end/epilog

533 116 72
                                    

Ale nim zdąży cokolwiek zrobić, pada strzał.
I jedna z trzech osób w pomieszczeniu upada, a biały dywan czerwienieje.

Nieboszczyk w białej koszuli i plama na lewej piersi. Powoli bledniejące ciało.
Huk opadającego pistoletu, potem kolejnego. Kolejne ciało, kolejna martwa osoba w łańcuszku, którym autorem był Yoongi.
Słychać krzyk. Po policzkach sprawcy spływają łzy, a on sam opada na ziemię i najzwyczajniej w świecie zaczyna płakać.
Przerasta go to. Zabił człowieka. Istotę, która jak każda inna otrzymała prawo, by żyć. A wystarczyła jedna sekunda, by już na zawsze zamknęła oczy.

Teraz sam Yoongi otrzymał najwyższą karę za grzechy i zginął za swoje ofiary.
A księżyc jest tego świadkiem.

Yoongi już nie powie nic, nie zrobi nic i nigdy nie skrzywdzi żadnego człowieka.
Yoongi już nie będzie brnął krętą ścieżką szaleństwa.
Ale to wcale nie znaczy, że spocznie w pokoju.
Yoongi już nigdy nie zazna spokoju.

Taehyung wpatruje się w jego bladą sylwetkę, a potem na sprawcę tego całego zajścia i nie ukrywa zaskoczenia, konsternacji, zdezorientowania. Po jego skroniach spływają kropelki potu.
To on powinien strzelić i pozbawić życia mordercę, a także psychopatę w jednej osobie.
Namjoon.
Wysoka postać w czarnej koszuli z podobną do tej Yoongiego, złotą plakietką na piersi i wypolerowanych pantoflach.
W dłoniach kurczowo zaciska broń, z której jeszcze chwilę temu padł decydujący strzał, kończący tę grę.
O ile pamięta, to on jest właścicielem konkurującego z Yoongim cyrku.
I ojcem Jung Hoseoka. Prawdopodobnie właśnie dokonał zemsty i sądu bez niepotrzebnych formalności.
Ale Namjoon drży. Nie przemyślał tego, nie wie, jaką odpowiedzialnością siebie obarczył, brzemieniem, które już na zawsze zapuści korzenie w jego podświadomości. Nie wie też, że właśnie zrujnował sobie życie i psychikę. A to dopiero początek. Początek cierpienia, które zastanie.
Pomimo tego jest usatysfakcjonowany. Śmierć Yoongiego nie zwróci mu Hoseoka, jedynego syna i oka w głowie. Ale zwróci mu dumę i pokaże, że za niszczenie jej grzesznika spotyka najwyższa kara.
Taehyung podchodzi do niego, a następnie klepie go po ramieniu z zamiarem udobruchania. Ale czy to ma jakiś sens?
Zakłada przezroczystą rękawiczkę, którą zawsze trzyma na wszelki wypadek w prawej kieszeni spodni i wyjmuje broń z drżących rąk Namjoona.
- Usiądź - wskazuje na biały fotel, a kiedy mężczyzna nie reaguje, łapie go za rękę i sadza na wskazanym wcześniej przedmiocie.

Namjoon wpatruje się w pustą przestrzeń, ma przekrwione oczy i nieobecny wzrok. Najpewniej nie spał już bardzo długo, ogarnia go szok, a także niepewność. Paradoksem jest to, do czego doprowadziła go relacja z jednym człowiekiem.

- Powiem, że to ja. Nie było cię tu, załatwię ci alibi i jakichś świadków. Nie chcę obarczać cię sądami, powinieneś teraz być w żałobie.

Taehyung naprawdę się o niego martwi. To niewinny człowiek, przeciętny obywatel z ambicjami. I ma prawo żyć tak, by nigdy nie wspomnieć o tej nocy.

- A ty? - pyta, jakby nagle zorientował się, gdzie jest. W duchu jednak nadal nie potrafi się pozbierać.

- Ja? - prycha - muszę po nim posprzątać, zanim w ogóle położę kwiatka na grobie mojej siostry.

By już na zawsze zamknąć ten koszmarny rozdział w życiu każdego, kto brał udział w osobistym przedstawieniu Min Yoongiego.

//koniec. Byłam już zmęczona tym fikiem i to pewnie widać. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału i przepraszam za ten marny, przewidywalny koniec
Dziękuję za wszystko, że to przeczytaliście i w jakis tam stopniu czekalicie na rozdziały.
Zapraszam na ophelię, wkrótce premiera pierwszego rozdziału, dużo fajnych rzeczy

klown; yoonseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz