Rozdział 3

2.7K 172 114
                                    

Clarke

Nie mogłam się ruszyć.

Ból przeszywał całe moje ciało.

Gdybym mogła, wyrwałabym tę strzałę siłą.

Jakby na moje modlitwy, do kapsuły wbiegła Octavia. Spanikowana jak jeszcze nigdy.

- Boże Clarke... co się stało? - nie odpowiedziałam. Młodsza Blake kiwnęła głową. Chyba zrozumiała.

- Gdzie jest Bellamy? - wydukałam resztkami sił.

Potrzebowałam, aby był obok.

- Czeka przed kapsułą. W razie bezpieczeństwa - przerwała. - To co mam robić? - słyszałam w jej głosie zmartwienie.

Wytłumaczyłam po krótce Octavii co robić.

Po chwili widziałam z jaką pasją to robiła.
W głębi duszy bardzo jej dziękowałam za pomoc, bo nikt inny raczej nie zdołałby mnie poskładać.

Siedziałam na stole ze złataną nogą. Udało jej się wyjąć strzałę. Czułam się jak nowo narodzona, mimo że ból wciąż doskwierał.

- I jak? - nagle do kapsuły wszedł Bellamy.

Po raz kolejny mnie zdziwił, bo na jego twarzy widać było już zmęczenie, ale i zmartwienie.

- Żyję - zaśmiałam się.

- Przecież widzę - mruknął cicho. Po chwili podszedł bliżej mnie i obejrzał nogę.

Uśmiechnął się szeroko do Octavii.

Jaki on ma uroczy uśmiech.

- Dałaś radę, O. Jestem z Ciebie dumny - Octavia już chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie zamilkła i przytaknęła.

Po chwili wyszła z kapsuły i zostawiła nas samych.

Nie wiedziałam, czy zacząć rozmowę, czy lepiej zamilknąć. Obiecałam sobie, że pogadam z nim o tym, co mówił Murphy w lesie. Jeśli Bellamy miał mi coś do powiedzenia, musiałam to wiedzieć.

Cały czas milczeliśmy. Ja siedziałam na stole, a on wpatrywał się pusto w okno.

- Mogę Cię o coś zapytać? - wstałam kulawo ze stołu. Bellamy natychmiast podbiegł do mnie.

Znowu to robił.

- Oszczędzaj się - pomógł mi usiąść na jakimś krześle.

I znowu.

- Przestań traktować mnie jak dziecko! - podniosłam głos.

- Kiedy ty jesteś jeszcze dzieckiem. Nie musisz się ze mną o to kłócić.

Ignorant?

- Wypchaj się - popchnęłam go lekko ręką.

- Nie rozumie twojego zachowania, Clarke. Chcę Ci tylko pomóc.

Byłam nieugięta. Musiałam znać prawdę.

- To powiedz mi, jaki masz do mnie problem? Bo Murphy twierdzi... - nie pozwolił mi dokończyć.

Odezwał się niemalże od razu.

- Nie słuchaj Murphy'ego.

Wzdrygnęłam się. Powiedział to tak chłodnym tonem. Co jeśli Murphy miał rację? Jeśli Bellamy mnie obwiniał?
W takim razie po co był dla mnie miły i nawet skuszę się o słowo opiekuńczy?

Potrzebuję Cię | Bellarke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz