- Zayn Malik...
Jej oczy gwałtownie rozszerzyły się, kiedy wypowiedziałam jego imię i nazwisko. - Chyba żartujesz - powiedziała. Uh, to zabawne, że nawet moja własna przyjaciółka nie do wierza moim własnym słowom. - Żartujesz, prawda?
Rozbawiona pokręciłam głową. - Dlaczego miałabym żartować? - tym razem ja zadałam jej pytanie.
- Nicole, on jest typem niegrzecznego chłopca-
Przerwałam jej. - A ja jestem typową niegrzeczną dziewczynką, Amanda. Dlaczego nie połączyć tego w jedność? - zwróciłam się do niej.
- Pomimo, że obydwoje macie w swoim statusie "niegrzeczność" jesteście dwoma zupełnie innymi charaktarerami. Chcecie stworzyć okropną mieszankę wybuchową? - zapytała.
- Przecież on jeszcze o niczym nie wie - powiedziałam, wzruszając ramionami.
- Ale się dowie. - westchnęła.
- O, patrz, właśnie tu idzie - powiedziałam.
Amanda ponownie westchnęła. A ja cicho zachichotałam. Podeszłam do chłopaka. Zarzucając włosy na jedną stronę. - Cześć - rzuciłam uwodzicielsko.
- Hej, yy....
Wywwróciłam oczami. - Nicole. - mruknęłam.
- Ah, no tak. Sorry - rzucił. - Podrywaczka szkolna, ta zła dziewczynka - spojrzał w moim kierunku i puścił mi oczko.
- We własnej osobie, skarbie - mruknęłam.
- Wow, szybko się rozpędziłaś, Nicole. - zaśmiał się. - W co chcesz mnie wciągnąć?
- W zasadzie mam dla ciebie propozycję - zatrzepotałam rzęsami.
- Jaką? I błagam, nie baw się w te tępe uwodzicielskie gierki, bo i ty i ja wiemy, że stać cię na więcej niż te głupie zagrania tych reszty dziewczyn z naszej szkoły.
Wybuchłam cichym chichotem. - Oczywiście, jak sobie życzysz, Malik.
- Najpierw "skarbie", a teraz po nazwisku? Niezła jesteś. - poruszył zabawnie brwiami. Położył dłoń na moim tyłku - jęknęłam, czując, jak lekko ją zaciska. Znowu się zaśmiał. - Na kogoś to działa.
Lekkie rumieńce ukazały się w kącikach moich policzków - Nie - burknęłam. - Nie rób tak.
- Dlaczego nie? Wstydzisz się? - zadrwił.
- W tej szkole są kamery i cokolwiek bym ci teraz zaproponowała jest w stanie-
Przerwał mi. - Zniszczyć twoją reputację oraz wywalić cię z tej szkoły, wiem, wiem, wiem.
- Skąd? - zdziwiłam się.
- Plotki. W tej szkole wiem wszystko zawsze pierwszy - powiedział.
- Nie wydaję mi się. - rzuciłam. - Skoro jestem tą "złą dziewczynką", to wszystkie informacje najpierw dochodzą do mnie. Tak jest, było i będzie.
- Cokolwiek chcesz wierzyć, kochanie. - wywrócił oczami.
- Nie wywracaj na mnie oczami, dupku - warknęłam.
Zayn wybuchł głośnym śmiechem. Dosłownie, wcale nie zdziwiłabym się, gdyby ktokolwiek z naszej szkoły to usłyszał. Jego głos był cholernie donośny. I szorstki. Mmmm, muszę przyznać, że wybrałam sobie całkiem przystojnego zawodnika. Zapewne, że w te gierki był dobry, no bo jak to możliwe, że ktoś taki jak on mógłby nie być. W szkole miał całkiem różną opinię, jedni mówili, że był dupkiem, łamiącym serca dziewczynom.
- Ale, dobra, to o czym my tutaj rozmawialiśmy? - zapytał figlarnie.
- Mam dla ciebie propozycję, co byś powiedział na mały zakład.
- Hmmm, zakład mówisz? -zaśmiał się. - Jaka stawka?
- Powiem ci wszystko po lekcjach, okej?
- Okej. - odpowiedział.
Zaczęłam w powrotem kierować się w kierunku mojej przyjaciółki.
- I jak? - zapytała.
- Mam mu powiedzieć po lekcjach - wzruszyłam ramionami. - Może być zabawnie. Bardzo zabawnie. - mrugnęłam do dziewczyny. - Chodź na lekcje, Amands. - zwróciłam się do przyjaciółki, po chwili obydwie byłyśmy w klasie, w której teraz miała odbyć się lekcja chemii.
Lekcje mijały i mijały, a z sekundy na sekundę nie umiałam skupić się na niczym innym, niż powiedzeniem Zaynowi jak wielka jest stawka i jak zabawna może być to gra, to znaczy, może się na to nie zgodzić, ale nie wierzę, żeby nie miał ochoty grać w takie gry.
Drrryyyyń! Wreszcie. Upragniony dzwonek. Od razu udałam się na dół. Czekałam piętnaście minut przed drzwiami szkołą. - Cholera, gdzie on jest? - mruknęłam do samej siebie. W końcu postanowiłam opuścić budynek, ktoś złapał mnie za rękę, kiedy wychodził za mury placówki. - Hej! - warknęłam, po chwili zauważyłam rozbawione spojrzenie Zayn'a.
- Szybko się denerwujesz - skomentował.
- Nie byliśmy umówioni przed drzwiami szkoły? - mruknęłam zirytowana.
- Może. - wzruszył ramionami. - Oh, nie irytuj się tak. - drażnił mnie.
- Wiesz co? Zaczynasz mnie denerwować. - zabrałam swoją dłoń i udawania ziewnęłam.
- No więc, mów co to za gra? - przeszedł do sedna.
- Zagrajmy w grę o nazwie "Gra uczuć". - odpowiedziałam.
- Co? - zmarczył czoło. - Na czym ona polega.
- Oto zasady, panie Malik: rozmawiajmy, śmiejmy się, spędzajmy ze sobą cały wolny czas, przytulajmy się, dotykajmy, całujmy.
- Co dalej? - prosił, abym kontynuowała.
- Kto pierwszy się zakocha, przegrywa. Proste?
- Banał - wybuchł śmiechem. - Więc stawką są uczucia, bardzo mądrze, panno Saltzman, podoba mi się twój tok myślenia.
- Wchodzisz w to?
- To będzie prawdziwe wyzwanie, sądząc po twoim charakterze. Od kiedy zaczynamy?
- Poniedziałek.
- Już się nie mogę doczekać. - mrugnął do mnie okiem.
CZYTASZ
The Love Game
FanfictionSłyszałam, że jesteś graczem. Zagrajmy więc w pewną grę. Oto zasady: * Rozmawiajmy, * Śmiejmy się, * Spędzajmy ze sobą cały wolny czas, * Przytulajmy się, * Dotykajmy, * Całujmy, Ten kto pierwszy się zakocha - przegra. *** Ona, na pozór słodka dzi...