzie do końca nienawidzić osobę która dała ci największe szczęście.

She's Not A MistakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz