Rozdział 5

2.3K 155 49
                                    

Clarke

- Tak po prostu zapytałam - uśmiechnęłam się niepewnie. - Więc co z polowaniem?

Ani drgneli. Cóż za nowość.

Jasper, który stał obok, spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: ''Odpuść. I tak nie wygrasz''.

Nie miałam czego wygrywać, więc postanowiłam kontynuować tą dziwną wymianę zdań.

- Idę z Wami. Może ci się to nie podobać. Ale nie przywiązuję do tego zbyt dużej uwagi - warknęłam w stronę Bellamy'ego.

Zrobił zmartwioną minę.

- Dobra, ale obiecaj, że będziesz na siebie uważała - westchnął i założył plecak na ramię. - Gdybyś mogła, po prostu unikaj strzał.

Mimowolnie na moje usta wkradł się uśmiech i rumieniec, którego nie mogłam opanować.

*°*

Zebraliśmy całą grupę, z której składał się Bellamy, Monty, Jasper i ja, i ruszyliśmy w stronę lasu.

Na straży obozu stanął Miller.

Gdy już wyszliśmy, w lesie dało się usłyszeć tylko ćwierkanie ptaków i stukanie w drzewa dzięciołów. Nie było zimy, a one już to robiły. Zaśmiałam się w duchu.

I przyszło mi teraz na myśl, jak przeżyjemy, gdy nastanie zima.

Po pierwsze, będziemy musieli umocnić straże. Sam Miller nie może pilnować. To oczywiste. Po drugie, musimy pójść jeszcze raz do bunkra, aby poszukać więcej kocy i może nawet poduszek. Po trzecie, musimy nauczyć resztę jak używa się broni. Ja się do tego nie kwapiłam. Bellamy powinien ich nauczyć.

No, a punktu czwartego nie ma.

Musimy ustalić zasady.

- Clarke. Mówię do Ciebie - z transu wybił mnie głos Monty'ego.

Naprawdę mocno się zamyśliłam, ale martwiłam się o wszystko dookoła.

- Przepraszam, co jest? - odpowiedziałam szybko, nie zwracając uwagi na Bellamy'ego, który szedł teraz obok nas.

- Księżniczka nie słuchała? - wtrącił się.
Czułam, że wszystkie mięśnie mojego ciała się napinały. Zirytował mnie.

- Ucisz się, Blake - powiedziałam od niechcenia.

Reszta chłopaków zesztywniała.
Przedstawienie uważałam za rozpoczęte.

Bo? Powiedziałam Blake.

Nie chciałam tak myśleć, ale to Bellamy częściej zachowywał się jak księżniczka.

- Monty, Jasper. Idźcie przodem. Muszę coś wyjaśnić naszej księżniczce - Dlaczego tak szybko czują się urażeni...

- Co chcesz wyjaśnić? Księżniczka wszystko rozumie - zaakcentowałam słowo księżniczka w taki sposób, jak zrobił to przed chwilą Bellamy.

- Nie chcę, żebyś ty i ktokolwiek mówił do mnie po nazwisku - powiedział to takim tonem, jakbym co najmniej zabiła mu zwierzątko.

Odwrócił się i znowu zaczął iść przodem. Podeszłam bliżej po raz kolejny i odezwałam się.

- Bo? - spojrzałam na niego, ale po chwili odwróciłam wzrok.

Coś ukrywał...

- Moja mama mówiła tak na mnie, gdy nabroiłem... Właściwie dzieciństwie bardzo często tak mówiła. Mama raczej nie powinna mówić po nazwisku do własnego dziecka, ale u nas było tak od zawsze. Dlatego naprawdę moglibyście...

Potrzebuję Cię | Bellarke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz